Ferenc vs. Buczak - koniec pierwszej rundy. Kto bardziej zabłysnął?

KATEGORIA: POLITYKA / 15 lipca 2018

POSEŁ WOJCIECH BUCZAK

Termin przeprowadzenia wyborów samorządowych jeszcze nawet nie został ogłoszony, a partie polityczne w praktyce już prowadzą zmagania przedwyborcze. Tak jest w Warszawie, gdzie do swoich propozycji przekonują Rafał Trzaskowski i Patryk Jaki. Tak jest także w Rzeszowie, gdzie będą kandydowali Tadeusz Ferenc (SLD / Rozwój Rzeszowa) i Wojciech Buczak (PiS). Wszystkie ich ostatnie wystąpienia, czy ktoś tego chce, czy nie, są już przygotowywane i oceniane pod kątem zwycięstwa w najbliższych wyborach. Teraz zapewne nastąpi krótka przerwa, bo 15 lipca na dobre rozpoczyna się sezon urlopowy. To dobry moment, żeby podsumować pierwsze kilka tygodni starć.

Sprytny ruch z obwodnica południową

Jedną z pierwszych wizerunkowych rozgrywek o przychylność wyborców była próba wytłumaczenia, kto jest winny niepowodzenia budowy obwodnicy południowej. Starcie to jak dotąd raczej wygrywa Ferenc, mimo iż tak naprawdę ma niewiele argumentów po swojej stronie. Doskonale za to komunikuje się z mediami.

Obiektywnie patrząc, to prezydent był odpowiedzialny za skompletowanie dokumentacji niezbędnej do uzyskania dofinansowania inwestycji. Kiedy mu się to nie udało, ogłosił publicznie, że ze względu na różne niesprzyjające strony obwodnica nie dostanie dofinansowania i nie będzie budowana. Przedstawił jako poszkodowanych tak siebie jak i miasto. Sprytnie przejął inicjatywę, narzucił swoją narrację i do tej pory wielu rzeszowian sądzi, że to rząd PiS zabrał miastu pieniądze. Mimo iż do rządu ze strony miasta nawet nie wpłynął wniosek o przyznanie tych pieniędzy.

Jedyną korzyść, jaką wyniósł kandydat PiS Wojciech Buczak z dyskusji o obwodnicy, było zdecydowane stanięcie po stronie mieszkańców osiedli Biała, Budziwój i Zwięczyca, aby skorygować trasę przebiegu obwodnicy na działki mniej zabudowane.

Awantura o obcokrajowców

Spór o obcokrajowców okazał się natomiast klęską Ferenca. Najpierw w ubiegłym roku przyłączył się on do inicjatywy polityków PO akceptującej napływ emigrantów do Polski. Już wtedy Ferenc stał się obiektem niespotykanych kpin i krytyki w Rzeszowie. W ubiegłym miesiącu podjął nową decyzję o darmowych przejazdach autobusami dla studentów obcokrajowców. Znowu przeciw Ferencowi wystąpili nie tylko miejscowi studenci i opinia publiczna, ale także wiele głosów z całej Polski.

Buczak i radni PiS od samego początku sprzeciwili się darmowym przejazdom. W atmosferze ogólnopolskiego skandalu na sesji nadzwyczajnej rady miasta zmusili radnych Ferenca i PO do anulowania pomysłu prezydenta. Doprowadzenie do zagłosowania pro-prezydenckich radnych za uchwałą PiS było znakiem, jak bardzo ludzie Ferenca odczuli niezadowolenie społeczne i jednocześnie, jak bardzo zyskała na tym kandydatura Buczaka.

Stosunek betonu do zieleni

Jeszcze parę lat temu intensywność ruchu budowlanego w mieście działała tylko na korzyść obecnego prezydenta. Jednak dyskusyjność lokalizacji wielu z nowych inwestycji stała się już tak duża, że mieszkańcy coraz częściej są niezadowoleni z metody „budować gdzie popadnie”. Mimo to nawet zbliżające się wybory nie skłaniają Ferenca do rewizji stanowiska. Wiele na tym traci.

Nastroje mieszkańców dobrze odczytują natomiast Wojciech Buczak i radni PiS. Z jednej strony wspierają deweloperów tam, gdzie jest to zasadne, a w skrajnych przypadkach, kiedy inwestycja potrafi wzburzyć całe osiedle, stają po stronie mieszkańców. Wsparcie na sesjach dla radnych PiS wyrażane przez mieszkańców takich osiedli jak Zalesie, Drabinianka i innych pokazała, że również kandydat PiS może liczyć na ich poparcie.

Smród w kampanii

Jednym z większych błędów prezydenta Ferenca było wydanie decyzji pozwalającej na zwiększenie produkcji w Zakładach Mięsnych „Resdrob” na os. 1000-Lecia. Zwłaszcza, że uciążliwość zapachowa tych zakładów była znana od dawna. Wywołało to zrozumiałe i gwałtowne oburzenie mieszkańców.

Dla PiS było to niemalże jak prezent. Prezydent próbował co prawda zrzucić odpowiedzialność na urzędników wojewódzkich, ale mówiąc delikatnie nie wypadł przekonująco, bo przybyli na sesję rady miasta mieszkańcy dosłownie wyśmiali go. PiS znowu mógł zebrać punkty poparcia, bo oczywiście znowu stanął po stronie mieszkańców.

Kto słucha mieszkańców, a kto kpi

Z wyjątkiem niezbyt skutecznego medialnie rozegrania sprawy obwodnicy, jak do tej pory Buczak i jego ekipa nie popełnili większych błędów. Nie poświęcają zbyt wiele czasu na krytykę Ferenca, ale główny wysiłek kierują na podpowiadanie ciekawych rozwiązań dla miasta. Nowy park nad Zalewem, większa sieć żłobków i przedszkoli, kompleksowy remont zapadniętych studzienek kanalizacyjnych na ulicach, tematyczne place zabaw, zaadoptowanie willi Kotowicza dla celów kultury, itd.

To może drobne pomysły, ale jest ich cała lista. Proponując je regularnie PiS i Buczak pokazują wyborcom, że słuchają potrzeb mieszkańców. To takimi drobnymi sprawami tworzącymi całościowy wizerunek wygrywa się wybory. „Mieszkańców trzeba słuchać” – zdają się mówić politycy PiS.

W obliczu tej metody prowadzenia kampanii, Tadeusz Ferenc i jego radni zostali zupełnie w tyle. Mogą jedynie odpowiadać na propozycje Buczaka, albo tłumaczyć się z braku pomysłów. W ostatnim czasie prezydent miasta mógł zabłysnąć przed mieszkańcami jedynie przy otwieraniu wyremontowanych basenów ROSIR.

Najgorsze, że ratusz popełnia kolejny błąd, bo zaczął kpić z zaangażowania działaczy PiS. „Najpierw zróbcie coś, aby szpital marszałka działał sprawnie i leczył ludzi, a nie podpowiadajcie głupie uchwały” – grzmiał do PiSu Ferenc ostatnio w ratuszu, nawiązując do protestu absencyjnego pielęgniarek w szpitalu wojewódzkim. Już następne dni pokazały, jak nierozsądna jest taka taktyka. Pielęgniarki szpitala miejskiego właśnie wtedy również zaczęły masowo iść na zwolnienia.

Na wojnę z marszałkiem PiS

Przykładem na pogubienie się prezydenta i jego radnych jest sprawa pomnika Piłsudskiego. Przez ponad rok nikt nie widział problemu, że budową tego pomnika miasto uczci 100-lecie Niepodległości Polski. Nagle na 4 miesiące przez uroczystościami pro-prezydenccy radni postanowili storpedować projekt. Jednym z powodów miało być to, że marszałek jest jakoby bohaterem tylko jednego środowiska. Nie sposób takiego działania widzieć inaczej, jak wizerunkowy samobój. Prezydent w końcu zdystansował się od swoich radnych, ale może być już za późno. Jeśli pomnika nie uda się wybudować do października, to obciąży to właśnie Ferenca. Nietrudno zgadnąć, że w sprawie pomnika PiS znowu znalazł wspólny język z dużą częścią opinii publicznej i znowu zebrał punkty.

Pierwsza runda budowania wizerunku przed wyborami wypada więc zaskakująco słabo dla prezydenta Ferenca. I choć nadal wielu postrzega go jako faworyta wyborów, to Wojciech Buczak pierwsza rundę wygrywa wizerunkowo i staje się coraz silniejszą i niezwykle atrakcyjną alternatywą dla wyborców.

Red.

  

Redaktor naczelny: Barbara Kędzierska
Wydawca
"Siedem - Barbara Kędzierska"
PORTAL INFORMACJI I OPINII
redakcja@czytajrzeszow.pl
35-026 Rzeszów, ul. Reformacka 4