III dzień Festiwalu – tylko wielka postać potrafi tak zaczarować widza

KATEGORIA: KULTURA / 28 sierpnia 2018

Kadr z monodramu „Júlia – Rozmowa o miłości”. Na zdjęciu Anna Ráckevei w roli Júlii.
Fot. Archiwum Teatru Csokonaiego, Debreczyn, Węgry.

W trzecim dniu festiwalu TRANS/MISJE rzeszowska publiczność mogła zobaczyć „folklor show” odgrywający się na scenie w Rynku, spektakl „Drzwi” na dużej scenie Teatru Siemaszkowej, operę „Acis i Galatea” w Sali Koncertowej Filharmonii Podkarpackiej, oraz monodram „Júlia – Rozmowa o miłości”.

Mimo bardzo skromnej oprawy, największe wrażenie zrobił na mnie właśnie ten ostatni spektakl. Przyznam, że nie jestem szczególną miłośniczką monodramów. Są wymagające i nie zawsze wciągają widza, tak jak to zazwyczaj potrafi zrobić bardziej rozbudowana forma artystyczna. Do tego aktorka Anna Ráckevei opowiadała swoją historię w języku węgierskim, z którym nigdy nie miałam kontaktu, a polskie tłumaczenie prezentowane było tylko w formie tekstu z rzutnika.

Mimo to ekspresja aktorki dość szybko mnie wciągnęła. Budowana przez nią postać była tak pełnokrwista i sugestywna, że bardzo szybko zapomniałam o rzeczywistości i dałam się ponieść jej emocjom. Poznałam Julię – rozdartą żonę węgierskiego pastora, który został aresztowany przez władze komunistyczne, a ona została poddana wymyślnym manipulacjom służb bezpieczeństwa, aby zmusić ją do rozwodu z mężem. Rozłączona z ukochanym kochająca kobieta pokazała na scenie cały dramat swojej sytuacji, ale jednocześnie wielką siłę swojego uczucia, które pozwoliło znieść jej upokorzenia, rozczarowania i ból.

Gdy tak przeżywałam bohaterkę monodramu, stała się rzecz niezwykła. Czy to przez zmęczenie, czy przez chwilowe zamyślenie się, przestałam czytać polskie tłumaczenie. Słyszałam tylko węgierskie słowa i widziałam zachowanie aktorki. Mimo to, jakbym zupełnie nie straciła kontaktu z opowiadaną historią. Sposób narracji, intonacja i gesty widoczne u bohaterki pozwalały mi dalej odczytywać jej dramat. Czułam się tak, jakbym wciąż rozumiała, co mówi. Nie wiem, czy trwało to dwie minuty, czy więcej, dopiero po jakimś czasie wróciłam do czytania i jestem przekonana, że nie straciłam nic z treści opowiadania. To naprawdę wielka sztuka tak zahipnotyzować widza, aby rozumiał przeżycia bohatera nawet nie rozumiejąc jego języka. Brawo dla artystki!

Tego dnia na wielu innych uczestnikach festiwalu duże wrażenie zrobiła także niezwykle spektakularna i przejmująca opera „Acis i Galatea”, wyreżyserowana przez Dyrektora Teatru Csokonaiego w Debrecznynie – Pétera Gemza. Treścią opery jest historia miłości nimfy Galatei i Pasterza Acisa – niestety dramatyczna historia. Szczęście zakochanych nie trwa długo. Zazdrosny olbrzym Polifem w złości morduje pasterza. Nieśmiertelna nimfa, zrozpaczona po stracie ukochanego, zmienia jego ciało w przepiękną fontannę.

Opera „Acis i Galatea”, to dzieło barokowego kompozytora Haendla. Publiczność na 90 minut została przeniesiona za sprawą przejmującej muzyki i śpiewu artystów w przepiękny baśniowy świat, choć emocje, które płynęły ze sceny były bardzo realne i bliskie widzom. Za tak przedstawioną opowieść kocha się sztukę, że potrafi wyrwać nas z codziennej rzeczywistości.

Barbara Kędzierska

Zapraszamy Państwa do relacji filmowej i fotograficznej z trzeciego dnia MFS TRANS/MISJE.

  

Redaktor naczelny: Barbara Kędzierska
Wydawca
"Siedem - Barbara Kędzierska"
PORTAL INFORMACJI I OPINII
redakcja@czytajrzeszow.pl
35-026 Rzeszów, ul. Reformacka 4