Dwugłos prezydenta i jego radnych. Czy Ferenc odda miasto ludziom Ziobry?

KATEGORIA: POLITYKA / 19 sierpnia 2020

Bliska współpraca Tadeusza Ferenca i Zbigniewa Ziobry.
Fot. Paweł Bialic

Ewolucja kursu politycznego Tadeusza Ferenca od kilku lat bardzo zaskakuje. W ostatnim czasie wydaje się nawet, że dawny lider SLD sprzymierza się w Rzeszowie z samym Zbigniewem Ziobro, który jest zaprzeczeniem tego wszystkiego, za czym optują politycy liberalno-lewicowej opozycji w Polsce. Ale co więcej, te działania prezydenta Rzeszowa mogą przełożyć się na przyszłą zmianę rządów w ratuszu, a już teraz wywołują oczywiste oburzenie w politycznym zapleczu Ferenca czyli wśród działaczy oraz sympatyków PO i lewicy.

Gdy prezydent Ferenc przez wiele lat wyraźnie sprzyjał różnym postulatom i potrzebom Kościoła w Rzeszowie wiele antyklerykalnie nastawionych osób mówiło, że wynika to tylko z jego zaawansowanego wieku i przyjaźni z biskupem rzeszowskim Kazimierzem Górnym. Gdy w ostatnich wyborach parlamentarnych Ferenc poparł Marcina Warchoła – „wiceministra od Ziobry”, wielu uważało, że to tylko chwilowy i taktyczny sojusz. Czarę goryczy w politycznym zapleczu prezydenta Ferenca przelało jednak jego zachowanie w dopiero co zakończonych wyborach głowy państwa.

Zaskakujące określenie się Ferenca

W II turze wyborów Ferenc początkowo poparł Rafała Trzaskowskiego. Włodarz Rzeszowa szybko jednak stał się bardziej wstrzemięźliwy. Nawet, gdy jego radni z klubu Rozwój Rzeszowa mocno wystąpili w kampanii po stronie kandydata PO, on zaszył się w gabinecie i czekał. Ten dwugłos w zachowaniu prezydenta i jego radnych był wyjątkowo czytelny w czasie zbagatelizowanej przez niego wizyty w Rzeszowie liderów opozycji (m.in. Aleksandry Dulkiewicz prez. Gdańska i Jacka Karnowskiego prez. Sopotu). Gdy natomiast na finiszu kampanii do Rzeszowa zawitał Andrzej Duda, złudzenia prysły. Ku konsternacji swoich współpracowników Ferenc zarządził wyjście całej elity ratusza na rynek i uroczyste powitanie Andrzeja Dudy. Dudę witał nawet wiceprezydent z PO – Andrzej Gutkowski, choć zapewne z zaciśniętymi zębami.

Tadeusz Ferenc wraz z ekipą wita Andrzeja Dudę na rzeszowskim rynku.
Fot. Paweł Bialic

W ślad za tą swoistą wyborczą deklaracją prezydenta Rzeszowa poszły jego działania bardziej bezpośrednie. Parę tygodni temu prezydent Ferenc podjął uroczyście w ratuszu ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę. Okazją było podpisanie umów przedwstępnych o trybie przejęcia przez miasto Zamku Lubomirskich. Do finalizacji tego procesu jeszcze co najmniej 4 lata, więc dla niektórych taka feta wydawała się przedwczesna. Wspólne pokazanie się Ferenca z Ziobrą można jednak odebrać jako zawiązanie współpracy prezydenta na najwyższych szczeblach rządzącej Zjednoczonej Prawicy. To także wyraźny sygnał, że Ferenc nie liczy już w żaden sposób na PO i inne opozycyjne ugrupowania, ale chce współpracować z obecnym obozem władzy.

Ciekawe, że prezydent Rzeszowa przy całej atencji, jaką obdarza polityków Solidarnej Polski i przy całym ostentacyjnym wychwalaniu wojewody Ewy Leniart (PiS) i rządu np. za kontynuowanie rozszerzania Rzeszowa, jednocześnie bezlitośnie i równie ostentacyjnie krytykuje różne decyzje rządzącej prawicy i lokalnych agend rządowych, jak choćby Wód Polskich.

Radni na rozdrożu

Pro-prezydenccy radni w radzie miasta Rzeszowa mogą się czuć nieco zdezorientowani taką sytuacją. Sami przecież całym sercem sprzyjają opozycji.

Platforma jest w konsternacji, bo teoretycznie jest z Ferencem w koalicji. Z drugiej strony czuje jednak już od dawna, że tylko dryfuje u boku prezydenta i tak naprawdę ma śladowy wpływ na działania ratusza. Teraz natomiast nie będzie miała również wpływu na polityczne sojusze swojego lidera.

W jeszcze trudniejszej sytuacji są radni z klubu Rozwój Rzeszowa, a zwłaszcza ci z nich, którzy mają lewicowe korzenie. Ich formacja bez prezydenta praktycznie nie ma racji bytu. W sytuacji natomiast, gdy on wyraźnie sprzymierza się z prawicą, oni stają się bądź niepotrzebni, bądź co najmniej mają związane ręce w samodzielnych działaniach politycznych.

Obie grupy radnych politycznie ożywiają się jedynie wtedy, gdy prezydent da im zielone światło do atakowania polityki rządu. Zawsze może wtedy liczyć na ostre wypowiedzi do mediów Andrzeja Deca i Jolanty Kazimierczak z PO oraz Tomasza Kamińskiego i Konrada Fijołka z lewicy. Sam jednak w zależności od sytuacji woli się uśmiechać to do jednej, to do drugiej strony.

Rzeszowski ratusz dla prawicy?

Przy każdej okazji prezydent Ferenc robi wszystko, aby ocieplać i wspierać wizerunek Marcina Warchoła – posła koalicji rządowej i wiceministra sprawiedliwości. O tym bliskim współpracowniku Ziobry mówi się, że będzie murowanym kandydatem na prezydenta Rzeszowa w następnych wyborach. Ustawowo wybory te powinny się odbyć za 3 i pół roku, ale w przypadku wcześniejszej rezygnacji obecnego prezydenta z urzędu, mogą się odbyć nawet w przyszłym roku. Warchoł staje się więc całkiem poważnym kandydatem na następcę Ferenca w rzeszowskim ratuszu.

Nie wiadomo, co na taki scenariusz powie Prawo i Sprawiedliwość, bo to właśnie ta partia jest trzonem Zjednoczonej Prawicy. Coraz częściej słychać jednak, że kandydowanie czołowego polityka Solidarnej Polski w Rzeszowie mogłoby zostać przez PiS zaakceptowane. W każdym razie jako naturalnemu koalicjantowi nie przeszkadzałoby to tej partii aż tak, jak na przykład otoczeniu prezydenta Ferenca. Kandydowanie Warchoła jako bliskiego współpracownika Ziobry i jednocześnie Ferenca jest najbardziej czarnym scenariuszem dla PO i lewicy – ugrupowań będących dotychczas zapleczem politycznym Tadeusza Ferenca w radzie miasta. Ostatnie wydarzenia pokazują jednak, że ugrupowania te nie mogą za bardzo cokolwiek zrobić, mogą tylko czekać na rozwój wydarzeń. Być może zatem otwiera się nowa karta w przyszłości sceny politycznej w Rzeszowie.

Szahin

  

Redaktor naczelny: Barbara Kędzierska
Wydawca
"Siedem - Barbara Kędzierska"
PORTAL INFORMACJI I OPINII
redakcja@czytajrzeszow.pl
35-026 Rzeszów, ul. Reformacka 4