Ratusz idzie na całość ws. pomnika. Część radnych ma jednak wątpliwości

KATEGORIA: POLITYKA / 12 sierpnia 2024

Pomnik Czynu Rewolucyjnego i Ogrody Bernardyńskie
Fot. Maciej Terpiński

Władze Rzeszowa złożyły pozew do Sądu Okręgowego w sprawie zwrotu terenu, na którym znajdują się Pomnik Czynu Rewolucyjnego i Ogrody Bernardyńskie. Ratusz twierdzi, że podczas transakcji, w której miasto w 2006 roku oddało te tereny Zakonowi Bernardynów, doszło do uchybień. Radni PiS i RdR mają wątpliwości co do postępowania władz miasta.

Ratusz idzie do sądu

Relacje na linii władze Rzeszowa - Zakon Bernardynów załamały się w momencie, gdy ci drudzy postanowili oddać Pomnik Czynu Rewolucyjnego na rzecz Stowarzyszenia Rodzin Żołnierzy Niezłomnych Podkarpacia, którego prezes Marcin Maruszak nie ukrywa, że jest zwolennikiem zburzenia monumentu, twierdząc, że propaguje on komunizm (zgodnie z opinią IPN). Bernardyni w ten sposób zignorowali starania prezydenta Rzeszowa Konrada Fijołka, chcącego oczywiście zachować pomnik, który według części mieszkańców jest symbolem miasta.

Fijołek po decyzji Bernardynów stwierdził, że czas negocjacji się skończył i zapowiedział, że w sprawie pomnika podejmie wszelkie kroki, by odzyskać pomnik. To jednak nie wszystko. Kilka tygodni temu okazało się, że ratusz zerwał umowę, na podstawie której miasto zajmowało się Ogrodami Bernardyńskimi leżącymi w sąsiedztwie pomnika.

Sprawa ma jednak ciąg dalszy. Okazuje się, że w lipcu miasto Rzeszów złożyło pozew sądowy przeciwko Bernardynom. O co dokładnie chodzi? W 2006 roku ówczesna Rada Miasta Rzeszowa zgodziła się, by przekazać zakonowi teren pomnika oraz przyległy parking, gdzie kilka lat później Bernardyni przy wsparciu środków unijnych stworzyli ogrody i zbudowali Bernardyńskie Centrum Religijno-Kulturowe. Działki zostały oddane zakonowi z 99-procentową bonifikatą, czyli za 1 procent wartości. Uchwałę w tej sprawie przegłosowali radni Prawa i Sprawiedliwości oraz Ligi Polskich Rodzin. Wtedy tłumaczono ten gest wobec Bernardynów potrzebą zadośćuczynienia w związku z tym, że w 1964 roku władze komunistyczne odebrały im te tereny pod plac defilad. Transakcja doszła do skutku i zakon przejął teren wraz z pomnikiem.

Jakie uchybienia?

Po 18 latach obecne władze Rzeszowa doszukały się w niej uchybień i na tej podstawie chcą zwrotu terenu o łącznej powierzchni ok. 80 arów (działka, na której znajduje się pomnik Czynu Rewolucyjnego ma 5 arów, pozostała część to tereny obecnych Ogrodów Bernardyńskich, które w przeszłości były parkingiem miejskim). O jakie uchybienia chodzi?

- Podstawą do zwrotu jest m.in. brak wyceny wartości Pomnika Czynu Rewolucyjnego w akcie notarialnym, na mocy którego nieruchomości (parking plus działka z pomnikiem) zostały przekazane Bernardynom. Pomnik, zgodnie z prawem powinien zostać wyceniony a jego wartość doliczona do transakcji - wyjaśnia Artur Gernand z Kancelarii Prezydenta Rzeszowa.

Jak słyszymy w ratuszu, drugie uchybienie, jakie wskazano w procedurze przekazania terenów dotyczy bezprzetargowej formy zbycia nieruchomości wraz z pomnikiem. Urzędnicy twierdzą, że zgodnie z przepisami można było wybrać tę formułę sprzedaży terenu, ale na rzecz osób fizycznych i osób prawnych, które prowadzą działalność charytatywną, opiekuńczą, kulturalną, leczniczą, oświatową, naukową, badawczo-rozwojową, wychowawczą, sportową lub turystyczną, na cele niezwiązane z działalnością zarobkową, a także organizacjom pożytku publicznego na cele prowadzone działalności pożytku publicznego.

- Na tej liście nie ma działalności sakralnej. W związku z tym nie było możliwości bezprzetargowego zbycia tej działki. - wskazują urzędnicy ratusza.

Pozew złożony przez ratusz po 18 latach od transakcji można odbierać jako pewnego rodzaju przyznanie się do błędu, bo choć zgodę na oddanie działek Bernardynom wydali radni, to za wykonanie uchwały odpowiadali miejscy urzędnicy. Można też ocenić to jako rodzaj zemsty za przekazanie pomnika. Władze miasta po tym, jak zakon odrzucił ich propozycję przejęcia monumentu są zdeterminowane, by go odzyskać, nawet mimo tego, że ma on już nowego właściciela, czyli Stowarzyszenie Rodzin Żołnierzy Niezłomnych Podkarpacia.

- Ważny jest dla nas efekt, w postaci odzyskania pomnika na rzecz miasta. Sprawę teraz rozstrzygnie sąd - dodaje Artur Gernand.

Co na to rzeszowscy radni?

O działania władz Rzeszowa wobec zakonu pytamy przewodniczącego Rady Miasta Waldemara Szumnego z Prawa i Sprawiedliwości, który kierował pracami rady również w 2006 roku, gdy podejmowano wspomnianą uchwałę o przekazaniu terenu.

- To zaskakujące, że miasto kwestionuje sposób wykonania uchwały sprzed kilkunastu lat. Po pierwsze, każda uchwała jest przecież badana w trybie nadzoru przez wojewodę i żadnych zastrzeżeń wtedy nie było. Poza tym dziś zarzuca się, że w akcie notarialnym 18 lat temu były braki wyceny i nie doliczono wartości tej wyceny do transakcji - to również jest niejasne - uważa Waldemar Szumny.

Sprawa pozwu o zwrot pomnika i ogrodów zostanie poruszona podczas najbliższej sesji Rady Miasta Rzeszowa, która odbędzie się pod koniec sierpnia.

- Na pewno poruszymy ten temat na najbliższym posiedzeniu Komisji Głównej i także podczas sierpniowej sesji Rady Miasta Rzeszowa - zapowiada przewodniczący Szumny.

Wątpliwości co do działań ratusza ma także wiceprzewodniczący Rady Miasta Rzeszowa Jacek Strojny z Razem dla Rzeszowa.

- Z informacji przedstawianych przez ratusz, wynika że dochodziło do problemów z prawidłową realizacją uchwały Rady Miasta Rzeszowa. Jako radni mamy obowiązek nadzoru działalności miejskich instytucji. Mamy Komisję Rewizyjną. Moim zdaniem powinna być reakcja Rady Miasta w kontekście ujawnienia tych nieprawidłowości czy przekroczenia uprawnień i powinno to zostać zbadane, czy to był jednorazowy przypadek, czy były inne takie sytuacje - mówi Strojny i wskazuje na kolejny aspekt powrotu do transakcji sprzed 18 lat.

- Z przekazu ratusza wynika, że realizacja uchwały była nieprawidłowa, czyli de facto jest problem z wykonywaniem przez miasto uchwał dotyczących majątku. Wiemy, że takich operacji w ciągu roku jest dużo, nieruchomości są sprzedawane czy zamieniane. Jeżeli dochodzi do nieprawidłowości w ich wycenie, to budzi to niepokój i wymaga kontroli - dodaje Strojny.

O komentarz całej sprawy poprosiliśmy również wiceprzewodniczącego Rady Miasta Rzeszowa Andrzeja Deca z Koalicji Obywatelskiej. Ten uważa, że miasto powinno łapać się wszystkich dozwolonych sposobów, by mieć wpływ na losy pomnika.

- W kwestii pomnika Zakon oo. Bernardynów zachował się wyjątkowo nie fair wobec władz miasta. A to one, a Rada Miasta w szczególności, są powołane do tego, żeby o jego losach decydować. Dlatego wszelkie legalne działania zmierzające do przejęcia przez miasto kontroli nad pomnikiem są zasadne i celowe - uważa Andrzej Dec.

Przyszłość nadal niejasna

Sama sprawa przyszłości pomnika wydaje się nadal niejasna. Jego nowy właściciel, czyli Stowarzyszenie Rodzin Żołnierzy Niezłomnych Podkarpacia nie przedstawiło swojego stanowiska w tej sprawie. Wiadomo jedynie, że w pierwszej kolejności w planie jest zabezpieczenie poszczególnych elementów obiektu przed katastrofą budowlaną. Przypomnijmy, że pomnik od początku zeszłego roku otoczony jest metalowym ogrodzeniem, z racji coraz gorszego stanu technicznego wiszących na nim elementów. Sprawą interesował się nadzór budowlany, który wydał nakaz usunięcia usterek i remontu monumentu.

W czerwcu okazało się z kolei, że Podkarpacki Wojewódzki Konserwator Zabytków wszczął postępowanie w sprawie wpisania obiektu do rejestru zabytków.

Na czas trwania postępowania administracyjnego wszelkie decyzje dotyczące działań związanych z naruszeniem obecnego stanu pomnika, czyli na przykład rozbiórki, muszą być wpierw skonsultowane z konserwatorem. Stroną w postępowaniu jest Fundacja Rzeszowska.

Karol Woliński

  

Redaktor naczelny: Barbara Kędzierska
Wydawca
"Siedem - Barbara Kędzierska"
PORTAL INFORMACJI I OPINII
redakcja@czytajrzeszow.pl
35-026 Rzeszów, ul. Reformacka 4