„Okrągła kładka to zła wizytówka”. Prezydent spotkał się z mieszkańcami

KATEGORIA: MIESZKAŃCY / 1 sierpnia 2018

Fot. Paweł Bialic

Kiedy w listopadzie 2012 roku oddano do użytku okrągłą kładkę nad al. Piłsudskiego, władze Rzeszowa szczyciły się tym, że jej drewniane elementy wykonano z afrykańskiego drewna azobe bongossi – jednego z najtwardszych i najodporniejszych na świecie. Sprowadzono je aż z Kamerunu. Z tego egzotycznego materiału wykonano podłoże, drewniane poręcze, siedziska i donice. Po 6 latach okazało się, że nawet tak mocne drewno przegrywa z warunkami klimatycznymi. Widać to zwłaszcza na poręczach kładki, gdzie drewno rozeschło się i powyginało, a w niektórych miejscach jest odłupane.

Fot. Paweł Bialic

Fot. Paweł Bialic

Fot. Paweł Bialic

Osoby, które korzystają z kładki zwracają także uwagę na inny problem. Na piątkowym spotkaniu prezydenta Rzeszowa z mieszkańcami osiedli Kotuli i Krakowska Południe, jeden z mieszkańców stwierdził, że poręcze w obecnym kształcie są niepraktyczne – zbyt grube i niewygodne.

- Trzeba chyba mieć rękę King Konga żeby się tego chwycić – powiedział dosadnie pan Ryszard. Mieszkaniec osiedla Kotuli zaproponował, żeby nowe poręcze wykonać z chromoniklu.

Ratusz zapewnia, że do końca sierpnia poręcze przy kładce zostaną naprawione. Zapytaliśmy na czym będzie polegać ta naprawa i czy miasto uwzględni propozycje mieszkańca osiedla Kotuli.

- Naprawa obejmie wymianę zniszczonych drewnianych fragmentów. Nie będziemy zmieniać całych poręczy – wyjaśnia Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta Rzeszowa.

Fot. Paweł Bialic

Fot. Paweł Bialic

Podczas rozmowy zwróciliśmy także uwagę na inny problem dotyczący kładki, o którym napisał jeden z Czytelników czytajrzeszow.pl. „Zauważyłem, że od jakiegoś czasu okrągła kładka stała się ulubionym miejscem dla ludzi z marginesu społecznego. Niedawno, gdy przechodziliśmy tam z żoną, z niesmakiem obserwowaliśmy bójkę dwóch panów, którzy delikatnie mówiąc, byli mocno po spożyciu alkoholu. Dlaczego w pobliżu nie było straży miejskiej, która powinna interweniować? Czy tak ma wyglądać wizytówka miasta?” – skarżył się w mailu do redakcji pan Marek.

- Miasto też dostało podobne sygnały, dlatego przekazaliśmy sprawę straży miejskiej, która teraz częściej patroluje okolice kładki – przyznaje Maciej Chłodnicki.

Przypomnijmy, że okrągła kładka kosztowała budżet miasta 12,5 mln zł. Koszty przebudowy instalacji podziemnych (gazowych, elektrycznych, światłowodowych) zostały pokryte przez spółki zarządzające tymi mediami i wyniosły prawie pół miliona zł. Sama uroczystość otwarcia kładki urządzona z wielką fetą przez prezydenta Ferenca kosztowało 52 tys. zł.

Po kilku latach można też dokonać oceny czy kładka rozwiązała jakieś problemy komunikacyjne. Wydaje się, że nie. Owszem, zlikwidowano jedną sygnalizację świetlną i przejście dla pieszych między urzędem wojewódzkim i bankiem PKO, co teoretycznie miało nieco usprawnić ruch. Pod kładką tworzą się jednak codziennie korki. Bardzo często dochodzi tu do wypadków i kolizji z udziałem samochodów próbujących skręcić z al. Piłsudskiego w ul. Grunwaldzką lub odwrotnie. Rozwiązania tych problemów nie widać.

Pierwotnie pod kładką miała zresztą funkcjonować rozbudowana sygnalizacja świetlna, ale władze miasta zdały sobie sprawę, że to jeszcze bardziej ograniczyłoby płynność ruchu na al. Piłsudskiego. Dlatego, dopiero co zbudowaną sygnalizację po otwarciu kładki szybko zdemontowano.

Red.

  

Redaktor naczelny: Barbara Kędzierska
Wydawca
"Siedem - Barbara Kędzierska"
PORTAL INFORMACJI I OPINII
redakcja@czytajrzeszow.pl
35-026 Rzeszów, ul. Reformacka 4