„Stop Imigracji!”. Tak było w sobotę w Rzeszowie na pikiecie Konfederacji
KATEGORIA: POLITYKA / 19 lipca 2025
Kilkaset osób wzięło udział w sobotniej (19 lipca) antyimigracyjnej pikiecie zorganizowanej przez działaczy Konfederacji w samo południe pod Podkarpackim Urzędem Wojewódzkim w Rzeszowie. Uczestnicy protestu wyrazili swój sprzeciw zarówno wobec nielegalnej jak i legalnej imigracji.
W całym kraju Konfederacja zorganizowała w sobotę ponad 80 pikiet. Na Podkarpaciu poza Rzeszowem protesty odbyły się także w Mielcu i Przemyślu. - W celu wywarcia presji społecznej na politykę rządu, aby skutecznie bronić naszych granic - podkreślał europoseł Tomasz Buczek, lider Ruchu Narodowego na Podkarpaciu.
Poza środowiskami tworzącymi Konfederację czyli działaczami Ruchu Narodowego i Nowej Nadziei, obecna była także Młodzież Wszechpolska, a także autonomiczne grupy środowisk narodowych jak Narodowy Rzeszów czy ONR. Pojawili się także przedstawiciele Konfederacji Korony Polskiej, czyli partii Grzegorza Brauna. Byli też kibice, nie brakowało osób starszych i rodzin z dziećmi. Organizatorzy szacują frekwencję na blisko 1000 osób. Część z uczestników pikiety przy ul. Grunwaldzkiej zgromadziła się na pobliskiej okrągłej kładce.
Minęło 10 lat i imigranci „stanowią realne zagrożenie”
Tomasz Buczek na poprzedzającej protest konferencji prasowej przypomniał, że już 10 lat temu środowiska narodowe i wolnościowe organizowały w tym miejscu podobne pikiety. - Dzisiaj uważamy, że wciąż jesteśmy wiarygodni. Jako jedyne ugrupowanie polityczne mówimy tym samym językiem, a partie polityczne, które miały okazję już rządzić są kompletnie niewiarygodne w tym temacie - zaznaczył podkarpacki europoseł wskazując zarówno na PiS jak i obecną koalicję. - Zapowiedzi Donalda Tuska mówiące o braku realizacji zapisów Paktu Migracyjnego możemy sobie włożyć między bajki - dodał.
Wskazał, że Konfederacja wciąż domaga się wdrożenia regulacji dotyczących skutecznej ochrony granic, a jak przypomniał Buczek jej poprawki w tej sprawie zostały odrzucone m.in. głosami parlamentarzystów PSL.
Jak zaznaczył podkarpacki europoseł Konfederacji, widoczny opór młodego pokolenia i wszystkich, którzy głośno wyrażają poparcie dla jej działań w Internecie są działaniami skutecznymi i tworzą oddolną presję służącą realizacji interesu państwa polskiego.
Buczek zwrócił też uwagę na brak przychylności władz, czego objawem był włączony w Podkarpackim Urzędzie Wojewódzkim hałaśliwy agregat, który miał zagłuszać sobotnie zgromadzenie.
Obecny był również rzeszowski poseł na Sejm Michał Połuboczek, reprezentujący Nową Nadzieję.
- W Brukseli mamy ponad 500 napadów na 100 tys. mieszkańców, w Polsce tylko 17. Czy chcemy dojść do tego poziomu? Nie. Konfederacja będzie stała na straży naszego państwa, będzie broniła granic i nie dopuścimy do tego by te napady w Polsce zdarzały się w takich ilościach – mówił.
- Na naszych ulicach jest coraz więcej imigrantów, którzy stanowią realne zagrożenie - przekonywał poseł Połuboczek przywołując tragiczny przykład 24-letniej Klaudii z Torunia zmarłej niedawno w wyniku brutalnej napaści Wenezuelczyka jako zaprzeczenie słowom premiera Donalda Tuska, który miał powiedzieć, że na naszych ulicach jest bezpiecznie.
Jako przykład podał też wywiad niemieckiego youtubera z imigrantem, którzy przekroczył naszą zarówno wschodnią jak i zachodnią granicę i chwalił się, że zrobił to bez problemów.
Według Połuboczka niemieckie służby celowo odbierają dokumenty imigrantom sugerując, że pierwszym krajem UE, którego granicę przekroczyli jest Polska. - I to do Polski odsyłają tych najbardziej niebezpiecznych osobników, którzy stanowią zagrożenie na naszych ulicach. To już słyszymy każdego dnia: o napaściach na kobiety, pobiciach. Z tym będzie walczyła Konfederacja – deklarował poseł.
Jak zaznaczył polityk Nowej Nadziei, narracja, że Polacy też popełniają przestępstwa to „czysty idiotyzm”. - Przecież to nie o to chodzi, ale o to, że imigranci dodatkowo popełniają masę przestępstw. Czy myślą Państwo, że Niemcy odsyłaliby do nas imigrantów, którzy nie sprawiają problemów u nich? Nie, odsyłają do nas bandytów, złodziei, z którymi mają problemy na swoim terenie - stwierdził dodając, że Konfederacja mówi wyraźnie „nie” takim praktykom i nie wpuści takich ludzi do naszego kraju.
- Musimy ich jak najszybciej odsyłać do Niemiec. Włochy przez rok wpuściły ze strony niemieckiej tylko 4 imigrantów, a Polska już 15 tysięcy. To jest śmiechu warte. Rząd Donalda Tuska powinien coś z tym zrobić albo podać się do dymisji – apelował Michał Połuboczek.
Poparcie dla użycia broni przez żołnierzy
Po oficjalnym otwarciu pikiety minutą ciszy uczczono ofiary imigranckich napaści.
- Spotykamy się tu wspólnie w jednym celu. Jako ludzie, którzy nie chcą wielonarodowego, multikulturalnego państwa. Uważamy, że dla nas jest tylko jedna droga - zadeklarował prowadzący zgromadzenie Tomasz Lęcznar, lider Ruchu Narodowego w Rzeszowie inicjując hasła „Stop masowej imigracji” i „Polska państwem narodowym”.
Poseł Tomasz Buczek przypomniał protesty z 2015 r. przeciwko polityce „Herzlich willkommen” Angeli Merkel, która zaprosiła imigrantów do Europy „na nasz koszt”. - My się na to nie godziliśmy, nie byliśmy zwolennikami podmiany populacji, która następuje w Europie - dodał.
Ocenił, że temat imigracji był żywy tylko przed wyborami, a po dojściu do władzy rządy – zarówno PiS jak i PO nie realizowały interesu narodowego. - A skutki tej polityki ponoszą osoby, które zostały zamordowane, pobite, zgwałcone. Na to nie ma naszej zgody - mówił.
Buczek zaznaczał, że dobrze, iż granica z Białorusią jest zabezpieczana i dozbrajana w urządzenia optoelektroniczne. - Ale co z tego jeżeli nie pozwala im się strzelać do najeźdźców i osób atakujących? Polski żołnierz ma prawo użycia broni. Co wydarzyło się po śmierci śp. sierżanta Sitka? Zabrano żołnierzom ostrą amunicję i rozdano gumowe kulki. Nie ma na to naszej zgody - grzmiał.
Odpowiedzią na te słowa było skandowanie hasła: „Macie nasze pełne wsparcie, jak potrzeba to strzelajcie”.
Europoseł podkreślał, że decyzje polityków krępują ręce służbom na granicy w wyniku czego nie mogą bronić nie tylko granic, ale nawet własnego życia, bo np. broniący się żołnierz uderzający napastnika kolbą może trafić do prokuratury, sądu i zostanie ukarany. - A w tym samym czasie polskie sądy co robią? Afgańczykom, którzy nielegalnie szturmują granicę wyznaczają nawiązki sądowe w wysokości 5 tys. zł zadośćuczynienia. Nie ma zgody na taką politykę, na takie wyroki polskich sędziów, bo to są zdrajcy naszej Ojczyzny – potępiał europoseł, co spotkało się z gromkim aplauzem i okrzykami „brawo” ze strony zgromadzonych.
Potrzeba realnych kontroli na zachodniej granicy
Buczek, który odwołał się do niedawnej wizyty w Zgorzelcu, zaznaczył, że to dobrze, iż powstają oddolne ruchy broniące granic jeśli na te sprawy nie potrafią mieć wpływu rządzący.
- To nie może być fasadowa kontrola, ale realna - zatrzymanie każdego samochodu i sprawdzenie nie przejeżdża w nim imigrant - domagał się podkarpacki europoseł.
Podkreślił, że kilka pism do wojewody w sprawie tego jak wygląda procedura imigracji na terenie województwa podkarpackiego nie doczekało się odpowiedzi. - Nie zraża nas to - mówił, dodając, że 300 tys. zgód dla pracowników, którzy w 2024 r. przybyli do Polski to żadna zmiana polityki migracyjnej. - To jest ta sama polityka zapoczątkowana przez rząd Mateusza Morawieckiego - ocenił.
Jak dodał Konfederacja domaga się kontroli także nad osobami, które przyjechały do naszego kraju legalnie, ale gdy ważność dokumentów się kończy pozostają one poza zainteresowaniem władz. W tym kontekście przywołał przykład Kolumbijczyka, który poderżnął gardło Polakowi. Miał on ważną wizę i pozwolenie na pracę, ale nie był kontrolowany po tym jak ich ważność upłynęła.
Inny przykład to Mołdawianin, który dokonał gwałtu na swojej krajance. Nikt go nie kontrolował, tymczasem wcześniej popełnił morderstwo we własnym kraju. Z takim „dorobkiem” nie powinien więc w ogóle wjechać do Polski.
Jak zadeklarował Tomasz Buczek jedynym lekarstwem jest zmiana polityki, która może nastąpić w wyniku społecznej presji. Jeśli nie pomogą protesty, takie jak sobotnie pikiety, to jak zapowiedział, kolejnym krokiem będzie odwiedzanie rządzących polityków bezpośrednio w ich biurach by wywrzeć na nich nacisk.
W trakcie pikiety nie mogło zabraknąć także krytyki polityki Unii Europejskiej i jej władz z Paktem Migracyjnym na czele. Reakcją było skandowanie haseł: „Precz z paktem migracyjnym”, „Precz z Komisją Europejską” oraz „Won, won von der Leyen”.
Poseł Michał Połuboczek mówił, że na południu województwa widział już błąkających się „inżynierów z Afryki”. - To wyobraźcie co się dzieje na granicy zachodniej? - pytał retorycznie.
- Ten rząd musi upaść. Inaczej nic się nie zmieni - ocenił. - Pomogły mu Niemcy, spłaca swój dług wdzięczności naszym kosztem - mówił o Donaldzie Tusku.
Także legalna migracja to zagrożenie
Przemawiający przypominali, że w Zachodniej Europie istnieją strefy „no-go”, kontrolowane przez społeczności muzułmańskie, gdzie nie sięga władza państwa a policja ucieka.
- To nie nielegalni imigranci, ale głównie ci legalni i ich potomkowie za to odpowiadają. My jako Polacy, narodowcy nie pozwolimy sobie na takie sytuacje w naszym kraju - przekonywał Tomasz Lęcznar.
Odpowiedzią były skandowane hasła: „Polak w Polsce gospodarzem”, „Opamiętaj się rodaku, Polska państwem dla Polaków”, „Szczelne granice, bezpieczne ulice”.
Kolejny mówca podkreślał, że problem migracji przekłada się na bezpieczeństwo kobiet i dzieci i wszystkich Polaków. - Chcemy mieć bezpiecznie wszędzie: na ulicach, w szkołach, w kościołach, w sklepach, na spacerach - wyliczał. - Niestety nie ma różnicy czy będzie to migracja legalna czy nielegalna bo mamy casus Niemiec czy Francji. Tam zaczynało się od legalnej imigracji, co dzieje się dzisiaj, widzimy wszyscy. Płonące przedmieścia Paryża, Berlin, Kolonia – gwałty, napady, rabunki - to zaczyna się dziać w naszym kraju.
Jak podkreślał, zagrożeniem są też planowane w 49 byłych miastach wojewódzkich Centra Integracji Cudzoziemców.
Jak mówił Tomasz Lęcznar, do sytuacji z jakimi mamy do czynienia na Zachodzie prowadzi fanatyczna tolerancja i polityczna poprawność.
Reakcją były kolejne skandowana hasła: „Płacze Anglia, płacze Francja, tak się kończy tolerancja”, „Imigrantów nie chce Polska, to nie rasizm tylko troska”.
Sławomir Wróbel z Nowej Nadziei podkreślał, że Podkarpacie to ostatnia ostoja gdzie panuje spokój i porządek.
- Mamy już dosyć biernego działania rządu wobec migracji. Nasze hasło „Stop migracji” to nie tylko protest to także wezwanie rządzących do wzięcia odpowiedzialności za nasze bezpieczeństwo, bezpieczeństwo naszych granic i życia w tym kraju, które ma być bezpieczne i harmonijne - mówił Wróbel.
Odpowiedzią było hasło: „Stop masowej imigracji”.
Pojawił się też wątek kibicowski i kilkukrotnie wybrzmiała fraza śpiewana w czasie poprzednich rządów PO: „Donald matole, twój rząd obalą kibole”.
- Widzimy, że mieliśmy rację - mówił o protestach sprzed 10 lat Oskar Wanat, reprezentujący Ruch Narodowy i Narodowy Rzeszów. Przypomniał, że wtedy towarzyszyło im hasło „Nie dla inwazji imigrantów, tak dla obrony Europy”, a teraz niestety jego koledzy trzymają baner ze zmodyfikowaną treścią „Nie dla inwazji imigrantów, tak dla obrony Polski”.
Krytykował także niekontrolowaną migrację zarobkowa, na której biznes robią agencje pracy.
Rosnąca przestępczość konsekwencją migracji
Odniósł się też do stwierdzenia, że zbrodnia nie ma narodowości, mówiąc, że przeczą temu podstawy statystyki. - W niektórych kręgach kulturowych odsetek przestępstw na mieszkańca jest dużo wyższy niż u nas. Gdy skokowo zwiększymy liczbę ludności nie kontrolując kim są ci ludzie, jaką mają przeszłość, zwiększamy prawdopodobieństwo wzrostu przestępczości. Nikt racjonalny na takie coś się nie zdecyduje, my nie chcemy się piąć w górę w tej statystyce - mówił Oskar Wanat.
Jak dodał, grozi nam tworzenie się równoległych społeczeństw, co obserwujemy już na Zachodzie gdzie kręgi islamskie, nie asymilują się, przejmują całe dzielnice, ulice, a są miasta gdzie muzułmanie przejęli władzę w sposób demokratyczny. Mając większy przyrost naturalny według prognoz populacja muzułmanów do 2050 r. wzrośnie dwu lub trzykrotnie.
W ocenie działacza Ruchu Narodowego wymiana ludności w Europie jest systemowa i jest to celowe działanie elit lewicowych, które chcą w ten sposób poszerzyć swoją bazę elektoratu. Zaś największym zagrożeniem dla osiągnięcia tego celu są państwa narodowe.
- Za 10 lat największym naszym sukcesem będzie to, jeżeli nic przed czym dziś ostrzegamy się nie wydarzy - wyraził nadzieję Oskar Wanat.
Kolejnym skandowanym hasłem było „Donald Tusk, gdzie masz mózg”.
Atak na polską rodzinę
Jak dowodził z kolei Łukasz Bartoszek, wpływ na sytuację mają też mainstreamowe media, które poruszając problemy demograficzne Polski jako receptę serwują otwarcie granic na masową imigrację. Ponadto regularnie uderzają w polskie rodziny.
- Cel tych, którzy nienawidzą Polski jest bardzo prosty. Obrzydzić nam wszystko co polskie, zniszczyć nasze tradycje, wpoić nam wstyd za bycie Polakiem, ale przede wszystkim rozbić nasze polskie rodziny, bo społeczeństwo bez rodziny to społeczeństwo słabe, a słabym łatwo zarządzać, słabe społeczeństwo łatwiej jest zastąpić innym - przekonywał. - Nie dajmy sobie wmówić, że polskość to nienormalność.
Kolejne skandowane hasło to: „Chcemy repatrianta, nie imigranta”
Imigrant to nie zysk
Rafał Kozicki reprezentujący Ruch Narodowy zwrócił uwagę na kwestie ekonomiczne wiążące się z migracją. Jak zwrócił dominuje przekaz, w którym imigrant to zawsze zysk, ręce do pracy, wzrost PKB.
- Imigranci to koszt dla naszego państwa, to kolejki do lekarzy. Wy już czekacie 2-3 miesiące na lekarza, 2-3 lata, a na niektóre zabiegi nawet kilkanaście lat, czy uważacie, że te masy ludzi którzy chcą do nas przyjść spowodują zmniejszenie tych kolejek? Nie sądzę. Wzrost kosztów obrony granic – to jest realny koszt państwa, którego efektem są braki finansowe - mówił Kozicki.
W jego ocenie Centra Integracji Imigrantów to „wiele setek milionów złotych przewalonych, po prostu wyrzuconych w błoto”. Przekazał też, że jako Ruch Narodowy zbierali podpisy pod petycją w tej sprawie złożoną w Urzędzie Marszałkowskim. Nie dostali odpowiedzi.
Kozicki dowodził, że pracownik tani eliminuje pracownika lokalnego. - Nie będzie dla Was pracy, tani pracownik generuje spadek warunków pracy, stagnację płacową - przekonywał.
- Nie chcemy zamykać się na świat, my chcemy decydować kontrolować i w miarę potrzeb gospodarczych, możliwości ekonomicznych decydować kto do nas przyjeżdża i komu pozwalamy przekroczyć naszą granicę - zaznaczał Rafał Kozicki.
Jak mówił w tym kontekście, stać nas za to na projekty grzebane aktualnie przez rządzących. - Chcemy CPK, portu w Świnoujściu, nie chcemy by Niemcy nam go blokowali. Herr Tusk wir sind die Nation - zakończył działacz Ruchu Narodowego.
Niemal godzinną pikietę zakończyło wspólne odśpiewanie Mazurka Dąbrowskiego.
Rafk
Zdjęcia: Mateusz Ficek