Właściciel kantoru kontra policja. „Napad” czy nieporozumienie?

KATEGORIA: BEZPIECZEŃSTWO / 11 lutego 2020

Policyjna akcja z 23 stycznia
Fot. Pan Artur, Czytelnik CzytajRzeszów.pl

Jak informowaliśmy TUTAJ, 23 stycznia w rejonie ulicy Asnyka i alei Piłsudskiego w Rzeszowie miała miejsce niecodzienna akcja z udziałem rzeszowskiej policji. Okazuje się, że w sprawie pojawiły się nowe okoliczności i jest ona jeszcze bardziej skomplikowana niż mogło wydawać się na początku.

Przypomnijmy że w tym dniu około godziny 21.00 skierowano wszystkie siły policyjne do centrum Rzeszowa w związku ze zgłoszeniem o napadzie na pobliski kantor wymiany walut. Według informacji podawanych przez Komendę Wojewódzką Policji w Rzeszowie, za napastników mających dokonać napadu z bronią w ręku wzięto przez pomyłkę nieumundurowanych funkcjonariuszy policji, którzy wykonywali czynności operacyjne w odrębnej sprawie.

Inną wersję wydarzeń przedstawia jednak właściciel kantoru przy ul. Asnyka, w którym miało dojść do rzekomej próby rabunku. Na filmie zamieszczonym m.in. na kanale YouTube kontrowersyjnego biznesmena Zbigniewa Stonogi, właściciel kantoru twierdzi, że próba napadu faktycznie miała miejsce i odpowiadali za nią wspomniani już funkcjonariusze policji „w cywilu”.

Na filmie widzimy m.in. nagrania z kamer pokazujące zdarzenia mające miejsce na wyjeździe z kantoru przy ul. Asnyka. Widać na nich jak dwóch mężczyzn podchodzi do samochodu i po chwili dochodzi do szarpaniny pomiędzy jednym z tych mężczyzn, a kierowcą samochodu. Na nagraniu widzimy również jak jeden z mężczyzn wyciąga i odbezpiecza broń. Według relacji właściciela kantoru wspomnianym samochodem podróżowali pracownicy kantoru, którzy mieli przewozić pieniądze do innego punktu, a rzekomi napastnicy mieli wycelować gaz pieprzowy w kierowcę, który w związku z tym zaczął się bronić i próbował wrócić w pobliże wejścia do kantoru aby nacisnąć przycisk awaryjny powiadamiający ochronę o napadzie. Udało mu się oswobodzić z rąk mężczyzn zatrzymujących samochód i rozpocząć ucieczkę. Drugi mężczyzna z samochodu zdaniem właściciela kantoru wybiegł na pomoc swojemu partnerowi, jednak widząc odbezpieczoną broń, zaczął biec w kierunku komisariatu policji na Dworcu Głównym.

W samochodzie znajdowały się również dwie kobiety, które widząc całą sytuację zadzwoniły na policję zgłaszając napad na kantor. Zgłoszenie na policję o napadzie przekazał również właściciel kantoru, który dowiedział się o całym zdarzeniu od pracowników kantoru.

Po krótkiej chwili od zgłoszenia, na miejsce zdarzenia przyjechały zawiadomione o napadzie na kantor siły policyjne, którym udało się zatrzymać uciekających pracowników kantoru i jak się później okazało dwaj mężczyźni, którzy mieli próbować ich zatrzymać byli funkcjonariuszami policji. Jak twierdzi właściciel kantoru po przyjeździe na miejsce zdarzenia policjanci mieli dziwnie się zachowywać, nie udzielać mu informacji na temat tożsamości funkcjonariuszy policji, którzy mieli dokonać zdaniem właściciela kantoru napadu na jego pracowników. Oprócz tego funkcjonariusze policji mieli grozić mu deportacją oraz używać rasistowskich określeń w związku z jego wschodnim akcentem.

Właściciel kantoru po tym jak funkcjonariusze na miejscu zdarzenia nie chcieli przyjąć zgłoszenia o napadzie na kantor tłumacząc, że mężczyznami, którzy próbowali zatrzymać samochód z pracownikami kantoru byli policjanci, postanowił wyjaśnić sprawę w siedzibie Komendy Miejskiej Policji przy ul. Jagiellońskiej. Tam, jak twierdzi właściciel kantoru, policjanci nie chcieli przyjąć od niego zgłoszenia o napadzie na kantor twierdząc, że nie ma do tego podstaw. Po powrocie do kantoru zastał on policjantów, którzy próbowali zabezpieczyć nagrania z monitoringu, na których widać całą akcję. Mimo próśb o opuszczenie lokalu, policjanci zdaniem właściciela kantoru zabezpieczyli nagrania z kamer, a także telefon i laptop. Z wersji właściciela kantoru policjantom nie podobało się, że pracownicy kantoru nagrywają czynności policjantów wykonywane w placówce. Miało również dojść do skucia właściciela kajdankami oraz przemocy fizycznej. Według właściciela kantoru policjanci próbowali zatuszować próbę napadu, za który mieli odpowiadać policjanci w cywilu.

To oczywiście wersja wydarzeń przedstawiona przez właściciela kantoru. Do tego należy dodać drugi film, na którym bratanek właściciela kantoru i zarazem jego pracownik informuje, że w wyniku całego zdarzenia z 23 stycznia doznał urazu złamania nogi w trzech miejscach.

Oświadczenie policji

A jak na te bardzo poważne oskarżenia odpowiada rzeszowska policja? Zdaniem rzecznika prasowego Komendy Miejskiej Policji w Rzeszowie nadkom. Adama Szeląga, film z udziałem właściciela kantoru nie pokazuje całej prawdy jeżeli chodzi o wydarzenia z 23 stycznia i przez to przekaz dotyczący całej sytuacji może być zmanipulowany. Według oświadczenia rzecznika KMP w Rzeszowie działania funkcjonariuszy policji, których właściciel kantoru uważa za napastników, którzy chcieli okraść jego pracowników, dotyczyły sprawy zaginięcia 14-latka. Poniżej całe oświadczenie przesłane przez rzecznika prasowego Komendy Miejskiej Policji w Rzeszowie nadkom. Adama Szeląga, w którym poruszono kwestię zdarzeń mających miejsce feralnego 23 stycznia.

„23 stycznia ok. godz. 21.00 policjanci z Komendy Miejskiej Policji w Rzeszowie prowadzili czynności w związku z zaginięciem 14-latka. Z informacji uzyskanych od matki chłopca, wynikało, że chłopiec może znajdować się w okolicy dworca, w towarzystwie kolegów poruszających się czarnym samochodem. Informację tę sprawdzali nieumundurowani funkcjonariusze. W rejonie dworca nie zastali jednak poszukiwanego nastolatka.

W tym czasie z wewnętrznego parkingu przy ul. Asnyka wyjechał czarny samochód. Ponieważ było w nim kilka osób, policjanci chcieli sprawdzić, czy w środku jest zaginiony 14-latek. Podeszli do auta – czarnego audi. Policjant, który podszedł do samochodu od strony kierowcy, w momencie informowania, że jest policjantem, nieoczekiwanie został zaatakowany przez kierowcę, który zadał mu kilka uderzeń w twarz, po czym próbował uciekać.

Policjanci próbowali obezwładnić mężczyznę. Mimo słów, że są funkcjonariuszami i wezwań do stosowania się do poleceń, mężczyzna nie reagował. Był agresywny, uderzał policjantów. Z samochodu wysiadł też pasażer, który także atakował interweniujących policjantów. Funkcjonariusze mieli więc prawo przypuszczać, że mężczyźni mogą mieć związek z przestępstwem, choćby uprowadzenia nastolatka, dlatego jeden z policjantów wyciągnął broń służbową, ale broń nie została użyta.

Obaj mężczyźni (obywatele polscy narodowości ukraińskiej), zostali zatrzymani przez innych policjantów, którzy zostali przyjechali na miejsce, w związku ze zgłoszeniem o napadzie na kantor, jakie wpłynęło do dyżurnego Policji.

Zaatakowani policjanci odnieśli obrażenia, trafili do szpitala, gdzie udzielono im pomocy medycznej.

Podczas czynności prowadzonych na miejscu, do policjantów podszedł mężczyzna, który przedstawił się jako właściciel kantoru. Twierdził, że doszło do napadu na jego kantor, podczas którego padły strzały. Policjant prowadzący na miejscu czynności przekonywał mężczyznę, że nie doszło do napadu i użycia broni, nic na to nie wskazuje. Właściciel był nieustępliwy, upierał się, że do takiego zdarzenia doszło, w związku z tym, funkcjonariusz pouczył go, że może złożyć zawiadomienie o przestępstwie.

Właściciel kantoru w komendzie zachowywał się prowokacyjnie, a gdy policjanci zwrócili się do niego z prośbą o udostępnienie nagrań monitoringu stwierdził, że do jutra zostaną skasowane. Wobec takiego oświadczenia, policjanci zdecydowali o konieczności zabezpieczenia nagrań, kluczowych dla wyjaśnienia sprawy. Pracownik kantoru odmówił wydania rejestratora. Również właściciel, który przyjechał do kantoru odmówił wpuszczenia policjantów do pomieszczeń. Nie reagował, mimo pouczeń, że utrudnia czynności służbowe. Ostatecznie mężczyzna został zatrzymany. Policjanci zabezpieczyli laptop, rejestrator i dwa telefony komórkowe.

Do sprawy zatrzymano łącznie czterech mężczyzn. Dwóch z nich, kierowca i pasażer audi usłyszeli zarzut naruszenia nietykalności cielesnej policjantów. Właściciel i pracownik kantoru usłyszeli zarzuty zmuszania funkcjonariuszy do zaniechania prawnej czynności służbowej, kierowania gróźb karalnych oraz utrudniania czynności w celu uniknięcia odpowiedzialności karnej. W sprawie prowadzone jest postępowanie przygotowawcze, materiały przekazano do Prokuratury Rejonowej dla miasta Rzeszów.

Dla wyjaśnienia przebiegu interwencji i oceny prawidłowości podejmowanych czynności służbowych, Komendant Miejski Policji w Rzeszowie zdecydował o wszczęciu czynności wyjaśniających. Nagranie opublikowane w Internecie to bez wątpienia próba wpłynięcia na opinię publiczną i decyzje podejmowane przez organy ścigania i wymiar sprawiedliwości.”

Ocenę tych wydarzeń pozostawiamy Czytelnikom.

Wokul

  

Redaktor naczelny: Barbara Kędzierska
Wydawca
"Siedem - Barbara Kędzierska"
PORTAL INFORMACJI I OPINII
redakcja@czytajrzeszow.pl
35-026 Rzeszów, ul. Reformacka 4