Cięcia kursów „koła” od 1 marca! Jest protest: „To nieporozumienie i kpina”

KATEGORIA: KOMUNIKACJA / 27 lutego 2020

Fot. Karol Woliński

Zaskakująca i wyjątkowo zła dla mieszkańców decyzja Zarządu Transportu Miejskiego. Od 1 marca będzie mniej kursów na najpopularniejszych liniach 0A i 0B. W dni robocze z rozkładów zostanie ich wyciętych po kilkanaście. Przeciwko tym zmianom protestuje już Podkarpackie Stowarzyszenie Miłośników Komunikacji, które skierowało apel do dyrektor ZTM Anny Kowalskiej.

O planowanych zmianach w naszej redakcji dowiedzieliśmy się w środę nie z komunikatu ZTM (bo tego nie było), ale z wywieszonych już na przystankach nowych rozkładów jazdy. Jak nam powiedziano w ratuszu, oficjalna informacja i wyjaśnienie powodów decyzji mają zostać podane w czwartek.

Tak samo z przystanków, a nie z oficjalnych źródeł o wycince kursów dowiedzieli się przypadkowo członkowie PSMK. I natychmiast zaczęli bić na alarm. W środę wieczorem do mediów dotarł ich protest–apel skierowany do szefowej rzeszowskiego ZTM.

- Ograniczanie liczby kursów na dwóch najważniejszych i najpopularniejszych liniach komunikacji miejskiej w Rzeszowie można uznać jedynie za nieporozumienie. To kierunek działań zupełnie przeciwny dotychczasowym staraniom władz miasta, by zwiększać zainteresowanie mieszkańców korzystaniem z komunikacji miejskiej - napisał w nim Dominik Bąk, prezes zarządu Podkarpackiego Stowarzyszenia Miłośników Komunikacji.

Jak wyliczyli członkowie Stowarzyszenia, po zmianach, w dni robocze na linii 0B z 91 kursów zostanie 77, czyli 14 mniej. Zmniejszy się oczywiście częstotliwość kursowania autobusów. W godzinach szczytu z 10 do 12 minut. W soboty kursów ma być mniej o 9 (50 zamiast 61), a w niedziele i święta zniknie tylko jeden kurs.

Dwa kursy na godzinę to wręcz kpina

Zmiana taktu z 10 na 12-minutowy może nie jest dramatyczna, ale idzie w przeciwnym kierunku do tego co do tej pory robiło miasto. - Na pierwszy rzut oka wydawać się może, że nie jest to wielka różnica, jednak w spojrzeniu na cały system różnych powiązań jakim jest komunikacja miejska jest to zmiana wyraźnie negatywna - czytamy w proteście.

O wiele ostrzej PSMK reaguje na cięcia poza godzinami szczytu. Wtedy autobusy mają jeździć już wyraźnie rzadziej. - Zmniejszenie częstotliwości na głównej linii miejskiej poza godzinami szczytu do zaledwie 2 kursów na godzinę, to mówiąc dosadnie wręcz kpina. To całkowite zaprzepaszczenie tego wszystkiego co udało się pozytywnie zmienić w rzeszowskiej komunikacji miejskiej w ostatnich latach - grzmią członkowie Stowarzyszenia.

Zdaniem PSMK w rozkładach w dni bez nauki szkolnej (gdy wypadają z nich kursy oznaczone literą „s”) będą pojawiać się aż 24-minutowe przerwy między kursami. Zaś na kursach poza szczytami zaplanowano 30-minutowe przerwy. Tymczasem według miłośników komunikacji powinno to być maksymalnie 25 minut.

- Dwa kursy na godzinę na głównej linii poza godzinami szczytu to zupełne zaprzeczenie idei zwiększania roli transportu zbiorowego w życiu miasta - dodaje Dominik Bąk.

Według członków PSMK, zamiast oczekiwanego docelowo zwiększenia częstotliwości kursów na dwóch najważniejszych liniach komunikacji miejskiej mamy ich redukcję. - Wydawało się nam, że kierunek przyjęty kilka lat temu, który zaowocował m.in. zwiększeniem częstotliwości na podstawowych liniach takich jak 18 i 19, a także właśnie 0A i 0B jest oczywisty i nie będzie podlegać działaniom odwrotnym - napisali.

Nowe rozkłady już wiszą na przystankach
Fot. Podkarpackie Stowarzyszenie Miłośników Komunikacji

Cięcia mają podłoże finansowe?

Cięcia kursów to jedno, a fatalny sposób przekazywania informacji o zmianach to drugie. Informacja co prawda jest już na przystankach, ale tylko w postaci tabliczek rozkładowych z adnotacją, że są ważne od 1 marca. O co chodzi zrozumieją tylko ci bardziej domyślni pasażerowie. Podanie oficjalnego komunikatu (spodziewanego w czwartek) na kilka dni przed wdrożeniem zmian to zdaniem PSMK za późno. Zwłaszcza, że to nie typowa drobna korekta, ale kluczowa zmiana na dwóch głównych miejskich liniach i pasażerowie powinni mieć szansę dowiedzieć się o niej z wyprzedzeniem. - Naszym zdaniem to bardzo zła praktyka, ponieważ np. uniemożliwia spokojne podjęcie przez pasażerów decyzji o zakupie biletów wieloprzejazdowych - podkreśla prezes Stowarzyszenia.

Trudno spekulować co tak naprawdę stoi za decyzją ZTM, dopóki ze strony urzędników nie ma chociaż minimum wyjaśnienia. Można tylko domyślać się, że chodzi o szukanie oszczędności. Takie też przypuszczenia ma Dominik Bąk. Jego zdaniem cięcia kosztów na pewno nie powinno zaczynać się jednak od najważniejszych i najpopularniejszych linii, które są dochodowe i codziennie oblegane przez rzesze uczniów i studentów.

Stąd apel do dyrektor Anny Kowalskiej o wycofanie się z tej szkodliwej zdaniem PSMK decyzji. Członkowie Stowarzyszenia uważają, że przyczyni się ona wyłącznie: „do osłabienia wizerunku rzeszowskiej komunikacji miejskiej i zostanie bardzo źle odebrana przez pasażerów - mieszkańców Rzeszowa i wszystkich korzystających z usług rzeszowskiego transportu miejskiego”.

Jest jeszcze jeden aspekt zmian na liniach 0A i 0B. Jak przypomina PSMK stały się one wizytówką rzeszowskiej komunikacji miejskiej, a planowana zmiana psuje ten obraz. Przypomnijmy, że od roku obie linie są obsługiwane głównie przez 10 elektrycznych autobusów Solaris. Zdecydowano wówczas o wycofaniu z obu „kół” 18-metrowych autobusów przegubowych. Linie 0A i 0B miały być odtąd obsługiwane tylko przez autobusy „ekologiczne” – elektryczne i gazowe, ale 12-metrowe. Pojemniejsze przegubowce mają silniki Diesla. Takt 10-minutowy uważany był więc za minimum – mniejsze autobusy, ale w miarę duża częstotliwość.

W praktyce, w szczycie na „kole” często dochodzi do dużych opóźnień. Autobusy grzęzną w korkach i pasażerowie czekają na pojazd dłużej niż 10 minut. Łatwo to można zaobserwować na przystanku pod dworcem PKP. Bywa, że już spóźniony autobus elektryczny musi doładować baterie i opóźnienie się tylko powiększa. Wydłużenie odstępów między kursami raczej tej sytuacji nie poprawi. A mówimy tylko o godzinach szczytu. Poza szczytem – już bez korków – częstotliwość będzie planowo dużo mniejsza.

Gdzie ta optymalizacja?

Zamiast cięć kursów, członkowie PSMK upatrują poprawy w funkcjonowaniu komunikacji miejskiej w postulowanej przez nich od dawna optymalizacji. Ta miałaby przynieść taką reorganizację funkcjonowania transportu zbiorowego, która w połączeniu ze zmianą taryfy (bilety czasowe uprawniające do przesiadek) zaowocowałaby większą odczuwalną częstotliwością kursów, równymi odstępami między kursami (taktowanie), przy zachowaniu podobnej liczby wozokilometrów, a więc zbliżonych kosztów. Jednak na taką prawdziwą optymalizację jak na razie w ZTM reagują jak diabeł na święconą wodę.

Tymczasem przykładów pozytywnych nie trzeba szukać daleko. Na optymalizację stawiają mniejsze miasta. Od 1 marca liczbę kursów po mieście zwiększa dużo mniejsza od Rzeszowa Dębica. Z kolei w porównywalnych ze stolicą Podkarpacia Kielcach od 1 marca będzie obowiązywać zmiana taryfy. Bilet jednorazowy zdrożeje tam co prawda z 3 zł na 3,40 zł (u nas podwyżkę z 3 zł do 3,60 zł wprowadzono w 2019 r.), ale równocześnie stanie się biletem 40-minutowym uprawniającym do przesiadek. Bilet godzinny będzie kosztował zaś 3,60 zł (w Rzeszowie to już aż 4,80 zł). Kierunek zmian jest więc jasny – ma zachęcać do przesiadek. Gwoli ścisłości trzeba jednak dodać, że w Kielcach droższe niż w Rzeszowie będą bilety okresowe. Bilet 30-dniowy będzie tam kosztował 100 zł. U nas wciąż kosztuje 88 zł, co oczywiście też nie jest bez znaczenia. Tyle, że nie każdy jeździ autobusem codziennie, a tylko to skłania do kupowania biletu ważnego przez miesiąc. Dla bardziej okazyjnych pasażerów „marchewki” nie ma.

Jeszcze w czasie styczniowej sesji Rady Miasta wiceprezydent Marek Ustrobiński mówił, że w roku 2020 wozokilometrów realizowanych przez miejski transport jest więcej niż w 2019. Na sugestię radnej Jolanty Kaźmierczak dalszego zwiększania częstotliwości i wydłużania linii zastępca prezydenta zapowiadał, że w ciągu roku możliwe jest zwiększenie liczby wozokilometrów, być może kosztem tych linii, które są mniej obciążone. Czyżby należało do nich „koło” i planowane zmiany były realizacją tych zapowiedzi?

Ambitne plany a rzeczywistość

Kilka dni temu w Zarządzie Transportu Miejskiego odbyło się spotkanie poświęcone przygotowaniom do opracowania dla Rzeszowa nowego planu transportowego na lata 2021-2030. Gościem był Marcin Gromadzki z gdyńskiej firmy konsultingowej PTC – „guru” komunikacji miejskiej w Polsce. W przedstawionej prezentacji i swoich facebookowych wpisach Gromadzki oceniał funkcjonowanie rzeszowskiej komunikacji w superlatywach, podkreślając, że przy takiej pozycji startowej przygotowanie innowacyjnej wizji planu transportowego dla Rzeszowa stanowi „nie lada wyzwanie”. Oprócz tego, że gość rozdał kierownictwu ZTM twarzowe szaliki z grafiką przedstawiającą kultowe autobusy Ikarus, przedstawił też prezentację założeń nowego planu. Porównał w niej Rzeszów do Salzburga.

Jak czytamy w prezentacji, jednym z postulowanych przez Marcina Gromadzkiego zadań jest dokończenie „kategoryzacji połączeń komunikacyjnych w oparciu o częstotliwość modułową”. Wszystko przy pełnej synchronizacji rozkładów jazdy dającej pewność kursu częściej niż co 5 minut na trasach obsługiwanych przez więcej niż jedną linię. Ilustracją tej planszy było zdjęcie przedstawiające tablicę przystankową przed Dworcem PKP z wyświetlonymi kursami linii 0A w odstępach co 10 minut… Jak się to wszystko ma do ujawnionych obecnych planów ZTM? Pytanie czysto retoryczne.

Krzysztof Kuchta

  

Redaktor naczelny: Barbara Kędzierska
Wydawca
"Siedem - Barbara Kędzierska"
PORTAL INFORMACJI I OPINII
redakcja@czytajrzeszow.pl
35-026 Rzeszów, ul. Reformacka 4