Słuszny protest, czy śmieciowe samobójstwo? Kulisy rynku odpadów

KATEGORIA: MIESZKAŃCY / 10 grudnia 2019

PROTEST ŚMIECIAREK W RZESZOWIE 9 GRUDNIA.
Fot. Karol Woliński

W poniedziałek, 9 grudnia w godzinach popołudniowych mieszkańcy Rzeszowa oglądali w centrum miasta kawalkadę śmieciarek należących do spółek komunalnych działających w podkarpackich samorządach. Był to protest przeciwko zniesieniu rejonizacji utylizacji śmieci w Polsce i związanej z tym możliwości spalania w nowej rzeszowskiej spalarni nie tylko odpadów z Rzeszowa i Podkarpacia ale także z dalszych miejscowości i regionów w kraju.

W tym samym dniu (nieco wcześniej) w Rzeszowie na zaproszenie Stowarzyszenia Samorządów Terytorialnych trwała debata, która ujawniła kilka okoliczności gospodarki odpadami, które powinny być wzięte pod uwagę na równi z argumentami protestujących.

Ponad dwukrotny wzrost ceny odbioru śmieci w spalarni?

Protestujący uważają, że zniesienie rejonizacji spowodowało drożyznę w rzeszowskiej spalarni, gdyż samorządy i podmioty z tych części Polski, które nie mają własnych spalarni, są w stanie nawet zawyżyć cenę płaconą za utylizację śmieci w Rzeszowie, byle tylko pozbyć się odpadów. Obecnie cena odbioru tony śmieci w spalani wzrosła z około 300 złotych w tym roku do około 700 złotych na rok przyszły.

Zdaniem przedstawicieli podkarpackich samorządów, po Nowym Roku wpłynie to na wzrost także opłat od mieszkańców za odbiór śmieci.

Po centrum Rzeszowa przez około godzinę jeździło 10 śmieciarek oklejonych transparentami o treści „Nie chcemy obcych odpadów”, „Nie chcemy utonąć w śmieciach”, „Gospodarka odpadami w granicach województwa!!!” czy „Stop drożyźnie”. W proteście brali udział pracownicy spółek komunalnych z Kańczugi, Strzyżowa, Błażowej, Sanoka, Boguchwały oraz Nizin.

Ale kulisy rynku odpadów w Polsce i Europie wskazują, że sytuacja ma też drugie dno.

Chmury nad europejskim rynkiem odpadów

Otóż wiele wskazuje na to, że swoboda na rynku odpadów może zostać niedługo wprowadzona w całej Unii Europejskiej. I jak zwykle, jeśli chodzi o przepisy Unii Europejskiej, polski obywatel nie będzie miał na to większego wpływu.

Eksperci uczestniczący w debacie ostrzegali, że odkąd Chiny definitywnie zamknęły swój rynek dla sprowadzania odpadów z Europy, Unia ma coraz większy problem z zagospodarowaniem nadwyżek produkcji śmieci. Rozwiązaniem może być właśnie uwolnienie rynku na kontynencie i umożliwienie europejskim podmiotom sprzedawania odpadów np. polskim spalarniom. Jest oczywiste, że miasta z Niemiec, czy Francji będą mogły zapłacić znacznie więcej za utylizację tony odpadów, niż owe 700 złotych, które jest obecnie kością niezgody w Rzeszowie. Wtedy dopiero polskie samorządy staną przed dramatyczną sytuacją konkurowania cenowego ze swoimi zachodnimi odpowiednikami, bo wtedy protesty nic nie dadzą.

Według nas to oczywiście tylko skrajny, czarny scenariusz, tym niemniej również na niego trzeba być przygotowanym. Ekspert prawa ochrony środowiska dr Leszek Karski z Uniwersytetu Kard. Stefana Wyszyńskiego w Warszawie analizując obecną sytuację przekonuje, że polski rynek odpadów musi się nauczyć zawczasu zachowań rynkowych i w ten sposób stać się wysoko-konkurencyjny w stosunku do Europy. W innym przypadku nagła zmiana przepisów w Europie dopiero może pogrążyć nasz kraj w śmieciowej niemocy. Przyjmując takie argumenty można mieć obawę, że powrót do sztywnej rejonizacji gospodarki odpadami w Polsce (czego żądają protestujący) mógłby chwilowo uspokoić rynek w takich miejscach jak Rzeszów, ale na dłuższą metę byłby swoistym samobójstwem. Według Leszka Karskiego potrzebne jest raczej pilne zwiększenie i unowocześnienie możliwości zagospodarowywania odpadów w kraju, a to niestety potrzebuje inwestycji i kosztuje.

Kto ma rację?

Tak więc mamy dwa racjonalne ale zupełnie sprzeczne z sobą stanowiska dotyczące kierunku regulacji rynku odpadów w Polsce. Zapewne obie wypowiadające się strony mają na celu dobro mieszkańców. Kto ma rację i która droga jest bezpieczniejsza dla obywateli?

Nie odpowiemy na to pytanie, gdyż jak wszyscy, dopiero rozpoznajemy kulisy tego dość młodego zjawiska w Polsce, jakim jest przetwarzanie śmieci. Zwracamy jedynie uwagę, że dążąc do ograniczenia kosztów zagospodarowania śmieci ponoszonych przez samorządy i mieszkańców, trzeba wziąć pod uwagę wiele okoliczności. Gorąca debata dopiero przed nami i mamy tylko nadzieję, że dopracujemy się w kraju właściwych rozwiązań gospodarki odpadami.

Jedno jest pewne. Nie ma już powrotu do beztroskiego i bardzo taniego wywożenia miejskich śmieci na wysypiska, takie jak w Kozodrzy. To tylko pozornie było tanie rozwiązanie. W rzeczywistości jednak bezpowrotnie niszczyło nasze środowisko. Koszty ponieślibyśmy tylko z niedługim opóźnieniem.

Red.

  

Redaktor naczelny: Barbara Kędzierska
Wydawca
"Siedem - Barbara Kędzierska"
PORTAL INFORMACJI I OPINII
redakcja@czytajrzeszow.pl
35-026 Rzeszów, ul. Reformacka 4