„Skrzydła nad Wisłokiem” to reporterska opowieść o historii lotnictwa na Rzeszowszczyźnie ze szczególnym uwzględnieniem portu lotniczego w Jasionce. To, jak mówi sam autor, Szymon Jakubowski: - Książka popularna dla ogółu; przypomnienie niektórych historii i rzeczy związanych z szeroko pojętym lotnictwem i lotniskiem. To opowieść o ponad dwustuletnich tradycjach lotniczych regionu Polski południowo-wschodniej: ludziach i wydarzeniach związanych z tym tematem.

Za pisanie zabrał się wieloletni dziennikarz, regionalista i publicysta historyczny. Był m.in. wyróżniony tytułem Podkarpackiego Dziennikarza Roku 2005 oraz Nagrodą Zarządu Województwa Podkarpackiego 2015. Jest przewodniczącym rzeszowskiego oddziału Stowarzyszenia Dziennikarzy RP oraz redaktorem naczelnym magazynu historycznego „Podkarpacka Historia”. Wydanie książki poprzedził cykl artykułów w wymienionym czasopiśmie. Na ich bazie, po żmudnej poszukiwaniach w archiwach i rocznikach starych gazet powstała książka.

Autor podkreśla, że „Skrzydła nad Wisłokiem” nie są pracą naukową, lecz dziennikarską opowieścią pełną ciekawostek, czasem nieznanych, czasem wręcz sensacyjnych. Na pewno nie wyczerpują tematu lotnictwa na Rzeszowszczyźnie. Co więcej, być może stanowią pretekst do tego, aby jeszcze aktywować tych, którzy pamiętają tutejsze lotnicze dzieje – choćby z lat 70., 80., 90. XX wieku, chcą je wspominać i o nich rozmawiać; pamiętają wydarzenia, ludzi oraz miejsca związane z lotnictwem, które również bogato opisał Jakubowski w „Skrzydłach nad Wisłokiem”. Dlatego w głowie Katarzyny Hadały – autorki bloga Lotnicze podkarpackie, która czynnie wspierała powstanie tej książki zrodził się pomysł na zorganizowanie spotkania z autorem w momencie jej trafienia do księgarń.

Katarzyna Hadała: - Czytałam tę książkę jeszcze wówczas, gdy trwał proces twórczy, rozdział po rozdziale. Moje pierwsze wrażenia to zdziwienie, zdumienie, zaciekawienie. Tak jak Szymon „połknęłam” temat. Jako autor bloga o regionalnym lotnictwie coś niecoś orientowałam się w historii tej dziedziny w podkarpackim, ale po jej przeczytaniu mam takie fajne uczucie: dobrze jest wreszcie mieć choćby ogląd na to w jak bardzo „ulotniczonym” mieście się mieszka. Chciałabym, aby inni też go mieli, aby odkrywać takie lotnicze mikrohistorie Rzeszowszczyzny i naszego regionu. W tym celu postanowiłam zorganizować to spotkanie. Swoją drogą, kto wie na przykład kiedy i dokąd uruchomiono pierwszą linię lotniczą z Jasionki? Albo jak wyglądał transport pasażerów na lotnisko w czasach Polski Ludowej, kiedy i z jakich okazji „lotnisko przybierało odświętny” wygląd?

Red.

Fot. Materiały prasowe