„Nowa” lewica czy Ferenc - kto przejmie głosy lewicowych wyborców?

KATEGORIA: POLITYKA / 29 lipca 2019

Tadeusz Ferenc
Fot. Paweł Bialic

Czy prezydent Rzeszowa Tadeusz Ferenc wystartuje w wyborach do Sejmu z listy Koalicji Obywatelskiej? Sprawa wciąż nie jest jasna, bo sam prezydent dotąd nie dał jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. Najprawdopodobniej okaże się to już we wtorek, kiedy poznamy nazwiska jedynek z list KO, które miały być ogłoszone jeszcze w ubiegłym tygodniu. W tym dniu ma zebrać się zarząd krajowy Platformy Obywatelskiej.

Start Ferenca wciąż jednak jest niepewny, a prezydent do ostatniej chwili nie zdradza swojej decyzji. Ewentualna wygrana (w przypadku startu z pierwszego, ale i z dalszego miejsca na liście wysoce prawdopodobna) oznaczać będzie rozpisanie nowych wyborów prezydenckich w Rzeszowie. Wcześniej w ratuszu pojawi się komisarz wyznaczony przez premiera. Można łatwo przewidzieć, że będzie to ktoś związany z Prawem i Sprawiedliwością – najpewniej nawet osoba szykowana przez tę partię na kandydata na prezydenta Rzeszowa.

Co jednak w takim przypadku zrobiłby obóz Tadeusza Ferenca? Oddanie ratusza dla PiS bez walki nie wchodzi w grę. O schedę po Ferencu zabiegają wiceprezydent Marek Ustrobiński i wiceprzewodniczący Rady Miasta Konrad Fijołek. To Ustrobiński został „namaszczony” przez swego szefa. Start wiceprezydenta w wyborach do Parlamentu Europejskiego z poparciem SLD miał służyć zwiększeniu rozpoznawalności Ustrobińskiego. Na ile to się udało? Tutaj można mieć pewno wątpliwości. Znamy nawet nieco humorystyczne przypadki, że banery Ferenca z Ustrobińskim były przez niektóre osoby odczytywane jako banery Tadeusza Ferenca z… byłym prezydentem RP Bronisławem Komorowskim udzielającym poparcia prezydentowi Rzeszowa. Tyle, że Ferenc w eurowyborach nie startował. Wyniku jaki ostatecznie uzyskał Ustrobiński – 16 tys. głosów, nie można raczej uznać za rewelacyjny.

Z kolei w ostatnim czasie swoją aktywność zwiększył Konrad Fijołek. Obecność na różnego rodzaju publicznych spotkaniach, regularne wpisy na portalach społecznościowych czy wzmożone składanie interpelacji to tylko niektóre z przejawów tej aktywności. Nieoficjalnie mówi się jednak, że choć Fijołek od dłuższego czasu zabiega o poparcie ze strony prezydenta Ferenca, takiego poparcia nie uzyskuje. Po prostu prezydent najwyraźniej nie widzi w nim swojego następcy. To jednak Konrad Fijołek jest szefem klubu Rozwój Rzeszowa, który stanowi zaplecze prezydenta. Czy zauważalne zaangażowanie Fijołka ma przełożyć się na efekt w wyborach parlamentarnych czy na prezydenta Rzeszowa?

Ustrobiński i Fijołek zatem wyraźnie ze sobą rywalizują. Jednak o ile pierwszy tylko startował z poparciem Sojuszu Lewicy Demokratycznej, to drugi jest od lat członkiem tej partii – jednym z trzech radnych SLD w Rozwoju Rzeszowa (obok Wiesława Buża, szefa Sojuszu na Podkarpaciu i Tomasza Kamińskiego, byłego posła).

Ten aspekt nie jest bez znaczenia w obecnej sytuacji. Po pierwsze Tadeusz Ferenc właśnie z SLD wystąpił – oficjalnie z powodu różnic wobec wizji zarządzania miastem, a faktycznie z powodu sporu wokół zakazu Marszu Równości organizowanego przez środowiska LGBT. Po drugie SLD właśnie zaczęło tworzyć koalicję razem z partią Razem i Wiosną Roberta Biedronia, a więc ugrupowaniami, które sprawy dotyczące LGBT mają wypisane na sztandarach.

Wobec kontrowersji jakie wzbudzają sprawy ekspansji środowisk LGBT i ich postulatów w ostatnim czasie, wyraźnie wspartych przez nową lewicową koalicję, takie afiliacje - zarówno ze strony Ustrobińskiego, ale przede wszystkim będącego członkiem SLD Fijołka wcale nie muszą pomóc, a wprost przeciwnie – wydaje się, że u ogółu wyborców prędzej zaszkodzą.

Wydaje się, że oprócz powodów wywołanych sprawą zakazu marszu, rezygnacja Tadeusza Ferenca z członkostwa SLD wpisała się (na ile celowo, a na ile przypadkowo to inna kwestia) w dwie inne kwestie. Pierwsza to ewentualny start z list Koalicji Obywatelskiej bez rozterek dlaczego członek SLD kandyduje z list innego ugrupowania (z tym, że w momencie wystąpienia prezydenta z partii nie było jeszcze wiadomo, czy SLD nie będzie częścią wielkiej koalicji antypisowskiej). Druga to zręczne uniknięcie przez Ferenca bycia wiązanym ze środowiskami bądź co bądź skrajnymi obyczajowo.

Wciągnięcie prezydenta Ferenca na listy Koalicji Obywatelskiej ma być metodą władz Platformy Obywatelskiej na przyciągnięcie tych lewicowych wyborców, którzy dotąd bez wahania głosowali na niego w wyborach samorządowych. Czy to się uda wobec powstania nowego lewicowego bloku z udziałem opuszczonego właśnie przez Ferenca SLD?

Konferencja podkarpackich działaczy nowej lewicowej koalicji złożonej z SLD, Razem i Wiosny
Fot. Paweł Bialic

W ubiegłym tygodniu podkarpaccy działacze trzech lewicowych partii: Wiesław Buż z SLD, Agnieszka Itner z Razem i Michał Sztuk z Wiosny zorganizowali pierwszą wspólną konferencję. - W kwestiach programowych nie różni nas prawie nic, to jest tylko kwestia innych zapisów, bądź nadania priorytetów - przekonywał Wiesław Buż.

W czasie spotkanie z mediami pojawiła się też kwestia relacji z Tadeuszem Ferencem. - Moja psychika była związana z Tadeuszem Ferencem od lat niepamiętnych. To jest 20 lat współpracy - mówił Buż, zaznaczając, że bardzo żałuje odejścia Ferenca z SLD. - Ten jeden przypadek (chodzi o spór o Marsz Równości – dop. red.) nie powinien skutkować odejściem z Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Odbieram to z bardzo wielką przykrością - stwierdził szef podkarpackiego SLD, dodając, że w innych kwestiach Sojuszu i prezydenta Rzeszowa nie dzielą żadne różnice programowe.

Według Buża Tadeusz Ferenc powinien „dokończyć dzieła w Rzeszowie”, a jego pójście do parlamentu może być „oddaniem Rzeszowa dla Prawa i Sprawiedliwości”.

Kto więc w razie startu Tadeusza Ferenca z listy KO, zbierze głosy lewicowego elektoratu w Rzeszowie? Obecny prezydent, czy koalicja partii, gdzie zaczynają dominować postulaty środowisk LGBT? Wydaje się, że jednak Tadeusz Ferenc. Obecny prezydent w ciągu kilkunastu lat swojego urzędowania zdołał zbudować nie tylko silną rozpoznawalność wśród mieszkańców, ale doprowadził do tego, że głosują na niego nie tylko wyborcy SLD, PO czy PSL, co wydaje się dość naturalne, ale także wyborcy PiS, czy szerzej rozumianej prawicy.

Z drugiej strony tradycyjny lewicowy „post-pzprowski” elektorat, daleki jest od akceptacji coraz bardziej szokujących obyczajowo pomysłów i kandydatura Ferenca może być dla takich osób kusząca.

Problem w tym, że jego ewentualne dostanie się do parlamentu może oznaczać całkowitą dekompozycję obozu władzy jaki wyrósł wokół osoby Tadeusza Ferenca. W pierwszym rzędzie dotyczy to klubu Rozwój Rzeszowa. Bez Ferenca trudno sobie wyobrazić co będzie łączyć radnych silnie zorientowanych politycznie, jak wspomniani wcześniej trzej członkowie SLD - zaangażowanego w koalicję ze skrajną obyczajowo lewicą, z radnymi wywodzącymi się ze środowisk osiedlowych, sportowych itp., a to przecież tacy dominują w proprezydenckim klubie w Radzie Miasta. To zaś niekoniecznie dobrze wróży temu obozowi w ubieganiu się o wygraną dla następcy Tadeusza Ferenca.

Jedno jest pewnie – ewentualny start obecnego prezydenta w wyborach parlamentarnych może uruchomić lawinę zdarzeń, których dziś jeszcze nie potrafimy przewidzieć. Może to też oznaczać, że polityczna jesień w Rzeszowie będzie niezwykle ciekawa.

Red.

  

Redaktor naczelny: Barbara Kędzierska
Wydawca
"Siedem - Barbara Kędzierska"
PORTAL INFORMACJI I OPINII
redakcja@czytajrzeszow.pl
35-026 Rzeszów, ul. Reformacka 4