Konrad Fijołek pozornie na wesoło. Zaskakujący efekt najazdu polityków opozycji

KATEGORIA: POLITYKA / 28 kwietnia 2021

Graficzny komentarz jednego z rzeszowian do ostatnich wydarzeń kampanii wyborczej.
Fot. Scrin z popularnego wśród rzeszowian profilu FB „Sąsiedzi Rzeszów”.

„Nie przenoście nam Rzeszowa do Wrocławia” chciałoby się rzec parafrazując słowa znanej piosenki. Odnosi się to oczywiście do efektów kampanii wyborczej Konrada Fijołka. Jest też związane z masowym już najazdem na Rzeszów różnych przedstawicieli zjednoczonej opozycji, która to właśnie Fijołka poparła w wyborach na prezydenta Rzeszowa.

Fijołek od startu swojej kampanii, poza czytelną dla mnie usilną próbą odwrócenia w pamięci rzeszowian niektórych swoich dotychczasowych „dokonań” w ramach wspierania polityki Tadeusza Ferenca, chce przedstawiać się jako kandydat obywatelski, niezależny, człowiek stąd, człowiek dialogu z mieszkańcami. Osoba, która Rzeszów chce oderwać od wielkiej polityki. Tymczasem to właśnie w jego kampanii najbardziej widoczny jest wpływ tej wielkiej ogólnopolskiej polityki. Ale czy interesom Rzeszowa to pomoże?

Efekt coraz bardziej irytujący

Politycy z ogólnopolskiej sceny politycznej, którymi obstawia się Konrad Fijołek nawet nie kryją, że Rzeszów i trwająca tu kampania wyborcza jest dla nich okazją do „zbicia” kapitału w politycznej walce o ponowne przejęcie władzy w Polsce. Występując u boku Fijołka prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski powiedział wprost, że wybory w Rzeszowie nie są „bitwą o Rzeszów, a bitwą o Polskę”. W podobnym tonie wyraził się szef Platformy Obywatelskiej Borys Budka, myśląc zresztą przez moment, że jest we Wrocławiu. Lider PO zaplanował nawet jednorazowy przyjazd do Rzeszowa Rady Krajowej swojej partii, by debatować o sytuacji politycznej w Polsce.

Wspierający kandydaturę Fijołka przyjezdni politycy opozycji niezbyt także umieli ukryć, jak pobieżnie tylko są zorientowani w rzeszowskich realiach. Choćby liderka partii Zieloni Małgorzata Trach była pewna, że Konrad Fijołek jest w rzeszowskiej awangardzie starań o obronę zieleni rekreacyjnej i o zieloną agendę dla Rzeszowa (!). Inni politycy, jak wspomniany Borys Budka i dzień później Aleksandra Dulkiewicz myślami byli zupełnie gdzie indziej i zachwalali Fijołka jako kandydata... z Wrocławia.

Po tych ostatnich pomyłkach przyjezdnych polityków i nazwania Rzeszowa Wrocławiem, mieszkańcy naszego miasta na swoich profilach społecznościowych coraz częściej piszą, co sądzą o tej sytuacji. Oczywiście głównie na wesoło, choć można wyczuć też w tych wypowiedziach irytację.

Na jednym z profili opublikowano mem, będący pastiszem plakatu wyborczego Konrada Fijołka i jego hasła wyborczego, które brzmi w oryginale „Rzeszów jest najważniejszy” – choć tak naprawdę również ono jest naśladownictwem hasła wyborczego Jarosława Kaczyńskiego z 2010 r. „Polska jest najważniejsza”. Możecie się domyślić, jakie miasto wstawili twórcy mema w miejsce Rzeszowa na tym plakacie, pojawiły się tam też podobizny polityków opozycji z jak najbardziej prawdziwymi cytatami chwalącymi Fijołka jako prezydenta Wrocławia. A podobnych memów przybywa.

Pomyłki opozycyjnych polityków odbiły się już szerokim echem w Polsce. Obecny wczoraj w Rzeszowie wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Paweł Szefernaker, na wspólnej konferencji z wojewodą podkarpackim Ewą Leniart pozwolić sobie na ironię.

– Bardzo się cieszę, że mam okazję być dziś w Rzeszowie. Pani wojewoda jednoznacznie zapraszała mnie do Rzeszowa, nie do Wrocławia i bardzo się cieszę, że w pięknym mieście Rzeszowie mamy dziś okazję się spotkać – powiedział z lekkim uśmiechem wiceminister Szefernaker.

Jak sprzedać marketingowo niezbyt doświadczonego polityka?

Jak pogodzić Konrada Fijołka przedstawianego jako kandydata „niezależnego”, „lokalnego” i „obywatelskiego” z Konradem Fijołkiem otaczającym się co parę dni przyjeżdżającymi z różnych stron Polski politykami realizującymi swoje partykularne cele partyjne? Zastanawiałam się, skąd taka sprzeczność w wykonaniu jego sztabu. Przecież wyczuwalne jest, że jego kampania „robiona jest marketingowo” przez speców z zewnątrz (z Warszawy?). Dlaczego taki ryzykowny kierunek kampanii został wybrany?

Według mnie powód jest prosty. Marcin Warchoł „zabrał” Fijołkowi Tadeusza Ferenca, który dotąd był jego oparciem. Ewa Leniart z kolei w ciągu kampanii na bieżąco może szafować wpływami w rządzie, zapraszać ministrów, pokazywać ile jest w stanie wywalczyć dla Rzeszowa w stolicy. Konrad Fijołek u progu kampanii w pewnym sensie został na lodzie. I zapewne dlatego jego sztab przywozi mu co kilka dni różnych polityków z innych miast. Co prawda włodarze tych miast ani nie załatwią niczego dla Rzeszowa w rządzie, ani raczej sami nie wesprą finansowo naszego miasta. Z tych ogólnopolskich kontaktów niewiele, poza dobrym słowem, nam rzeszowianom przyjdzie.

Ale w marketingu politycznym to nieważne. Najważniejsze wydaje się być stworzenie wokół Fijołka wrażenia szerokich ogólnopolskich wpływów, które przynajmniej powierzchownie zrównoważą realne możliwości w Warszawie takich kandydatów jak Marcin Warchoł czy Ewa Leniart.

Którzy kandydaci skupieni na Rzeszowie?

Fijołek wielokrotnie podkreślał, jak to nie chce, aby wielcy liderzy „wykorzystywali” miasto w politycznych rozgrywkach. O ile te słowa mogły początkowo brzmieć dla rzeszowian atrakcyjnie, to mam wrażenie, że z dnia na dzień w kampanii coraz bardziej tracą swą moc. Bo mimo tak formułowanych zarzutów, kierowanych do kontrkandydatów Fijołka, to trudno dostrzec wielką politykę w kampanii Ewy Leniart, Marcina Warchoła czy Grzegorza Brauna. Według mnie oni, niezależnie jak każdego można ocenić, znacznie bardziej skupiają się na bieżących sprawach miasta.

Ewa Leniart startuje z niezależnego komitetu wyborczego „Wspólny Dom Rzeszów” choć z poparciem Prawa i Sprawiedliwości, od którego nie stroni i się go nie wypiera. W swojej kampanii prezentuje się jako samodzielna w zarządzaniu ale jednocześnie posiadająca realne wpływy w rządzie. Decyzje natomiast chce podejmować w dialogu z mieszkańcami, by zakończyć okres dominacji władzy w ratuszu.

Marcin Warchoł podkreśla, że „rzucił” legitymację partyjną Solidarnej Polski. Całą swoją kampanię oparł na współpracy z niezależnym aż do bólu, byłym prezydentem Rzeszowa Tadeuszem Ferencem, którego rządy chce kontynuować. Pozostawił sobie przy tym pewne wpływy w rządzie jako bliski współpracownik ministra sprawiedliwości.

I wreszcie Grzegorz Braun, który w kampanii nie zaskakuje próbą zmiany swojego wizerunku. Jest szczery w działaniu i nie kryje swoich (może czasem rażących dla niektórych) poglądów. Wśród rzeszowskich działaczy i byłych samorządowców zbudował sobie grono ekspertów, którymi pokazuje, że jednak ma swoje zaplecze w mieście.

Na ich tle Konrad Fijołek jawi mi się jako najmniej „obywatelski”, najmniej „lokalny” i najmniej „niezależny”, choć przyznaję, marketingowo atrakcyjnie i kolorowo opakowany kandydat. Nie potrafię sobie jednak wyobrazić jego skutecznych rządów dla Rzeszowa przy tak rozpolitykowanym i ostentacyjnie walczącym z rządem zapleczu.

Barbara Kędzierska

  

Redaktor naczelny: Barbara Kędzierska
Wydawca
"Siedem - Barbara Kędzierska"
PORTAL INFORMACJI I OPINII
redakcja@czytajrzeszow.pl
35-026 Rzeszów, ul. Reformacka 4