Sąd przywraca marsz, SLD cofa poparcie dla Ferenca, czy jemu to zaszkodzi?

KATEGORIA: POLITYKA / 8 czerwca 2019

Fot. Barbara Kędzierska

W sobotę Sąd Okręgowy w Rzeszowie rozpatrzył skargę organizatorów II Marszu Równości na decyzję prezydenta Ferenca zakazującą tej demonstracji. Sąd przychylił się do skargi, w związku z czym zakaz został uchylony. Zarówno termin marszu LGBT, jak i zaplanowanych na ten dzień kontrdemonstracji pozostaje nadal aktualny. Postanowienie Sądu Okręgowego nie jest prawomocne, a ratusz ma możliwość odwołania się od tej decyzji do Sądu Apelacyjnego. Teraz ruch pozostaje po stronie prezydenta – jeśli się odwoła, ostateczna decyzja czy marsz i kontrdemonstracje się odbędą, odciągnie się nieco.

Również w sobotę stało się jednak także coś innego. Coś, co do tej pory wydawało się nieprawdopodobne. Przedstawicielka władz krajowych Sojuszu Lewicy Demokratycznej (SLD) Anna-Maria Żukowska zakomunikowała w Warszawie ubolewanie z faktu przynależności Tadeusza Ferenca do SLD i zapowiedziała, że partia absolutnie nie poprze prezydenta Rzeszowa w nadchodzących wyborach parlamentarnych.

Tadeuszowi Ferencowi do tej pory sprytnie udawało się łączyć poparcie lewicowych środowisk i poparcie ważnych ludzi rzeszowskiego Kościoła. Efektem było przygniatające poparcie w kolejnych wyborach samorządowych. Znamienne były np. wyniki wyborów samorządowych w zeszłym roku. Część rzeszowskich wyborców prawicy, którzy w wyborach do sejmiku województwa zagłosowali na listę PiS, w wyborach miejskich nie poparło kandydatów tej partii, tylko Tadeusza Ferenca i całą jego ekipę.

Czy obecna decyzja SLD oznacza stratę dla prezydenta Rzeszowa? Wydaje się, że nie. Tadeusz Ferenc do tej pory starał się odczytywać przeważające nastroje społeczne i zwykle udawało mu się. Nawet gdy wspierał bezładne budownictwo deweloperów w Rzeszowie kosztem ładu przestrzennego, zdobywał sobie zwolenników chęcią szybkiego rozwoju miasta. Teraz również odczytał, że większość ludzi jest niechętna marszom, na których dochodzi do antyreligijnych i obyczajowych ekscesów. Prezydent stanął w roli odpowiedzialnego gospodarza i zajął podobnie krytyczne stanowisko w sprawie marszu, co rzeszowscy radni PiS.

W reakcji prezydenta na marsz równości być może jednak nie chodziło głównie o to, czy jego zakaz będzie utrzymany w mocy, czy też ostatecznie uchylony i marsz się odbędzie. O wiele dłużej w pamięci społecznej pozostanie opowiedzenie się prezydenta za spokojem publicznym. Jeśli Tadeusz Ferenc w jakikolwiek sposób będzie chciał kontynuować swoją (lub swoich następców) karierę polityczna, to może się to bardzo przydać. Nie musi mieć wtedy formalnego poparcia lewicy. Zwróci się do elektoratu trochę mniej skrajnego: wyborców Platformy Obywatelskiej, czy nawet Polskiego Stronnictwa Ludowego.

Czy naprawdę trudno sobie wyobrazić, że Ferenc mógłby nawet wystartować do parlamentu z poparciem którejś z tych partii? Wielokrotnie udzielał przecież wsparcia politykom tych środowisk: Komorowskiemu, Łukacijewskiej, Schetynie… A przecież partie te bardzo potrzebują teraz kandydatur popularnych samorządowców do jesiennych wyborów – prezydenta Ferenca lub kogoś z jego namaszczenia.

Protesty lewicy niewiele dziś znaczą. Zwłaszcza, że lewica przez 16 lat czerpała profity z bycia zapleczem prezydentury Tadeusza Ferenca. Przez ten czas jakoś nie przeszkadzała jej bliska i czytelna współpraca jej lidera z najważniejszymi osobami rzeszowskiego Kościoła. Miło było korzystać z poparcia tak znacznych osób. Teraz, gdy prezydent trochę czując atmosferę społeczną, trochę być może pod wpływem głosów Kościoła, podważył ideologiczne zasady swojej formacji i wydał zakaz marszu LGBT, to lewica podniosła rwetes. Środowiska te powinny zrozumieć, że gdy dla władzy tak długo wchodzi się w tak dalekie kompromisy, to nie ma co płakać, że ktoś inny może zyskać duży wpływ na decyzje, choćby te decyzje były tymczasowe i iluzoryczne.

Tadeusz Ferenc zagrał bardzo ryzykownie ale wizerunkowo wśród mieszkańców raczej nie stracił. Marsz równości w Rzeszowie najprawdopodobniej uzyska w końcu status legalności, a wielu z oponentów powyższego sporu być może spotka się w jego trakcie w Rzeszowie.

Barbara Kędzierska

Na zdjęciu Wiesław Buż szef Podkarpackiego SLD oraz wiceprzewodniczący Rady Miasta Rzeszowa z ramienia klubu Rozwój Rzeszowa Tadeusza Ferenca. Buż zabrał głos podczas środowego (5 maja) protestu na rzeszowskim Rynku w sprawie zakazu II Marszu Równości, przeciwko decyzji prezydenta Rzeszowa Tadeusza Ferenca.
Fot. Paweł Bialic

  

Redaktor naczelny: Barbara Kędzierska
Wydawca
"Siedem - Barbara Kędzierska"
PORTAL INFORMACJI I OPINII
redakcja@czytajrzeszow.pl
35-026 Rzeszów, ul. Reformacka 4