Gorąco na sesji nt. kontroli RdR w ratuszu. Radni PiS: niepotrzebne przepychanki
KATEGORIA: POLITYKA / 29 października 2024
Do ostrej dyskusji i personalnych wycieczek doszło podczas wtorkowej sesji Rady Miasta Rzeszowa. Spór wywołały ostatnie działania radnych Razem dla Rzeszowa, którzy weszli z kontrolą do Urzędu Miasta Rzeszowa i oskarżali ratusz o utrudnianie wykonywania im mandatu. Radni KO nie szczędzili ataków na przedstawicieli RdR. PiS z kolei nawoływało do uregulowania stosunków pomiędzy Radą Miasta i władzami Rzeszowa.
O kontroli na sesji
To, że kwestia niedawno rozpoczętej przez radnych Razem dla Rzeszowa kontroli w Urzędzie Miasta Rzeszowa będzie poruszona podczas wtorkowej sesji Rady Miasta Rzeszowa było niemal pewne. Przypomnijmy, że wiceprzewodniczący rady Jacek Strojny wraz z radnym Michałem Wróblem w poprzednim tygodniu odwiedzili dwa miejskie wydziały, by rozpocząć działania kontrolne. Chodziło im o uzyskanie dostępu do faktur i umów podpisywanych w Urzędzie Miasta Rzeszowa.
Ich zdaniem była to konsekwencja braku odpowiedzi ze strony miasta na wiele zapytań w tej i innych sprawach. Za winowajcę takiego stanu rzeczy wskazywali sekretarza miasta Marcina Stopę, który podpisywał się pod zdawkowymi odpowiedziami na interpelacje RdR.
Zarówno Jacek Strojny, jak i przedstawiciele Urzędu Miasta Rzeszowa postanowili odnieść się do sprawy kontroli podczas sesji. Ratusz na początek do głosu wypuścił dyrektora Wydziału Kontroli i Nadzoru Bogusława Bieniasza, który przedstawił długą prezentację na temat ostatnich wydarzeń. Urzędnik zaznaczał, że choć radni mają prawo do dostępu do informacji i materiałów, czy wstępu do pomieszczeń urzędu, to nie można nazywać tego kontrolą.
Bieniasz także podkreślał, że radni mogli wnioskować o dokumenty, ale urzędnicy mieli wcześniej obowiązek sprawdzenia czy te materiały mają związek z wykonaniem mandatu radnego i jak można je udostępnić.
Oprócz tego wskazywał, że wnioski radnego Strojnego były dosyć ogólne i zostały sprecyzowane dopiero w trakcie spotkania w miejskich wydziałach. Dyrektor Bieniasz wytykał radnemu również to, że w sprawie kontroli kontaktował się z Urzędem Miasta za pomocą prywatnego maila.
- Powinniście państwo korzystać z maili służbowych, które są odpowiednio zabezpieczone. Nie możemy przekazać informacji na adresy prywatne, wszyscy zdajemy sobie sprawę z zagrożeń - stwierdził dyrektor Wydziału Kontroli i Nadzoru.
Finalnie Urząd Miasta Rzeszowa ma udostępnić radnemu Strojnemu dokumenty, o które wnioskował w terminie do 30 października.
Strojny: zabawa w kotka i myszkę
Sam Jacek Strojny również w długim wystąpieniu przypominał, że ostatnie wydarzenia i wejście do urzędu z kontrolą, to konsekwencja lekceważenia zapytań jego klubu.
- To zabawa w kotka i myszkę, łapie się nas za słówka. Na interpelację, która ma kilka szczegółowych punktów, odpowiada się zdawkowo. To nie jest dla nas komfortowa sytuacja- mówił radny RdR, dodając, że interpelacje składane przez jego klub mają za zadanie zwiększenie transparentności Urzędu Miasta Rzeszowa.
Strojny twierdził, że w odpowiedziach na interpelacje sekretarz Marcin Stopa miał podawać nieprawdę w kwestii tego, że miasto nie prowadzi rejestru umów i faktur. Jego zdaniem takie rejestry muszą istnieć na podstawie zarządzenia prezydenta Rzeszowa z 2022 roku.
- Każdy, kto działa w samorządzie, wie, że ewidencjonowanie dowodów księgowych funkcjonuje i nie wyobrażam sobie by służby prezydenta tego nie robiły w sposób perfekcyjny - zauważył wiceprzewodniczący Rady Miasta z ramienia RdR.
Na wtorkowej sesji zabrakło prezydenta Konrada Fijołka, Strojny apelował jednak do niego, by zajął stanowisko w sprawie sposobu działania sekretarza miasta.
- Dzisiaj nie ma prezydenta, chciałbym usłyszeć od niego czy podziela styl odpowiedzi na interpelacje i zapytania, który prezentuje osoba przez niego wyznaczona – dodał Strojny.
Stopa: to była pseudokontrola
Do sposobu odpowiedzi na interpelacje radnych odniósł się sam sekretarz miasta Marcin Stopa.
- Wszystkie odpowiedzi na interpelacje są udzielane każdemu radnemu. Każdy może być niezadowolony z treści tych odpowiedzi. Są to często kwestie trudne, dotyczące tematów, które są w fazie ustalania - stwierdził sekretarz miasta, który poruszył też sprawę wniosków RdR o ujawnienie faktur i umów cywilnoprawnych w Urzędzie Miasta.
- W tym przypadku miało to spowodować wydruk lub skanowanie kilkuset tysięcy umów, co nie jest możliwe w trybie interpelacji i to otrzymaliście na piśmie. Tryb, który zastosowaliście, czyli pseudokontroli doprowadzi w konsekwencji do udostępnienia tego, co możemy nie naruszając danych osobowych i prawa, ale w cywilizowany sposób – twierdził Marcin Stopa.
Sekretarz miasta odpowiadał też na zarzuty RdR, że miał on utrudniać czynności kontrolne, twierdząc wprost, że to kłamstwo. Stopa poczuł się też dotknięty ostatnimi wpisami Jacka Strojnego w mediach społecznościowych, w których w niezbyt elegancki sposób nawiązywał do jego nazwiska.
- Przepraszam za emocje, nie chcę się zniżać, ciśnie mi się na usta kilka informacji, które zachowam dla siebie. Debata publiczna w takich sprawach sprowadzona do facebookowych inwektyw mam nadzieję, że w tym samorządzie więcej nie będzie miała miejsca - mówił poruszony Marcin Stopa.
KO: Strojny jak Chuck Norris
Tuż po wystąpieniu Marcina Stopy kolejka chętnych do zabrania głosu była bardzo długa co zwiastowało, że może dojść do ostrej debaty pomiędzy radnymi. I faktycznie tak było. Radni Koalicji Obywatelskiej i Rozwoju Rzeszowa przypuścili atak na Strojnego i Razem dla Rzeszowa.
- Obserwujemy z dużym zainteresowaniem działania i aktywność, jaką przejawia pan Strojny i jego klub. Aroganckie wpisy, wycieczki personalne z tezami, które nie mają na razie pokrycia w rzeczywistości budzą nasze zaniepokojenie. Ilość zapytań i zakres żądań do urzędu jest imponująca. Zastanawiają nas intencje. Chodzi o dobro miasta czy chęć zbicia kapitału politycznego? – mówił szef klubu KO Wojciech Jaślar, który nazwał działalność RdR „polowaniem na czarownice”.
Radni KO pozwalali sobie na dalsze wycieczki osobiste. Mateusz Maciejczyk z KO porównywał Jacka Strojnego do… Strażnika z Teksasu, czyli bohatera serialu, którego grał legendarny Chuck Norris.
- Chuck Norris zawsze wchodził „z buta” i rozwiązywał sprawy nie do rozwiązania. Dlatego wyrósł na legendę. Może tutaj też mamy taką osobę - mówił prześmiewczo Maciejczyk, który zarzucał RdR brak profesjonalizmu, a samemu Strojnemu obraźliwe wpisy w mediach społecznościowych.
- Robi pan poletko doświadczalne na 200-tysiecznej populacji. Bo te rozwiązania, które proponujecie, nie są systemowe i spójne z działalnością urzędu miasta - dodał radny KO.
PiS: Trzeba rozwiązać problem
A jak na całą sytuację reagował największy klub w radzie, czyli Prawo i Sprawiedliwość? Radny Waldemar Kotula starał się bronić prawa radnych do kontroli działań urzędu, wskazując na przykład Samorządu Województwa Podkarpackiego.
- Tam radni Platformy Obywatelskiej wraz ze swoimi posłami prowadzą kontrole permanentnie i stale od iluś lat. Nigdy nie słyszałem, żeby to było coś nie na miejscu - mówił Waldemar Kotula.
Jerzy Jęczmienionka podkreślał, że sam otrzymywał odpowiedzi na interpelacje, które były niespójne lub sprzeczne z poprzednimi informacjami przedstawianymi przez ratusz, ale jego zdaniem radni również przekraczają swoje kompetencje wchodząc w role organu wykonawczego, czyli prezydenta.
- Prezydent i radni to dwa różne organy z całkowicie innymi rolami. Powinniśmy reprezentować miasto i mieszkańców. To nie staje w sprzeczności z tym, byśmy nie potrafili znaleźć platformy współpracy. Te przepychanki są niepotrzebne - stwierdził Jerzy Jęczmienionka.
- Nie wiem, jak powinno być, ale rozumiem, że radni czasami chcą dowiedzieć się czegoś, czego nie usłyszą na komisji. Ale z drugiej strony nie jestem za tym, by tworzyć dodatkową wewnętrzną papierologię dla urzędników - dodawał radny Robert Kultys z PiS podkreślając, że urzędnicy i radni powinni wypracować jakiś system komunikacji.
- Dzisiaj mamy inną sytuację niż w czasach prezydenta Tadeusza Ferenca, który mógł sobie napisać cokolwiek w odpowiedzi, a my nic nie mogliśmy z tym zrobić, tylko poprotestować. Teraz jest inaczej i trzeba wypracować jakąś normalniejszą formę - podkreślał radny PiS.
Karol Woliński