Rolniczy protest na ulicach Rzeszowa. „Boimy się co będzie jutro”

KATEGORIA: MIESZKAŃCY / 24 sierpnia 2021

Fot. Paweł Bialic

Nie około 100 jak zapowiadano, ale tylko kilkanaście maszyn rolniczych bierze udział w trwającym od godziny 9.00 we wtorek proteście rolników skupionych w Agrounii, którzy blokują ronda Pobitno i Kuronia. Protest wymierzony jest w rząd PiS. Manifestanci reprezentujący różne branże produkcji rolnej w dramatycznym tonie twierdzą, że „pozostała im powolna śmierć”, a rządzący nie chcą z nimi rozmawiać. 24-godzinny protest potrwa do środy do godz. 9.00.

Choć kierowcy korzystali z przygotowanych objazdów blokada obu rond i łączącej je al. Żołnierzy I Armii WP spowodowała korki na wielu ulicach stolicy Podkarpacia. Nawet kilkudziesięciominutowe opóźnienia mimo zmian tras linii miały też miejskie autobusy.

Protesty Agrounii kierowanej przez Michała Kołodziejczaka polegające na blokadzie dróg zorganizowano w kilkunastu polskich miastach, w tym w Rzeszowie. Na proteście w stolicy regionu pojawiło się kilkudziesięciu rolników z Podkarpacia i Świętokrzyskiego. Do manifestacji przyłączyli się też rolnicy, a zarazem mieszkańcy gminy Głogów Młp., którzy walczą z uciążliwością związaną z działalnością firmy Saria w Przewrotnem.

„Miejcie pretensje do rządu”

Dlaczego protestujący zablokowali drogi, a nie np. biura poselskie czy urzędy wojewódzkie?

- Bo droga jest miejscem publicznym i większa liczba ludzi odczuje, że jest problem. Stoi cały Rzeszów i wszyscy wiedzą, że to rolnicy protestują - wyjaśniała Marta Przybyś, sadowniczka i koordynator Agrounii w woj. świętokrzyskim i podkarpackim. - Chciałabym bardzo przeprosić mieszkańców Rzeszowa za te utrudnienia. Nie miejcie jednak pretensji do nas. Miejcie pretensje do rządu, do premiera, do ministra rolnictwa, bo to oni nic nie robią i traktują nas jak powietrze. Zostaliśmy do tego zmuszeni.

Według manifestantów i działaczy Agrounii sytuacja w rolnictwie i branżach z nim powiązanych jest dramatyczna. Nałożyła się na to pandemia koronawirusa, choroby zwierząt i drobiu, import żywności z zagranicy, który powoduje nieopłacalność skupu polskich produktów rolnych.

- To jest nasz krzyk rozpaczy. My nie chcemy umierać w ciszy w naszych gospodarstwach, a tak się dzieje - mówiła Marta Przybyś. - W każdej dziedzinie rolnictwa jest dzisiaj problem. Te problemy narastają z dnia na dzień. My boimy się co będzie jutro, pojutrze. Boimy się, że nasze dzieci będą z tą uciekać i będą robić wszystko, żeby nie przejąć majątku, na którym pracowali nasi dziadowie, pradziadowie. Pozostała nam powolna śmierć.

Protestujący skarżyli się, że nie mogą sprzedawać swoich produktów po satysfakcjonujących cenach, a wbrew potocznym opiniom, że rolnikom się powodzi skoro stać ich na drogie traktory, maszyny, którymi przyjechali na blokadę należą tak naprawdę nie do nich, a do banków, które „wyciągają ręce” po zwrot kredytów na ich zakup.

- Z rozmów z ubojni jakie mieliśmy w tamtym tygodniu wynika że powinniśmy się przebranżowić. Na co? Na ryby? Na grzyby? - pytał retorycznie Marcin Orkisz, hodowca brojlerów i indyków spod Dębicy. - Jak się można przebranżowić? Duże pieniądze Unia Europejska wysyłała do Polski żebyśmy byli lepsi i lepiej produkowali. Jesteśmy potentatami i najlepiej produkujemy, bo nasze mięso w 80 procentach idzie na sprzedaż za granicę.

„Gdzie są posłowie?”

Rolnicy mocno narzekali na rządzących, przypominając ubiegłoroczną sprawę „piątki Kaczyńskiego”. Mieli też za złe parlamentarzystom, że pojawiają się tylko gdy walczą na wsi o głosy, a teraz w czasie protestu przy rolnikach ich nie ma. Zastrzegali również, że PiS miał dobry program i rolnicy mu zawierzyli, ale potem na politykach rządzącej partii się zawiedli. Dlatego w nadchodzących wyborach wystawią im „czerwoną kartkę”. Nie oszczędzali jednak polityków z innych partii, które rządziły wcześniej, a jak podkreślali niektórzy z protestujących całą nadzieję pokładają w Agrounii i jej liderze Michale Kołodziejczaku. Uczestnicy blokady mają też pretensje do mediów, zwłaszcza publicznych, że nie informują uczciwie o ich trudnościach.

Gdzie są posłowie z tego terenu, którym daliśmy wotum zaufania? Nikt się nami nie interesuje - stwierdziła Marta Przybyś.

Problemem dla podkarpackich rolników i hodowców jest też podejście służb weterynaryjnych do chorób zwierząt, takich jak ASF czy salmonella. Twierdzą, że wyszukuje się je na siłę by niszczyć producentów.

- Najwięcej ognisk salmonelli wychodzi na Podkarpaciu. To nie jest walka z salmonellą, to walka z hodowcami - mówił Andrzej Baryła, który pracuje w obsłudze rolnictwa od 25 lat. - Jest dramat. W strefie czerwonej świnie zdrowe – zabijać nie wolno, ale z zagranicy 20 tirów można sprowadzać i w polskich zakładach bić.

Podobne problemy mają sadownicy, którzy według relacji protestujących pozostawili większość owoców miękkich na drzewach, bo nie stać ich na ich zebranie.

Co dalej z protestami?

- Naszym głównym postulatem jest to by premier zechciał rozmawiać z rolnikami, z Agrounią. Jeżeli premier dalej będzie się wycofywał i twierdził, że nie podejmie tych rozmów nasze protesty będą mocniejsze, częstsze. Nie przestaniemy protestować dopóki nasz problem nie zostanie rozwiązany – zaznaczyła Marta Przybyś.

Z protestującymi spotkał się po południu prezydent Rzeszowa Konrad Fijołek.

Blokada obu rond i łączącej je alei ma potrwać do godz. 9.00 w środę. Do tego czasu obowiązują objazdy i zmiany tras komunikacji autobusowej.

Rafk

Fotorelacja: Paweł Bialic

  

Redaktor naczelny: Barbara Kędzierska
Wydawca
"Siedem - Barbara Kędzierska"
PORTAL INFORMACJI I OPINII
redakcja@czytajrzeszow.pl
35-026 Rzeszów, ul. Reformacka 4