Dlaczego Konfederacja i PiS nie dogadują się? Wyborcy zdecydują sami

KATEGORIA: POLITYKA / 9 lipca 2020

Krzysztof Bosak/Konfederacja
Fot. Paweł Bialic

Jakie ruchy i rozmowy odbywają się za kulisami sceny politycznej pomiędzy Konfederacją, a innymi podmiotami tej sceny? Jak wpłynie to na niedzielne wybory prezydenckie, ale jeszcze bardziej, jak wpłynie to na najbliższy rok wydarzeń w Polsce?

Wszyscy widzimy, jak najważniejsi politycy PO nie szczędzą komplementów Konfederacji i marzą o chwilowym zbliżeniu z nią. Większości z liberałów nie przeszkadza, że jeszcze dwa tygodnie wcześniej formacja radykalnej prawicy była dla nich nie do przyjęcia, wręcz wstrętna. W grę wchodzi jednak teraz zwiększenie szans wyborczych Rafała Trzaskowskiego, więc jak to się mówi: „choćby z diabłem”.

Tymczasem politycy Konfederacji nie są tak naiwni, aby wyobraża sobie zgodną współpracę z obozem liberalno-lewicowym, z którego wcześniej padały wezwania do delegalizacji niektórych środowisk budujących elektorat Krzysztofa Bosaka. Konfederaci znacznie chętniej dogadaliby się z PiS-em. Nieśmiałe rozmowy, które wcześniej były prowadzone pomiędzy ważnymi politykami obu formacji nie przyniosły jednak efektu. Przyczyną fiaska rozmów miał być brak zgody kierownictwa PiS na realizację co najmniej jednego z kluczowych postulatów programowych Konfederacji.

Po pierwszej turze wyborów prezydenckich w PiS-ie nadal nie widać entuzjazmu do formalnych rozmów z obozem Krzysztofa Bosaka.

Wczoraj prezydent Andrzej Duda zaproponował objęcie patronatem powstania takiej „koalicji spraw polskich”. Krok ten zwrócony jest nie tylko do wyborców i polityków Konfederacji ale także do części PSL. Czy jednak to wystarczy? Musiałby na to odpowiedzieć przede wszystkim i PiS, i Konfederacja.

Chcą postawić PiS w sytuacji bez wyjścia

Jak dotychczas przed kluczowym głosowaniem w drugiej turze wyborów prezydenckich praktycznie wszyscy liderzy Konfederacji z wielkim dystansem wypowiadają się o kandydaturze Andrzeja Dudy. Chyba najmniej negatywny komentarz w sprawie reelekcji prezydenta padł w ubiegłotygodniowym wywiadzie u Roberta Mazurka, kiedy Krzysztof Bosak zapowiedział, że z bólem weźmie udział w drugiej turze wyborów, odda ważny głos, ale na pewno nie zagłosuje na Rafała Trzaskowskiego – i tyle, ani słowa więcej. Są jednak i tacy politycy Konfederacji, którzy zapowiadają coś dokładnie odwrotnego. Te różnice w postawie polityków Konfederacji w pewnym przybliżeniu można wiązać z różnymi akcentami poglądów ujawnianymi od dawna przez narodowców i korwinowców.

Frustracja ogółu konfederatów jest zrozumiała. Uważali oni, że Prawo i Sprawiedliwość jako partia o do pewnego stopnia podobnych poglądach ideowych do Konfederacji już dawno powinna wykazać się większą otwartością na realizowanie także wspólnej polityki. Od początku tej kadencji, gdy formacja Bosaka i Korwina weszła do sejmu, takie porozumienie nie nastąpiło. PiS dysponował samodzielną większością ale kolejnym powodem braku współpracy stały się obawy strony rządowej przed kłopotami w takiej koalicji z realizacją polityki bezpieczeństwa opartej o Stany Zjednoczone.

Konfederacja nie zamierza więc udzielić teraz poparcia Andrzejowi Dudzie i ma to postawić PiS pod ścianą. Przekaz można odczytać tak: gdy przegracie wybory prezydenckie, to zaczniecie nas traktować poważnie i wejdziecie z nami w realną współpracę.

W tym scenariuszu stracą i PiS i Konfederacja

Powyższe założenie konfederatów pozornie wydaje się logiczne ale ma jedną bardzo słabą stronę. Załóżmy zatem, że wybory prezydenckie rzeczywiście wygrałby Rafał Trzaskowski. Wtedy w polskiej polityce możliwe byłyby tylko dwa scenariusze.

Pierwszą możliwością jest powstanie większości parlamentarnej mającej poparcie nowego prezydenta elekta. Żeby powstał taki rząd, musieliby się na stałe dogadać: Gowin, Bosak, Braun, Korwin-Mikke, Kosiniak-Kamysz, Budka, Scheuring-Wielgus, Śmiszek, Senyszyn i Zandberg. To utopia!

Drugą możliwością jest powstanie większości parlamentarnej zdolnej odrzucać weta nowego prezydenta elekta czyli 3/5 posłów. Nawet łącznie – PiS i Konfederacja nie uzbierają takiej większości, a nikt więcej (także PSL) do takiej koalicji nie dołączy.

Niemożność zrealizowania żadnej z tych dróg oznacza potężny kryzys polityczny i przyśpieszone wybory parlamentarne. Nowy sejm znajdzie się jednak przed identycznym zadaniem. Niektórzy na pewno myślą, że Lewica, PO, PSL i zapowiadana nowa partia Hołowni mogliby zdobyć w wyborach parlamentarnych większość zdolną współrządzić z Trzaskowskim. Bez Konfederacji i bez PiS-u. To możliwe ale jedynie pod warunkiem, że duża cześć wyborców odwróciłaby się od PiS-u i poparła Hołownię. Dlaczego jednak mieliby to zrobić? Przecież ta (ewentualna) nowa partia Hołowni już teraz przez wyborców prawicy odczytywana jest jednoznacznie jako PO-bis i produkt TVN-u.

Wielka mobilizacja wyborcza narastająca od kilku lat w Polsce po wszystkich stronach sceny społecznej pokazuje raczej, że elektoraty w naszym społeczeństwie są bardzo świadome, ugruntowane, a ich przepływy zachodzą głównie wewnątrz dwóch głównych, wielkich obozów: po lewicy i po prawicy. Nie należy się więc spodziewać, że nowe wybory parlamentarne zmieniłyby układ w sejmie w sposób rewolucyjny i pat na linii sejm, senat, prezydent tylko by narastał.

5 minut Konfederacji

Wybór Trzaskowskiego na prezydenta prowadzi zatem do poważnych kłopotów nie tylko dla PiS-u, nie tylko dla Konfederacji, ale generalnie (niezależnie od osobistego nastawienia każdego z nas do kandydata PO) dla całej gospodarki i spokojnego życia nas wszystkich.

Andrzej Duda logicznie więc ze swojego punktu widzenia zauważył, że prawica różnych nurtów powinna intensywniej szukać nici porozumienia. Czas gra jednak na jej niekorzyść. W Konfederacji duża cześć działaczy jak i jej wyborcy to ludzie młodzi, a to nie sprzyja analizom na przyszłość i często powoduje podejmowanie decyzji na tu i teraz pod wpływem impulsu. A dołóżmy do tego jeszcze doktrynalną niechęć do PiS-u takich liderów jak Korwin-Mikke. Tylko niewielka część sympatyków środowiska radykalnej prawicy (choćby UPR, liderzy Marszu Niepodległości, niektórzy publicyści itp.) zdecydowało się na bardziej wyraźne poparcie obecnego prezydenta RP.

Andrzej Duda mimo wyrównanych sondaży wciąż jednak jest faworytem drugiej tury – czy się to komuś podoba, czy nie. Co, jeśli wygra wybory?

W drugiej kadencji, nie mogąc kandydować po raz trzeci, prezydent będzie miał zapewne większe pole manewru dla swoich własnych inicjatyw. Być może chęć patronatu nad powstaniem szerszej koalicji „narodowej” przybierze wtedy realne kształty. Tak naprawdę jednak teraz nie ma na to wpływu ani Konfederacja, ani PiS. Zadecydują zwykli wyborcy.

Szahin

  

Redaktor naczelny: Barbara Kędzierska
Wydawca
"Siedem - Barbara Kędzierska"
PORTAL INFORMACJI I OPINII
redakcja@czytajrzeszow.pl
35-026 Rzeszów, ul. Reformacka 4