Ważna ewolucja Marcina Warchoła. Czy jest jeszcze prawicowym kandydatem?

KATEGORIA: POLITYKA / 4 marca 2021

Marcin Warchoł.
Fot. Paweł Bialic

Czy wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł to prawicowy kandydat na prezydenta Rzeszowa? To pytanie będzie stawało się coraz powszechniejsze. Jego przynależność do Solidarnej Polski i ścisła współpraca ze Zbigniewem Ziobro przemawiają za odpowiedzią pozytywną. Z drugiej strony jego lawirujące działania i niektóre deklaracje, mogą coraz bardziej utrudniać zaufanie temu politykowi przez część prawicowych wyborców. Pewne fakty można już podsumować.

Przy czym nie podejmuję się określać, czym jest owa prawicowość i jakie formacje polityczne można do niej zaliczyć. Bardziej chodzi mi o to, że coś takiego jak „prawicowość”, „liberalność” lub „lewicowość” dość powszechnie wyznacza tożsamość politycznych sympatii większości z nas.

Warchoł wyraźnie liczy na prawicowy elektorat, którego w Rzeszowie, jak pokazują wszelkie duże wybory jest około 50 % wyborców. Wszedł jak burza do rzeszowskiej polityki zostając posłem z listy Prawa i Sprawiedliwości. Zaraz potem został natomiast politycznym protegowanym Tadeusza Ferenca, który przez dziesięciolecia związany był najpierw z PZPR, a później z SLD. Ta egzotyczna rozbieżność dla niektórych od początku wydawała się dziwna i mogła wzbudzać nieufność.

Albo Ja, albo Zjednoczona Prawica

Ostatnie tygodnie jeszcze bardziej chwieją wizerunkiem polityka w oczach części zwolenników prawicy. W wywiadzie sprzed paru dni (interia.pl) przyznał, że wraz ze Zbigniewem Ziobro zabiegali u Jarosława Kaczyńskiego, aby PiS nie wystawiał własnego kandydata w Rzeszowie, lecz poprzestał na poparciu jego samego.

– Rozmowy były trzy. Oczywiście najlepszym rozwiązaniem byłoby wystawienie jednego kandydata, ale skoro pan minister nie przekonał do mnie pana prezesa, startuję jako kandydat obywatelski i niezależny – opowiadał Marcin Warchoł.

Pominę, czy wiceminister i prawa ręka Zbigniewa Ziobry może w zgodzie ze zdrowym rozsądkiem mówić, że jest kandydatem obywatelskim i niezależnym.

Chcę zwrócić uwagę na coś znacznie ważniejszego. Marcinowi Warchołowi tak bardzo zależy, żeby najpierw był wystawiony w wyborach w Rzeszowie, a potem, by został prezydentem Rzeszowa, że przy braku zgody na jego kandydaturę ze strony PiS, woli on odsunąć mentalnie na bok Zjednoczoną Prawicę i podając się nagle za apolitycznego kandydata startować nawet przeciw kandydatowi Prawa i Sprawiedliwości.

Oczywiście jego prawo. Jednak to „ciśnienie” na fotel prezydenta wbrew politycznym zamiarom całości obozu rządowego może zirytować prawicowych wyborców.

Deklaracja rządów bez prawicy

Zastanawiam się nad kolejną rzeczą. Jak wyglądałaby ewentualna prezydentura Marcina Warchoła? Czy miałby on coś wspólnego z prawicą?

O odpowiedź na to łatwo się pokusić. Przecież prowadząc rozmowy z Tadeuszem Ferencem za jego poparcie podpisał publicznie zobowiązanie, że zachowa obecny personalny kształt zatrudnienia w strukturze urzędu miasta i jednostkach mu podległych. Nie żebym chciała go krytykować za niechęć zrobienia jakiegoś przesiewu wśród decydentów w ratuszu. Jednak naturalnym jest, że każdy nowy wybrany lider (szczególnie o innej opcji niż lider poprzedni) najbliższych współpracowników dobiera spośród ludzi o podobnych sobie poglądach. Ktoś powie z niechęcią, że tak nowa władza obsadza stołki. Ale dla innych takie nowe twarze są wyrazem wyborczej zmiany i realizacji ich wyboru, kiedy głosowali na danego lidera.

W przypadku Marcina Warchoła jasno dał on do zrozumienia, że rządziłby Rzeszowem przy pomocy dokładnie tych samych ludzi, co dotychczasowy prezydent. Jakby mówił środowisku Prawa i Sprawiedliwości i prawicy w ogóle: „byliście dotąd moimi koalicjantami ale w moim otoczeniu miejsca dla was nie ma”. Dla ok. 30 proc. wyborców w Rzeszowie, którzy zawsze głosowali na kandydata innego niż Tadeusz Ferenc, taki sygnał jest bardzo zniechęcający.

Stare nowe twarze dla kariery

Marcin Warchoł wydaje się jednak w ogóle nie przejmować zmieniającym się u wyborców swoim politycznym wizerunkiem i dalej brnie w kierunku współpracy z ogólnie pojmowaną lewicą. Kilka dni temu wraz z Martą Niewczas zszokował rzeszowian zarówno o prawicowych, jak i o lewicowych poglądach. Zapowiedź współpracy politycznej ze znaną rzeszowska sportsmenką (mówi się o niej nawet jako o przyszłym wiceprezydencie) ale wyraźnie związaną dotąd z lewicą być może zjedna wiceministrowi jakąś część sympatyków Niewczas – choć reakcje były naprawdę różne. Dla prawej strony elektoratu jest to jednak zupełnie nieprzekonywujące.

Marcin Warchoł coraz bardziej jawi się jako ktoś, kto zechce dogadać się z każdym, byle tylko wybrano go na prezydenta Rzeszowa. Ślepo naśladując zwroty Tadeusza Ferenca tak się usprawiedliwia: „zostawmy politykę, moją partią jest Rzeszów”. Tyle, że Ferenc był jedyny w swoim rodzaju i nie da się go wiarygodnie podrobić. W ustach wiceministra Warchoła te zapewnienia brzmią raczej jak: „zostawmy politykę, moją partią jest fotel prezydenta Rzeszowa”.

Ta gra może się nie udać

Gra Marcina Warchoła o prezydenturę Rzeszowa staje się dla niego coraz bardziej ryzykowna. Coraz bardziej zraża do siebie wiele osób z elektoratu prawicowego, a jednocześnie naiwnością byłoby się spodziewać, że zjednuje sobie elektorat liberalny i lewicowy. Wystarczy poczytać komentarze na forach i porozmawiać z ludźmi, żeby zrozumieć, jaka jest przepaść nie do zasypania między Warchołem, a elektoratem świadomie zorientowanym politycznie na lewo od PiS-u.

Warchoł może liczyć przede wszystkim na mniej politycznie określających się rzeszowian, ale którzy są wiernymi zwolennikami Tadeusza Ferenca. Czy to jednak wystarczy, aby być pewnym zwycięstwa?

Do tego dochodzi jeszcze efekt upływu czasu i specyficznego ostatniego wizerunku Tadeusza Ferenca – człowieka schorowanego, politycznego emeryta, który coraz bardzie przechodzi w umysłach rzeszowian w stan zasłużonej legendy, pozostawiając tylko zamglony obraz niegdysiejszego sprawnego lidera politycznego. Wyborczy skutek poparcia Ferenca dla Warchoła z biegiem czasu będzie raczej malał i łatwo można go przecenić. Rzeszowianie i ich miasto żyją przecież dalej i poświęcają uwagę nowym realnym problemom, nowym emocjom w polityce i nowym liderom. A identyfikacja polityczna Marcina Warchoła staje się coraz mniej przekonywująca.

Barbara Kędzierska

  

Redaktor naczelny: Barbara Kędzierska
Wydawca
"Siedem - Barbara Kędzierska"
PORTAL INFORMACJI I OPINII
redakcja@czytajrzeszow.pl
35-026 Rzeszów, ul. Reformacka 4