Awantura o studium dla Rzeszowa. Prezydent przed trudną decyzją

KATEGORIA: MIESZKAŃCY / 1 czerwca 2022

Fot. Paweł Bialic

Okrzyki, wyzwiska, pretensje – tak wyglądała postawa oburzonych mieszkańców w czasie poniedziałkowej (30 maja) dyskusji o projekcie Studium Uwarunkowań i Kierunków Przestrzennych Miasta Rzeszowa. Prezydent Rzeszowa Konrad Fijołek ma ciężki orzech do zgryzienia, bo obecny projekt studium wydaje się nie do zaakceptowania przez mieszkańców kilku osiedli. Z drugiej strony miasto musi uchwalić ten dokument, by poważnie zająć się porządkiem przestrzennym w mieście.

Z Urban Labu do teatru

Jak już informowaliśmy w poniedziałek, dyskusja publiczna o nowym projekcie studium miała odbyć się w Urban Labie przy ul. 3 Maja. Władze miasta nie przygotowały się jednak na tak duże zainteresowaniem ze strony mieszkańców. Miejsca było za mało, dodatkowo w głównej sali nie było klimatyzacji.

- Stolica Innowacji, a zwykłego spotkania zorganizować nie potrafią - słychać było z sali.

Prezentować studium próbowała Barbara Pujdak, dyrektor Biura Rozwoju Miasta Rzeszowa, które odpowiada za projekt studium, jednak mieszkańcy przerywali jej wystąpienie, tym bardziej, że duża część zgromadzonych nie była w stanie usłyszeć jej wystąpienia.

W końcu zdecydowano, aby przenieść spotkanie do Teatru Maska przy ul. Mickiewicza. Tu akurat trzeba przyznać, że urzędnikom dosyć sprawnie i szybko udało się zorganizować spotkanie na sali teatralnej. Jednak całe zamieszanie z nietrafioną lokalizacją w Urban Labie i przenosinami do teatru, tylko potęgowało zdenerwowanie mieszkańców. A było ono już na wysokim poziomie, bo na dyskusję przyszli w zdecydowanej większości ci, którzy są oburzeni nowym projektem studium Rzeszowa.

Mowa tu o mieszkańcach przyłączonych do miasta za rządów Tadeusza Ferenca Budziwoja, Bzianki, Przybyszówki, Białej czy Słociny. Przypomnijmy, że duża część terenów tych osiedli ma być przeznaczona pod zieleń. To może oznaczać problemy z możliwością zabudowy tych terenów. W takim przypadku pozwolenie na budowę będzie można uzyskać na podstawie wniosku o decyzję o warunkach zabudowy. Jeżeli jednak na tych terenach zostaną uchwalone plany zagospodarowania, to całkowicie wykluczy to zabudowę, bo ich zapisy muszą się zgadzać ze studium.

Zielone płuca kosztem mieszkańców?

Mieszkańcy dosyć dobitnie wskazywali podczas spotkania swoje zarzuty do władz miasta. Mówili, że nikt ich nie informował o tym, że trwa projektowanie studium, mimo że prace nad dokumentem ruszyły dwa lata temu. Oprócz tego zarzucali, że kosztem ich działek władze miasta chcą stworzyć zielone płuca dla całego miasta.

- Miasto miało tereny zielone w centrum i oddało je deweloperom, a teraz chce zrobić zieleń na naszych osiedlach i nie pozwolić nam budować – wykrzyczała jedna z osób biorących udział w spotkaniu.

- 25 lat płace podatki za pole, trzymałem ziemię dla córki, żeby postawiła sobie dom, w przyszłym roku bierze ślub, co jej mam powiedzieć? Że ma sobie kupić nową? - pytał z kolei jeden z mieszkańców.

Później zrobiło się jeszcze ostrzej, w stronę prezydenta i urzędników padały różne okrzyki i obelgi.

- Jest pan złodziejem, panie prezydencie - rzucił jeden z uczestników dyskusji.

Głos zabierały również osoby, które podkreślały, że sprzedaż działek w Bziance czy Budziwoju, ale także Białej, miały zabezpieczyć finansowo przyszłość ich rodzin. Tym bardziej, że przed włączeniem tych osiedli do Rzeszowa, padały obietnice mówiące o wzroście wartości tych terenów, a po tym jak w studium przewidziano tam zieleń, ceny za grunty mogą znacznie spaść.

Merytorycznie próbował dyskutować z mieszkańcami prof. dr hab. arch. Piotr Lorens, kierownik Katedry Urbanistyki i Planowania Regionalnego Wydziału Architektury Politechniki Gdańskiej, a także architekt miasta Gdańska, który wchodzi w skład zespołu eksperckiego rzeszowskiego studium. Jego argumenty były jednak wciąż przekrzykiwane i negowane przez mieszkańców.

Znamienna była z kolei nieobecność Janusza Sepioła – architekta miasta Rzeszowa. W zasadzie nikt z władz miasta pytanych o to przez mieszkańców nie umiał odpowiedzieć dlaczego na tak ważnej dyskusji go zabrakło.

Po co studium?

W trakcie spotkania padało również zasadnicze pytanie, po co miasto uchwala nowe studium. Prezydent Rzeszowa Konrad Fijołek wyjaśniał, że dokument ten ma strategiczne znaczenie w gospodarce przestrzennej miasta.

- Po to robimy nowe studium, żeby uporządkować przestrzeń miasta, bo mamy z tym problem, musi się skończyć budowanie wysokich bloków obok domów jednorodzinnych - mówił prezydent Rzeszowa zapewniając, że wszystkie uwagi i zastrzeżenia mieszkańców będą analizowane w trakcie procedury wyłożenia studium.

- Słuchamy dzisiaj Waszych uwag po to, żeby szukać rozwiązań tych problemów - powtarzał prezydent Rzeszowa.

To, że Rzeszów musi mieć nowe studium wskazywała Najwyższa Izba Kontroli w wystąpieniu pokontrolnym dotyczącym zarządzania i utrzymania terenów zielonych w mieście w latach 2015-2020.

W dyskusji udział wziął również rzeszowski radny Prawa i Sprawiedliwości Robert Kultys – szef Komisji Gospodarki Przestrzennej Rady Miasta, który podkreślał, że wskazanie w studium ogromnych połaci zieleni na Budziwoju czy Bziance, to nie tyle chęć zabezpieczenia terenów zielonych w Rzeszowie, ale określenie ilości terenów pod zabudowę zgodnie z prognozą ludnościową Rzeszowa zawartą w projekcie studium, która wskazuje, że w 2045 roku Rzeszów będzie miał niemal 242 tys. mieszkańców.

- W projekcie studium nie można zapisać więcej terenów pod zabudowę niż przewiduje ta prognoza. Inaczej dokument będzie niezgodny z prawem - mówił Kultys.

Trudne decyzje przed prezydentem

Ponad czterogodzinna dyskusja na temat projektu studium raczej nie rozwiązała problemów, a nawet możliwe, że je pogłębiła. Wydaje się, że mieszkańcy Budziwoja czy Bzianki będą walczyć o swoje, w ostatnim czasie stworzyli nawet stronę internetową protestrzeszow.pl w celu złożenia protestu zbiorowego przeciwko planom miasta dotyczącym opracowanego studium zagospodarowania przestrzennego dla miasta Rzeszowa.

- Apelujemy o przyłączenie się do protestu - nie jesteśmy w stanie sfinansować takiej akcji i rozlać jej na cały Rzeszów – a to jest jedyna możliwość zmiany Studium. Pojedyncze UWAGI jakie możemy składać nie wpłyną na decyzję Prezydenta, Radnych czy osób opracowujących ten dokument, którzy zamknęli się na krytykę i nie dopuszczają praktycznie możliwości zmian – takie jest nastawienie osób opracowujących. Trzeba zdać sobie sprawę że walczymy z „górą” która nie chce się ruszyć – tylko kilkutysięczny sprzeciw może spowodować rysę na tym monolicie - napisali już po dyskusji publicznej nad studium mieszkańcy.

Mieszkańcy mogą składać uwagi do projektu do studium do 21 lipca. Potem rozpatrzy je prezydent Rzeszowa, przed którym stoi duże wyzwanie. Z jednej strony ma na szali głosy oburzonych mieszkańców Budziwoja i Bzianki, z drugiej konieczność uchwalenia studium dla całego miasta.

W trakcie spotkania w „Masce” prezydent Fijołek zapowiedział, że odbędzie się kolejna dyskusja publiczna nad studium. Powodem tego jest fakt, że jak zauważył jeden z mieszkańców, spotkanie przeniesione ad hoc do teatru mogło nie spełniać ustawowych wymogów jakie stawia się formalnie takiej dyskusji.

Projekt i materiały Studium Uwarunkowań i Kierunków Przestrzennych Miasta Rzeszowa dostępne są TUTAJ.

Karol Woliński

Zdjęcia: Paweł Bialic

  

Redaktor naczelny: Barbara Kędzierska
Wydawca
"Siedem - Barbara Kędzierska"
PORTAL INFORMACJI I OPINII
redakcja@czytajrzeszow.pl
35-026 Rzeszów, ul. Reformacka 4