Nowe limity pasażerów nie cieszą wszystkich. Marcel chce brać udział w strajku
KATEGORIA: KOMUNIKACJA / 14 maja 2020
Pojazdy Marcela w bazie przewoźnika.Fot. Facebook firmy Marcel-Bus
Środowa zapowiedź rządu w sprawie zniesienia ograniczeń w komunikacji publicznej od 18 maja nie wywołała entuzjazmu wśród wszystkich firm transportowych. Wraz ze znoszeniem związanych z epidemią koronawirusa ograniczeń w życiu społecznym i gospodarczym, rząd zdecydował, że od najbliższego poniedziałku w autobusie będzie mogło przebywać albo 30 procent ogólnej liczby pasażerów, mogących podróżować danym pojazdem (chodzi o miejsca siedzące plus stojące), albo tak jak dotąd tyle osób ile wynosi połowa miejsc siedzących w pojeździe. W takiej sytuacji o tym na jakich zasadach będą realizowane kursy będą decydować przewoźnicy.
Wprowadzone przez rząd najnowsze zmiany w ograniczeniach w poruszaniu się w komunikacji publicznej mogą być pomocne dla komunikacji typowo miejskiej, gdzie przewoźnicy tacy jak np. rzeszowskie MPK dysponują autobusami mogącymi pomieścić nawet ok. 140 miejsc, więc 30 procent pasażerów stanowi już dosyć dużą liczbę.
W innej sytuacji są przewoźnicy prywatni dysponujący taborem o mniejszych gabarytach. Właściciel firmy Marcel-Bus, jednego z największych przewoźników prywatnych na Podkarpaciu, ostro krytykuje wczorajsze decyzje Rady Ministrów. Zdaniem Marcina Chmielarskiego rząd decydując się na wprowadzenie takich limitów całkowicie zapomniał o istnieniu innych firm niż te realizujące komunikację w miastach.
- My w busach mając tylko 20 miejsc siedzących i np. 5 stojących możemy wozić 30 procent czyli 7 osób lub jak do tej pory 10 osób czyli 50 procent zapełnienia miejsc siedzących. Nie wyrabiamy z tymi limitami nawet na pokrycie kosztów - mówi Marcin Chmielarski podkreślając, że taka decyzja to cios dla wielu prywatnych przewoźników, którzy liczyli na wyższe limity miejsc w pojazdach.
Limity dostosowane do sytuacji epidemicznej w danym regionie?
Według Marcina Chmielarskiego limity dotyczące liczby pasażerów w komunikacji powinny odnośić się do aktualnej sytuacji epidemicznej w danym województwie. Przypomnijmy, że w ostatnim czasie duży wzrost zachorowań odnotowano na Śląsku, natomiast na Podkarpaciu oraz niektórych województwach w ostatnich dniach nie odnotowywano przypadków zachorowania na koronawirusa lub były one pojedyncze.
- Moim zdaniem wprowadzając obostrzenia dotyczące komunikacji publicznej powinny brać się pod uwagę obecną sytuację w danym województwie jeżeli chodzi o stan zachorowań na koronwirusa - mówi właściciel firmy Marcel-Bus. Jak twierdzi Marcin Chmielarski limit osób mogących podróżować jednym busem powinien być zwiększony, ponieważ ryzyko zachorowania na koronawirusa i tak występuje, ale pozwoliłoby to poprawić sytuację finansową firmy.
Od marca Marcel-Bus zdecydowanie ograniczył liczbę kursów, a w połączeniu z ograniczoną liczbą pasażerów firma ponosi poważne straty finansowe. Mimo tego, że firma korzysta z pakietu pomocowego w ramach tarczy antykryzysowej to jeżeli w ciągu najbliższych miesięcy sytuacja z możliwością przewozu większej liczby osób się nie poprawi przewoźnik znajdzie się w poważnych taraptatach.
Właściciel firmy Marcel-Bus zapowiedział, że w związku z taką decyzją rządu w sprawie ograniczeń w komunikacji publicznej, firma weźmie udział w strajku przedsiębiorców.
- Chcemy pokazać, że tą decyzją rząd potraktował nas niesprawiedliwie, mimo tego, że zatrudniamy ponad 200 osób i od lat płacimy wysokie podatki - uważa Marcin Chmielarski.
- Tak może wyglądać nasz strajk... A mamy czym wyjechać... - napisał przewoźnik na swoim Facebookowym profilu.Fot. Facebook firmy Marcel-Bus
Rzeszowski PKS patrzy bardziej optymistycznie
Z kolei z umiarkowanym optymizmem do zmian jeżeli chodzi o limity dotyczące komunikacji publicznej podchodzą władze PKS Rzeszów. Można to wytłumaczyć na pewno innym rodzajem taboru, którym głównie dysponuje ten przewoźnik. Jak mówi prezes PKS Rzeszów Piotr Klimczak zmiany limitów spowodują, że będzie można zrezygnować z dublowania części kursów.
- Oceniamy pozytywnie te zmiany, w tej chwili niektóre kursy dublujemy co nie było w żaden sposób rentowne. Teraz od poniedziałku będziemy starali się w zależności od wielkości autobusu korzystać z limitów mówiących o połowie miejsc siedzących albo 30 procent całej liczby miejsc - twierdzi Piotr Klimczak.
Karol Woliński
#ZachowajmyBezpiecznyDystans podczas spotkań z ludźmi
#dbajozdrowieinnych, tych którzy muszą pracować
#BadzmyRazemNaOdleglosc