O dywizji posła Brauna trochę dłużej… Najpierw przeanalizujcie teatr wojny

KATEGORIA: BEZPIECZEŃSTWO / 9 maja 2021

Odprawa w Rzeszowie: dowódca 18 Dyw. Zmechanizowanej gen. J. Gromadziński, minister ON M. Błaszak, dowódca 21 Bryg. Strzelców Podhalańskich gen. D. Lewandowski.
Fot. Paweł Bialic

To problem szerszy, niż się wydaje i na pewno nie problem wyborczy. Poseł Grzegorz Braun (wraz z Andrzejem Zapałowskim) zaproponował w swoim programie wyborczym nowego prezydenta Rzeszowa stworzenie na Podkarpaciu dodatkowej, piątej dywizji Wojska Polskiego w oparciu o rzeszowską 21. Brygadę Strzelców Podhalańskich. Pod Rzeszowem chciałby stworzenia wielkiego fortu „Maczek”.

Nie odmawiam obu politykom ani dobrych chęci w rozwoju obronności kraju, ani tym bardziej patriotyzmu. Podchodzę do ich pomysłu z należytą powagą. Boję się jednak, że ich propozycja, choć na pierwszy rzut oka atrakcyjna, jest tyleż nierealna, co zupełnie nieefektywna, a może nawet niebezpieczna w wykonaniu. Postaram się wytłumaczyć dlaczego.

Oczywiście w Polsce armia wciąż jest jeszcze słaba i źle rozmieszczona, co jest skutkiem jej redukcji na początku lat 2000. Dotknęły one w dużej części związki taktyczne właśnie na wschodzie kraju. Polska miała do tamtego czasu ekwiwalent 8 dywizji, dziś natomiast ma tylko 3 dywizje i czwartą w odbudowie. Ta czwarta odbudowująca się dywizja zlokalizowana jest we wschodniej części kraju, a na Podkarpaciu stacjonuje z jej składu 21. Brygada Strzelców Podhalańskich.

Zgadzam się, że dobrze byłoby stworzyć także piątą dywizję. Na pewno jednak nie powinna ona stacjonować na Podkarpaciu. Aby to zrozumieć, trzeba przeanalizować kierunki operacyjne polskiego teatru działań wojennych.

Bezpieczeństwo Polski rozstrzygnie się na Mazowszu

Geografia Polski pozwala potencjalnie Rosjanom zaatakować centrum kraju ze zgromadzonym tam naszym potencjałem obronnym na jednym z 5 naturalnych kierunków operacyjnych. Kierunki te wyznaczone są naturalnymi przeszkodami geograficznymi (rzeki, jeziora, bagna, puszcze) oraz głównymi arteriami transportowymi (drogowymi, kolejowymi). Wszystkie wojny prowadzone wręcz od stuleci na terenie Polski to potwierdzają. Na tych kierunkach należy koncentrować nasze siły zbrojne.

• Kierunek północny [1] na osi: Kaliningrad – Olsztyn – Mława – Płock/Warszawa. Kierunek ten posiada swoją odnogę działania w kierunku na Elbląg i Gdańsk w celu opanowania portów Trójmiasta.

• Kierunek grodzieński [2] na osi: Grodno – Białystok – Ostrów Mazowiecka – Płock/Warszawa. Kierunek ten jest szczególnie ważny dla polskiego bezpieczeństwa, ponieważ częściowo pokrywa się z NATO-wskim kierunkiem komunikacji z krajami bałtyckimi na osi: Ostrów Mazowiecka – Augustów – Suwałki – Mariampol.

• Kierunek brzeski północny [3] na osi: Brześć Litewski – Siemiatycze – Ostrów Mazowiecka – Płock/Warszawa. Kierunek ten łączy się z kierunkiem operacyjnym prowadzącym od strony Grodna.

• Kierunek brzeski południowy [4] (oddzielony od dwóch poprzednich rzeką Bug) na osi: Brześć Litewski – Siedlce – Mińsk Mazowiecki – Warszawa.

• Kierunek wołyński [5] na osi: Kowel – Chełm – Lublin – Puławy – Warka/Piotrków Trybunalski.

Trzema najłatwiejszymi do pokonania ze wschodu kierunkami natarcia są dwa kierunki brzeskie i kierunek grodzieński. To na nich najczęściej odbywały się główne kombinowane ataki armii rosyjskich na centrum Polski. Tak było w finalnej fazie Insurekcji Kościuszkowskiej, tak było w Powstaniu Listopadowym, tak było w przeddzień Bitwy Warszawskiej w 1920 r.

Jedynie w II wojnie światowej w 1944 r. Rosjanie poprowadzili ofensywę zaczynając od kierunków operacyjnych: wołyńskiego i jeszcze dalej położonego na południe przemysko-sandomierskiego. Jednak wiązało się to z wcześniejszym całkowitym zajęciem ziem dzisiejszej Ukrainy, przy znacznie późniejszym opanowaniu wtedy Białorusi i Prus Wschodnich. W obecnych czasach sytuacja jest dokładnie odwrotna, a siły ukraińskie zapewne brałyby udział przynajmniej w skrzydłowym blokowaniu Rosjan koło Brześcia od strony Jezior Szackich.

Zadania dywizji z Lublina i brygady z Rzeszowa

Do niedawna trzy główne kierunki operacyjne od strony Białorusi były prawie ogołocone z wojska. Z istniejących 3 polskich dywizji – 16. Pomorska Dywizja Zmechanizowana zabezpiecza terytorium Polski od strony Kaliningradu, gdzie stacjonuje rosyjski 11. korpus armijny; 12. Szczecińska Dywizja Zmechanizowana zabezpiecza polskie wybrzeże i znajdującą się tam infrastrukturę krytyczną przed desantem, który Rosjanie regularnie ćwiczą; wreszcie 11. Lubuska Dywizja Kawalerii Pancernej stacjonuje na Dolnym Śląsku stanowiąc ciężki odwód strategiczny naszej armii.

Dopiero od 3 lat tworzone są jednostki w celu ukompletowania kolejnej dywizji – 18. Dywizji Zmechanizowanej w trzech brygadach i z dowództwem w Siedlcach. Dla jej 11 batalionów liniowych przeznaczone są lokalizacje: pod Warszawą (2 z nich) oraz w Siedlcach, Białej Podlaskiej, Lublinie, Chełmie, Zamościu, Przemyślu, Żurawicy, Rzeszowie i Wojnarowej. Dwunastego batalionu dywizji stacjonującego w cyplu kłodzkim na Dolnym Śląsku nie należy tu liczyć. Jak wynika ze słów dowódcy dywizji gen. Jarosława Gromadzińskiego, rzeszowska brygada podhalańska, planowana do przezbrojenia w KTO Rosomak, będzie pełniła w dywizji rolę lekkiej jednostki szybkiego reagowania i pierwsza zostanie przerzucona w przygraniczny rejon napięcia.

Jak widać na załączonej mapie, cała 18. Dywizja będzie mogła zabezpieczyć przede wszystkim 2 potencjalne kierunki natarcia Rosjan: z kierunku Brześcia [4] i z kierunku Wołynia [5] (po ewentualnym zepchnięciu jednostek ukraińskich przez Rosjan i przejściu ich przez fragment terytorium Ukrainy).

Trudne łatanie wyrwy na kierunku od Białorusi

Niestety, nadal luką w systemie obronnym kraju pozostaje obszar od Augustowa i Białegostoku do Ostrołęki i Warszawy. Znajdują się tam tylko pewne jednostki pomocnicze. To tu powinna być rozlokowana piąta polska dywizja. Tu byłaby ona efektywna – wbrew pomysłowi panów Brauna i Zapałowskiego stacjonowania jej na Podkarpaciu. Lokalizacja całej dodatkowej dywizji na Podkarpaciu (ale dopiero szóstej w kolejności) pilna byłaby w innej sytuacji – gdyby Ukraina była z powrotem podporządkowana Moskwie i całe jej terytorium byłoby pod pełną kontrolą przeciwnika, skąd mógłby wtedy bez problemu operować na osi: Lwów – brama przemyska – Rzeszów – Sandomierz.

Tak naprawdę na powyższej analizie potrzeb i kolejności lokalizacji dodatkowych dywizji (czwartej, piątej i ewentualnie szóstej) na kierunkach zagrożeń operacyjnych, można by zakończyć temat wywołany propozycją panów Brauna i Zapałowskiego. Będą jednak osoby, które problem zechcą zgłębić jeszcze bardziej. Jest przecież więcej powodów do wstrzymania się z powoływaniem nowej dywizji na Podkarpaciu.

Prawdziwy koszt nowej dywizji

Czy w najbliższych kilku latach oprócz realizowanego ukompletowania czwartej dywizji Wojska Polskiego realne jest stworzenie także piątej dywizji – jak chce poseł Braun, na Podkarpaciu, czy znacznie potrzebniejszej na Mazowszu? Koszt tworzonej obecnie dywizji w Siedlcach (mimo iż w około połowie składa się ona z istniejących już batalionów) obliczono na 32 mld złotych w ciągu 10 lat i 2 mld kosztów utrzymania dywizji co roku. Stworzenie kolejnej, dywizji „od zera” kosztowałoby na starcie zapewne około 60 mld zł.

Na samo uzbrojenie mobilne nowej dywizji trzeba wydać ponad 20 mld złotych. Musi ona dysponować co najmniej 348 szt. KTO Rosomak, 116 szt. BWP Borsuk, 58 szt. czołgów podstawowych (chociażby PT-91 Twardy), 72 szt. armato-haubic Krab, 48 szt. armato-haubic Kryl, 24 szt. wyrzutni rakietowych Langusta, 64 moździerzy kołowych Rak, łącznie ponad 100 mobilnych zestawów przeciwlotniczych krótkiego zasięgu Narew oraz bardzo krótkiego zasięgu Poprad i Pilica. A jest to wykaz głównego uzbrojenia dla lekkiej wersji dywizji z tylko jedną brygadą zmechanizowaną i dwoma brygadami zmotoryzowanymi.

Do tego dochodzą nie skalkulowane w podanej kwocie 20 mld zł, a łącznie idące w setki sztuk: ciężarówki, wozy dowodzenia, wozy rozpoznawcze, stacje radiolokacyjne, samochody terenowe i służbowe, kuchnie polowe, mosty składane, drony itp. Potem trzeba jeszcze wziąć pod uwagę koszt zakupu uzbrojenia indywidualnego żołnierzy i umundurowania.

Dalsze koszty to budowa lub przebudowa koszar dla 9 batalionów liniowych i co najmniej 12 pułków i dywizjonów wsparcia dywizji. Kolejnym kosztem jest rekrutacja i proces szkoleń. Na koniec jeszcze zapewnienie amunicji wszelkich typów i paliwa. Wszystko może sięgnąć wspomnianych 60 mld zł.

Biorąc pod uwagę, że całość kosztów zaplanowanej i rozpoczętej już modernizacji istniejących jednostek Wojska Polskiego obliczono na astronomiczną kwotę ponad 100 mld złotych, możliwość jednoczesnego poniesienia kosztów dla stworzenia w najbliższym czasie jeszcze piątej dywizji wydaje się bardzo mało prawdopodobna.

Przynajmniej na razie bez NATO nie mamy szans

Do czasu ewentualnego stworzenia piątej polskiej dywizji stacjonującej na północnym Mazowszu państwo polskie nie ma co nawet myśleć o samodzielnej, dłuższej obronie swojego terytorium przed potencjalnym atakiem z północy i wschodu. Nawet przy ograniczonej (hybrydowej) wojnie ze strony Rosji domknięcie ugrupowania obronnego w północno-wschodniej części kraju będzie wymagało zaangażowania w Polsce wojsk NATO.

Jak łatwo zauważyć na mapie, decyzje szczytu NATO z 2016 r. w Warszawie o rozmieszczeniu w Polsce (oraz w krajach bałtyckich) wielonarodowych batalionów sojuszu wychodzą w pewnym stopniu naprzeciw problemowi polskiej „dziury obronnej”. W pobliżu pozbawionego poważniejszej obrony kierunku operacyjnego na północnym Mazowszu rozlokowany został w Orzyszu NATO-wski batalion (właściwie półbrygada), którego trzon stanowi batalion US-Army. Plany ewentualnej relokacji innych wojsk sprzymierzonych w razie konfliktu z Rosją (np. amerykańskiej brygady pancernej stacjonującej na Śląsku, oraz 1-3 brygad tzw. szpicy NATO) zapewne biorą pod uwagę właśnie dalsze uzupełnianie ugrupowania obronnego na Mazowszu.

Ważniejsze zbudowanie armii nowego typu

Analitycy wojskowi często podkreślają, że kolejność wydatków zbrojeniowych w Polsce musi spełniać kryteria „koszt–efekt” dla całości zdolności obronnych. Dlatego w obecnym stanie polskiej armii pilniejsze od powołania piątej dywizji jest skupienie wydatków na zmodernizowaniu istniejących czterech dywizji, bo obrona przed atakiem i tak musiałaby być uzupełniona wojskiem sojuszniczym.

Powtarzam, w systemie obronnym polski potrzebne jest co najmniej 5 dywizji, a nawet 6 dywizji – zwłaszcza, gdyby obrona spadła głównie na nasze barki z minimalnym udziałem sojuszniczych państw NATO, jednak w pogarszających się warunkach bezpieczeństwa międzynarodowego trzeba właściwie wybierać priorytety.

Teraz najważniejsza jest modernizacja uzbrojenia i przystosowanie naszej armii do wyzwań wojny nowego typu, której przykłady mamy na Ukrainie, w Azerbejdżanie, Syrii i Libii. A tak naprawdę nie jesteśmy nawet na półmetku procesu niezbędnej modernizacji, mimo iż bardzo wiele już się w tej dziedzinie dokonało. Listy oczekujących do realizacji zadań (i bardzo opóźniających się) nie chcę nawet wyliczać. A to naprawdę pilne zakupy, bo na współczesnym polu walki znacznie bardziej liczy się przewaga w technologii wyposażenia, niż liczba i liczebność jednostek.

Pytanie tylko, czy Polsce wystarczy czasu na dokonanie tej modernizacji, nim nasz północo-wschodni sąsiad zechce u granic państwa spróbować zmierzyć z nami swój potencjał, tak jak obecnie próbuje to robić z Ukrainą…?

Bartłomiej Wydra

  

Redaktor naczelny: Barbara Kędzierska
Wydawca
"Siedem - Barbara Kędzierska"
PORTAL INFORMACJI I OPINII
redakcja@czytajrzeszow.pl
35-026 Rzeszów, ul. Reformacka 4