Dramat mieszkańców. Czy miasto straciło rok, żeby przygotować się na ulewy?

KATEGORIA: MIESZKAŃCY / 23 czerwca 2020

Skutki wczorajszej ulewy na Osiedlu Zalesie.
Materiał mieszkańców.

Wczoraj wieczorem dostaliśmy dramatyczne zdjęcia z kilku miejsc Rzeszowa, gdzie popołudniu przeszła ulewa. Zalane ulice, wezbrane potoki, błoto spływające z sąsiednich wyższych terenów na dopiero co zamieszkane małe domki i szeregówki. Tak było przy ul. Spacerowej, Robotniczej i pobliskich. Podobnie było na osiedlu Matysówka. To prawdziwy dramat mieszkańców. Część z nich, do których opinii dotarliśmy, nie ukrywała, że mają także wielki żal do miasta. Według nich rzeszowski ratusz przegrywa walkę z nawałnicami i podtopieniami niektórych osiedli, ale po części na własne życzenie.

– Miasto wydaje kolejne decyzje budowlane chyba nie dokonując szerszej analizy skutków takiej zabudowy. Coraz więcej terenów ma być utwardzanych, wody opadowe nie mają gdzie wsiąkać, a kanalizacja deszczowa albo nie istnieje albo ma zbyt małą wydajność. Dotyczy to np. terenu nad ul. Spacerową. Skutek jest taki, że woda spoza naszych działek zalewa nas i nasz dobytek. Na przykład wczoraj straciłam wszystko, co z takim trudem wykonałam na mojej niewielkiej działce szeregówki. Dziś to po prostu bagno, które się wdziera do domu przez taras – żaliła się mieszkanka przy ul. Spacerowej.

Skutki wczorajszej ulewy na Osiedlu Zalesie.
Materiał mieszkańców.

Inni mieszkańcy podkreślają, że obfite wiosenne ulewy stały się już czymś normalnym i władze miasta nie mogą problemu bagatelizować lub odwoływać się do nieprzewidywalności pogody. Muszą nauczyć się lepiej przeciwdziałać skutkom takich ulew, a mieszkańcy mają prawo się tego domagać.

– W zeszłym roku tyle w ratuszu dyskutowano o programie wsparcia mieszkańców w budowaniu przydomowych instalacji retencyjnych. I co? Gdzie ten program? – pytała się inna rozgoryczona mieszkanka. – Wczoraj nie było szansy, żeby kanalizacja odebrała wodę z dachu przy takiej ulewie. Chciałam w tym roku kupić przynajmniej parę małych stojących zbiorników na deszczówkę ale dostarczane są one do sklepów w tak małej liczbie, że zaraz znikają i praktycznie są nie do kupienia. Natomiast na montaż większego podziemnego zbiornika w tej chwili mnie nie stać.

A można było ograniczyć skutki ulew…

W tym miejscu musimy przypomnieć, że w czerwcu zeszłego roku po wiosennych ulewach radni Prawa i Sprawiedliwości w Rzeszowie zaproponowali stworzenie miejskiego programu dofinansowania montażu przydomowych zbiorników retencyjnych. Radni proprezydenckich klubów szybko skrytykowali wtedy ten pomysł. Radny Konrad Fijołek z Rozwoju Rzeszowa określił go mianem „trzech dołków z komarami na krzyż”. Jolanta Kazimierczak z PO natomiast sprzeciwiła się dopłatom z budzeniu miasta na ten cel i przeforsowała zmiany w przyjętej przez radę miasta Rzeszowa uchwale, aby program był finansowany nie przez miasto, tylko przez samorząd województwa i programy unijne.

Przykład przydomowej instalacji retencyjnej.

Spytaliśmy, jednego z pomysłodawców tamtego programu małej retencji, szefa klubu radnych PiS Marcina Fijołka, co dalej z działaniami miasta w tej sprawie.

– Działania radnych PO i Rozwoju Rzeszowa skutecznie zablokowały program rozwoju małej retencji w Rzeszowie, który zaproponowaliśmy. Rozdrobnienie i sieciowość naszego programu pozwalała na to, aby realizować go od ręki, stopniowo i przy zaangażowaniu stosunkowo niewielkich funduszy budżetu miasta. Jednostronne odesłanie jego finansowania do instytucji wojewódzkich i centralnych według mnie spowodowało, że Rzeszów stracił kolejny rok na rozwiązanie palącego problemu. Gdy teraz patrzę na wielkie szkody, jakie ostatnie ulewy wyrządziły mieszkańcom, to zastanawiam się, czy dziś nie jest wstyd radnym PO i Rozwoju Rzeszowa – powiedział nam Marcin Fijołek z PiS.

Prezydencki projekt światełkiem w tunelu…

Trzeba zauważyć, że pomysł wspierania budowy przydomowych zbiorników na deszczówkę także w wymiarze ogólnopolskim nie zdobył sobie popularności wśród polityków Platformy Obywatelskiej i lewicy. Miesiąc temu prezydent Andrzej Duda ogłosił, że chce zaproponować ogólnopolski program małej retencji, w którym mieszkańcy na jego realizację dostawaliby wsparcie z funduszy publicznych. O dziwo, propozycja prezydenta została także wyśmiana przez polityków wymienionych formacji.

Odkładając spory polityczne na bok trzeba zauważyć, że powstanie programu małej retencji jest w Polsce niezbędne. Oczywiście nie rozwiąże on w całości problemu i należy go traktować jako jedną ze składowych szerszego programu retencji i mądrego gospodarowanie wodą deszczową zarówno przez państwo jak i przez samorządy. Obecnie w Polsce jedynie 6 proc. wód deszczowych jest zagospodarowywana. W Hiszpanii jest to aż 45 proc. Dzięki temu kraj ten nie ma większych problemów z zapewnieniem sobie wody w suchych miesiącach letnich. A Polska, mimo znacznie większych opadów, ma z tym poważny problem.

Red.

  

Redaktor naczelny: Barbara Kędzierska
Wydawca
"Siedem - Barbara Kędzierska"
PORTAL INFORMACJI I OPINII
redakcja@czytajrzeszow.pl
35-026 Rzeszów, ul. Reformacka 4