Iluzja światła odtworzy Bramę Sandomierską? J. Sepioł krytykuje pomysł
KATEGORIA: HISTORIA / 17 grudnia 2023
Wizualizacja: dr hab. Maciej Piekarski, dr Henryk Wachta i mgr. inż. Ewa Kulpińska/Politechnika Rzeszowska
W piątek 15 grudnia dr hab. Maciej Piekarski z Politechniki Rzeszowskiej przedstawił propozycję zwizualizowania w przestrzeni ul. Grunwaldzkiej historycznej Bramy Sandomierskiej, która niegdyś stała w tym miejscu. Ekspozycja przypominająca o istnieniu bramy, miałaby mieć formę świetlnej iluzji widocznej dla przechodniów. Pomysł spodobał się fascyntom rzeszowskiej historii. Nastroje tonuje natomiast architekt miejski Janusz Sepioł, który zauważa, że nawet z intencją podniesienia prestiżu miasta trudno odtwarzać coś, o czym prawie nic nie wiemy.
„Przywrócić nieistniejące”
Obecnie na ulicy Grunwaldzkiej, która jest jednym z głównych deptaków Rzeszowa, trwają prace przy przebudowie i wymianie nawierzchni. Przed ich rozpoczęciem konieczne były badania archeologiczne, które w 2020 roku przeprowadziła Fundacja Rzeszowskiego Ośrodka Archeologicznego. Ich efektem było odkrycie fragmentów murów Bramy Sandomierskiej, która niegdyś stała w rejonie skrzyżowania ul. Grunwaldzkiej i Kopernika, stanowiąc dawny wjazd do miasta od strony północnej.
Odnalezienie fragmentów bramy od razu rozpoczęło dyskusję na temat tego, jak po przebudowie ul. Grunwaldzkiej można byłoby upamiętnić istnienie w tym miejscu historycznej budowli. Pojawiła się już pierwsza koncepcja, którą zaprezentowano podczas specjalnego wydarzenia „Przywrócić nieistniejące – Brama Sandomierska i jej archeologiczne artefakty jako źródło wiedzy o historycznym Rzeszowie”, odbywającego się piątek 15 grudnia w rzeszowskim Urban Labie. Spotkanie zorganizowało Biuro Miejskiego Konserwatora Zabytków Urzędu Miasta Rzeszowa.
Na początku prezentacji, rys historyczny dotyczący Bramy Sandomierskiej przedstawił dr Paweł Kocańda, archeolog Uniwersytetu Rzeszowskiego i dyrektor Muzeum Ziemi Bieckiej w Bieczu. Jak podkreślał, według źródeł historycznych, budowa bramy zwanej również murowaną, mogła rozpocząć się w XVII wieku. Wskazywać na to miały wpisy z aktów miejskich Mikołaja Spytka Ligęzy, ówczesnego właściciela miasta.
- Pierwsza wzmianka pojawia się w uniwersale Mikołaja Spytka Ligęzy z 1626 roku, gdzie czytamy o fortyfikacjach Rzeszowa, w tym bramie za klasztorem Bernardynów. Rok później Ligęza nakazując obronę poszczególnych odcinków fortyfikacji, wskazywał, że mieszczanie mają pełnić wartę na trzech bramach, w tym właśnie bramie murowanej, która miała znajdować się na dzisiejszej ul. Grunwaldzkiej – podkreślał archeolog Uniwersytetu Rzeszowskiego.
Jak dodał Kocańda, na podstawie kwerendy historycznej nie udało się ustalić, kiedy doszło do rozebrania Bramy Sandomierskiej, ale przypuszczać można, że była to druga połowa XVIII wieku lub początek XIX wieku. Jak wskazywał, brama nie została zaznaczona na mapie kastralnej miasta z 1842 roku.
- Rozebrano ją ze względu na rozbudowę miasta, było to popularne w tych czasach. - tłumaczył archeolog z UR.
Pierwsze ślady dotyczące istnienia bramy sandomierskiej odkryto w 1936 roku przy okazji budowy jednego z domów przy ul. Grunwaldzkiej. Tak twierdził Franciszek Kotula, znany rzeszowski regionalista. W latach 90. minionego wieku przy okazji remontu deptaka, fragmenty murów bramy odnalazł podczas nadzoru archeologicznego Antoni Lubelczyk z Muzeum Okręgowego. To wtedy na części drogi, gdzie znaleziono fragmenty bramy, wyłożono kostkę w innym kolorze, co miało przypominać o istnieniu tej budowli. Kolejne odkrycia to już wspomniane badania z 2020 roku poprzedzające trwającą przebudowę ul. Grunwaldzkiej.
Jak mogła wyglądać Brama Sandomierska?
A jak mogła wyglądać Brama Sandomierska? Jak wskazuje dr Kocańda, Mikołaj Spytek Ligęza budując bramę mógł wzorować się na typowych późnogotyckich budowlach. Później miała być ona gruntownie przebudowana przez kolejnych właścicieli miasta – ród Lubomirskich. Niestety nie zachowało się zbyt wiele źródeł opisujących wygląd tego obiektu. W zasadzie jedynym jest plan Rzeszowa z 1762 roku, narysowany przez Karola Wiedemanna.
- Na pewno była to brama murowana, której początki sięgają początku wieku XVII. Nie wiemy, czy była poprzedzona mostem zwodzonym, ale przypuszczamy, że tak było. Być może posiadała ona dwa przejazdy – jeden dla pieszych, drugi dla powozów. Na podstawie badań archeologicznych, trudno ustalić dokładne granice tego obiektu. Możliwe, że miała ona wymiary prostokąta 8-10-12 metrów na 6-8-10 metrów i wysokość 10-12 metrów - mówił dr Kocańda.
Upamiętnienie w formie iluzji
Po prezentacji historii Bramy Sandomierskiej, w drugiej części przedstawiono koncepcję tego, jak można upamiętnić ten historyczny obiekt. Jej autorem jest dr hab. Maciej Piekarski z Zakładu Projektowania Architektonicznego i Grafiki Inżynierskiej Politechniki Rzeszowskiej, którego wspierali inni pracownicy PRz - dr Henryk Wachta i mgr. inż. Ewa Kulpińska. Głównym założeniem jest wykorzystanie iluzji i światła. Rysunek bramy miałby być wyświetlany za pomocą projektora na fragmencie ulicy Grunwaldzkiej i budynku pod nr 6.
- Zakładamy, że Brama Sandomierska znajdowała się częściowo w obrębie ulicy Grunwaldzkiej oraz częściowo w obrębie budynku pod nr 6. Dlatego rysunek byłby wyświetlany w ten sposób, by nawiązywać do położenia tego historycznego obiektu. Obraz bramy i jej rozmiary są mocno uproszczone, bo w zasadzie nie wiele wiemy o tym, jak dokładnie wyglądała - zaznaczył Maciej Piekarski.
Wizualizacja: dr hab. Maciej Piekarski, dr Henryk Wachta i mgr inż. Ewa Kulpińska/Politechnika Rzeszowska
Jak podkreślał autor koncepcji, by odzwierciedlić prawdę historyczną, bramę przedstawiono tak, że jest ona zagłębiona w terenie. Linie prezentujące lokalizację bramy mogłyby zostać również jakoś wyróżnione inną kostką w nawierzchni ulicy. Światło miałoby zostać tak ustawione, by nie stwarzało uciążliwości dla mieszkańców budynku pod nr 6. Wyświetlony obraz miałby nie padać na okna kamienicy. Zdaniem naukowca PRz projekt ma zaciekawiać przechodniów.
- Osoby idące ul. Grunwaldzką, będą widzieć zdeformowany obraz, który może intrygować, bo by zobaczyć ten rysunek, trzeba będzie stanąć w odpowiednim miejscu. Nie znalazłem tego typu projektu, który stwarzałby iluzję w przestrzeni publicznej w innym mieście. To może wpisywać się w markę Rzeszowa - dodał Piekarski.
Tego typu forma upamiętnienia, jak wskazuje dr hab. Piekarski, nie byłaby drogim rozwiązaniem. Rysunek może być wyświetlany za pomocą projektora, który można umieścić na jednej z lamp ulicznych. Koszt takiego urządzenia to kilka tysięcy złotych.
- Ta projekcja może być w każdym momencie wyłączona, można też zmieniać jej formę. Mankamentem jest fakt, że rysunek będzie widoczny tylko po zmierzchu. Zakładamy, że projektor włączałby się razem z zaświeceniem lamp ulicznych - podkreślał pracownik naukowy Politechniki Rzeszowskiej.
Ożywiona dyskusja
Koncepcja dr hab. Piekarskiego była przedmiotem ożywionej dyskusji, w której udział wzięli Agata Byszewska-Łasińska z Działu Dziedzictwa Archeologicznego Narodowego Instytutu Dziedzictwa w Warszawie, Dariusz Bobak z Fundacji Rzeszowskiego Ośrodka Archeologicznego, Bartosz Podubny zastępca Podkarpackiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków i Janusz Sepioł, architekt miasta Rzeszowa.
Pomysł na sposób ekspozycji archeologicznego artefaktu spodobał się zastępcy Podkarpackiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków Bartoszowi Podubnemu.
- Forma upamiętnienia jest interesująca, ważne jest to, że nie wnika w substancje zabytkową, niczego nie udaje, to tylko zalety tego rozwiązania – podkreślał.
Podubny dodał jednak, że jego zdaniem należy ostrożnie podchodzić do wyników badań archeologicznych na ul. Grunwaldzkiej i odtwarzania na ich podstawie reliktów z przeszłości.
- Bardzo dobrze, że prace archeologiczne przeprowadzono, choć były pewne opory ze strony ówczesnych władz miasta. Wyniki badań dla mnie jednak nie do końca są jednoznaczne, więc z dużą ostrożnością używałbym sformułowania, że coś jest Bramą Sandomierską. To pewna interpretacja czy hipoteza, a nie pewnik. Znalezione mury mogą być fragmentami innego obiektu - mówił zastępca konserwatora zabytków, dodając że potrzebne są dalsze poszukiwania informacji na temat bramy.
Agata Byszewska-Łasińska stwierdziła, że koncepcja pracowników PRz jest bardzo interesująca i co ważne, gdyby została zrealizowana, w każdym momencie będzie można ją zaktualizować. Dodała jednak, że projekt wymaga dodatkowych elementów, tak by przechodnie mieli świadomość na co patrzą i czego to wszystko wynika.
- Trzeba pomyśleć o ekspozycji w takiej formie, by dało się ją zobaczyć również w porze dziennej. Warto też opowiedzieć, że upamiętnienie bramy, to efekt prac archeologicznych. Ważny jest aspekt edukacyjny, tak by te wyniki badań trafiły do jak największej grupy - mówiła przedstawicielka Narodowego Instytut Dziedzictwa, która zaproponowała, by ekspozycję świetlną bramy wzbogacić o tablice informacyjne dotyczące historycznego obiektu i badań archeologicznych.
Pełen obaw w kwestii tego co zostanie zaprezentowane w koncepcji upamiętnienia Bramy Sandomierskiej, był szef Fundacji Rzeszowskiego Ośrodka Archeologicznego Dariusz Bobak. To co zobaczył, jego zdaniem jest jednak warte uwagi.
- Obawiałem się, że wyjdzie z tego „Disneyland”, bo często jest pokusa, żeby coś świeciło i huczało. Ku mojemu zaskoczeniu ten pomysł bardzo mi się podoba. Jest estetyczny, ma w sobie zagadkę, bo trzeba stanąć w odpowiednim miejscu, by zobaczyć efekt - stwierdził.
Zdaniem Dariusza Bobaka, z perspektywy odbiorców ekspozycji, całkowita wierność architektoniczna tego jak mogła wyglądać Brama Sandomierska, nie ma dużego znaczenia.
- Jedyne czego możemy być pewni w nauce, to zmiany, nie wydaje mi się, że z punktu widzenia mieszkańca czy władz miasta, kluczowa jest całkowita wierność architektoniczna czegoś, czego tak naprawdę nie wiemy dokładnie jak wyglądało. Oczywiście nie możemy tworzyć czegoś całkowicie oderwanego od rzeczywistości, ale jeśli potrafimy stworzyć coś, co jest schematycznym nawiązaniem do dawnego stanu, to już jest sukces - zaznaczył szef Fundacji Rzeszowskiego Ośrodka Archeologicznego.
Janusz Sepioł, Architekt Miasta Rzeszowa (na zdjęciu pierwszy od lewej)Fot. Karol Woliński
Janusz Sepioł sceptyczny
Całkowicie odmiennego zdania w kwestii oceny przedstawionej koncepcji świetlnego upamiętnienia Bramy Sandomierskiej był architekt miasta Janusz Sepioł, który w zasadzie zaczął podważać wyniki badań archeologicznych.
- Nie ma pewności czy Brama Sandomierska w ogóle istniała, a jeśli tak, to jak wyglądała. Nie wiemy absolutnie nic - komentował prezentacje dotyczące badań archeologicznych i koncepcji upamiętnienia bramy.
Brak dokładnych informacji potwierdzających istnienie bramy oraz tego jak wyglądała, zdaniem Sepioła dyskwalifikuje pomysł upamiętnienia jej w formie zaprezentowanej przez pracowników PRz.
- Jestem sceptyczny do tego pomysłu, nie należy powoływać bytów ponad koniecznych. Nie wiemy gdzie ta brama stała, jak wyglądała, jakie miała funkcję. Coś próbujemy wyświetlić na budynku, szczerze mówiąc bardziej to przypomina synagogę, a nie bramę. To niepotrzebny nadmiar - stwierdził architekt miejski, który zaproponował, by w pierwszej kolejności skupić się na innych formach uświadamiania, że w Rzeszowie istniały tego typu historyczne obiekty.
- Kraków ma Bramę Floriańską, Sandomierz ma Bramę Opatowską, rozumiem że chcemy mieć swoją bramę i podnieść nasz prestiż. To może spróbujmy najpierw działać w kierunku mocniejszego jej zaistnienia w świadomości mieszkańców. Może przez nazwanie ulicy Bramy Sandomierskiej czy placu. Bo z dzisiejszych wypowiedzi ja odnoszę wrażenie, że o tej bramie nic nie wiemy. Nie szarżujmy - dodał Sepioł.
„Mamy plan Wiedemanna”
Na wątpliwości Janusza Sepioła, próbowali odpowiadać inni prelegenci, ale też osoby przysłuchujące się debacie.
- Wiemy jak brama wyglądała, przecież jest na planie Widemanna - zaczął dr Paweł Kocańda.
- Nie żartujmy odpowiedział Janusz Sepioł.
Dr Kocańda kontynuował i podkreślał, że uzyskane dotąd wyniki badań połączone ze źródłami historycznymi, wskazują na duże prawdopodobieństwo, że na ul. Grunwaldzkiej stała Brama Sandomierska.
- Wiele wskazuje na to, że stał tam taki obiekt. Oczywiście nie jesteśmy w stanie dokładnie wskazać, w którym miejscu była. Odkryte mury były mocno znaczone w związku z pracami remontowymi. Ale łącząc wszystkie informacje, jakie uzyskaliśmy podczas badań, można powiedzieć, że na pewno mamy do czynienia z murowaną bramą - argumentował Kocańda.
Agata Byszewska-Nicińska dodała, że archeologia to jedynie próby odtwarzania tego co istniało w przeszłości i trudno tu o 100-procentową pewność w kwestii tego jak dokładnie wyglądały obiekty istniejące w przeszłości.
- Dla zwykłego przechodnia nie ma znaczenia, że coś jest w metr w lewo czy prawo. Chodzi o to by te odkrycia nie zostały zapomniane. Proponowane formy upamiętnienia mają możliwości aktualizacji, zawsze można coś zmienić, gdy pojawią się nowe okoliczności - stwierdziła Byszewska-Nicińska.
Do dyskusji włączył się m.in. przedstawiciel Biura Rozwoju Miasta Rzeszowa Adam Pożarycki, który pozytywnie oceniał świetlną formę upamiętnienia bramy. Również podkreślał, że najlepiej byłoby połączyć kilka metod opisu tego co znajdowało się na ul. Grunwaldzkiej w przeszłości.
- Można wykorzystać metodę iluzoryczną zaproponowaną przez dr hab. Piekarskiego, z dodatkowym zaznaczeniem w posadzce konturów bramy oczywiście na tyle ile to możliwe na podstawie badań. Obie metody mogą ze sobą współgrać. Ważny jest aspekt informacyjny. Proponowalibyśmy również umieszczenie na ulicy Grunwaldzkiej dwóch kamiennych płyt z napisem „Brama Sandomierska XVII wiek”, tak by przechodnie idąc z północy i południa mogli odczytać tekst z obu stron - powiedział przedstawiciel BRMR.
To wstęp do dalszych działań
Debatę podsumowała miejska konserwator zabytków w Rzeszowie Edyta Dawidziak, która pełniła rolę moderatorki dyskusji. Jak zaznaczyła, piątkowa prezentacja jest dobrym wyjściem do dalszych rozważań na temat formy upamiętnienia Bramy Sandomierskiej.
- Ta inicjatywa, która ma na celu poszerzyć świadomość mieszkańców w zakresie historii naszego miasta. To ważne, że dzisiaj rozmawiamy na ten temat. To materiał wyjściowy, sprawa jest otwarta, to wstęp do dalszych działań, liczymy że uda nam się wspólnie wypracować koncepcję czytelną w odbiorze, która będzie w sposób uniwersalny edukować - zaznaczyła Edyta Dawidziak.
Czy koncepcja dr hab. Macieja Piekarskiego ma szansę na realizację? Tego na razie nie wiadomo. Prace budowlane przy wymianie nawierzchni i rewitalizacji ul. Grunwaldzkiej mają potrwać do jesieni przyszłego roku, co oczywiście daje jeszcze sporo czasu na decyzję w sprawie ewentualnej ekspozycji archeologicznego artefaktu.
Karol Woliński