Generałowie wojsk NATO konferują w Jasionce. Świat patrzy na Rzeszów
KATEGORIA: BEZPIECZEŃSTWO / 6 lutego 2022
Gen. Christopher Donahue i gen. Wojciech Marchwica. Fot. Paweł Bialic
Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami, w niedzielę na lotnisku w Jasionce wylądował potężny samolot transportowy Boeing C-17A Globemaster III z transportem armii USA. Do tej pory do Jasionki dotarło kilka lotów cargo nieco mniejszych Lockheed C-130 Hercules. Tym samym pod Rzeszowem w G2A Arena szybko powstaje baza amerykańskiej 82. Dywizji Powietrznodesantowej będącej główną częścią amerykańskich sił szybkiego reagowania.
Jak odczytywać te wydarzenia?
Pomińmy pijarowskie działania, do których należy zaliczyć wspólną niedzielną konferencję prasową w Jasionce dowódcy 82. dywizji gen. Christophera Donahue i gen. Wojciecha Marchwicy (szefa sztabu Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych RP) pochodzącego przecież z Rzeszowa i związanego wcześniej z dowództwem 21. Brygady Strzelców Podhalańskich. Marchwica wystąpił zresztą w uniformie bez widocznych dystynkcji oficerskich a jedynie z emblematami Wojsk Specjalnych i Sił Zbrojnych RP.
Ściągawka gen. Christophera Donahue. Fot. Paweł Bialic
Oczywiście kilkuset, czy nawet zapowiadane prawie 2 tysiące amerykańskich żołnierzy mających przylecieć do Polski w żaden sposób nie przysłuży się bezpośredniej obronie Ukrainy przed zagrożeniem rosyjskim – jak opisują niektórzy. Ich przylot do Polski należy odczytywać bardziej jako formę poważnego komunikatu strategicznego dla Rosji. Pamiętajmy, że w ostatnich dniach na Białoruś zostało relokowanych kilkanaście tysięcy żołnierzy rosyjskich z azjatyckiej części Rosji. Tylko do samego Brześcia przy granicy z Polską został przerzucony rosyjski batalion powietrzno-desantowy, a w okolicach Grodna rozmieszczono system rakiet przeciwlotniczych dalekiego zasięgu S-400. To poważnie zmienia stan równowagi pomiędzy siłami Rosji oraz NATO w Europie środkowej i nie mogło być pozostawione bez odpowiedzi.
Szybkim przerzutem swoich wojsk powietrzno-desantowych do Rzeszowa dowództwo USA i NATO wyraźnie sygnalizuje Kremlowi: „Widzimy wasze działania wokół Białorusi i Ukrainy, przyjmujemy wasze wyzwanie, a przy dalszej eskalacji działań podejmiemy jeszcze większe działania wojskowe i ekonomiczne, które zapobiegną zagrożeniu państw NATO i nałożą na was poważne koszty polityczne i finansowe”.
Ale co ważniejsze, jest to komunikat niejako oficjalny – czytelny nie tylko dla Rosji ale dla całego świata. Jeśli Moskwa zdecydowałaby się odpowiedzieć na niego dalszą eskalacją sytuacji na Ukrainie i Białorusi, Stany Zjednoczone, żeby nie stracić twarzy, nie będą miały wyboru i również będą musiały odpowiedzieć symetrycznym działaniem. To trudna sytuacja dla obu stron ale będąca swojego rodzaju rozgrywką psychologiczną. Kto pierwszy ustąpi, ten przegra i zostanie zmuszony do przyjęcia warunków rozejmu na warunkach strony przeciwnej.
W Polsce często słychać głosy, że nasz kraj jest tu tylko przedmiotem przetargu i sojusznicy jak zwykle załatwią swoje interesy naszym kosztem. Pamiętając doświadczenia historyczne jest to oczywiście słuszne zaniepokojenie. Trzeba jednak obecną sytuacje widzieć w szerszym kontekście światowych interesów Stanów Zjednoczonych.
Administracja Joe Bidena mocno straciła wizerunkowo na pośpiesznym wycofaniu się z Afganistanu. Na drugą taką rejteradę w krótkim czasie Ameryka nie może sobie pozwolić. Stanowczość, z jaką działa teraz w Europie, jest niejako odbudowaniem twarzy po tamtej porażce. To prawda, że o wiele ważniejszym teatrem działań dla USA jest teraz zachodni Pacyfik i tląca się tam główna światowa konfrontacja z Chinami. Europa to teraz dla USA front drugorzędny. Stany Zjednoczone są jednak bacznie obserwowane przez swoich partnerów z tamtego regionu: Japonię, Koreę Płd., Filipiny, Wietnam, Singapur i inne kraje, które wszystkie czują olbrzymią presję wielkiego sąsiada, czyli Chin. W Waszyngtonie zdają sobie sprawę, że jeśli USA okaże słabość w Europie środkowej, sojusznicy Ameryki w Azji zaczną mieć wątpliwości, czy Waszyngtonowi można ufać i czy lepiej nie dogadać się z Pekinem. A to oznaczałoby dla Ameryki klęskę na Pacyfiku. Administracja Joe Bidena na pewno doskonale to rozumie i choćby z tego powodu nie może sobie pozwolić na lekceważenie sytuacji sojuszników w Europie środkowej.
W obecnej chwili, gdy Moskwa próbuje wykorzystać rozdwojenie zainteresowania strategicznego Waszyngtonu, wydaje się, że gwiazdy układają się dla polskiej polityki nieco pomyślniej niż w czasie ostatniej wielkiej wojny w XX w. Oczy całego świata zwrócone są obecnie na Ukrainę, Polskę i Rzeszów, a Stany Zjednoczone muszą udowodnić wszystkim że są twarde. Nie znaczy to, że możemy spać spokojnie. W tych właśnie tygodniach i miesiącach decyduje się nowy układ sił w Europie środkowej pomiędzy Zachodem i Rosją. Najbliższe dni będą przynosiły nowe wydarzenia, które będą wpływały na tą sytuację.
Bartłomiej Wydra