Ograniczona wojna z Polską z terenu Białorusi? Debata w Łańcucie o zagrożeniu

KATEGORIA: BEZPIECZEŃSTWO / 24 lutego 2020

UCZESTNICY DEBATY W ŁAŃCUCIE 21 LUTEGO 2020 r.
Fot. Paweł Bialic

Okresy przesileń, wojen, a potem deeskalacja konfliktów i czasy pokoju zawsze następowały po sobie. W Polsce od 1990 r. przyzwyczailiśmy się cieszyć błogim 20-letnim okresem spokoju. Wielu nie pamięta nawet, że wcześniej Polska była na głównym froncie zimnej wojny między blokiem sowieckim, a Zachodem. Ale ten spokojny współczesny czas niepostrzeżenie jednak również mija, a sytuacja bezpieczeństwa Polski ulega gwałtownemu pogorszeniu. Władze Rosji coraz mniej skrywają chęć odbudowania mocarstwa i po aneksji Krymu oraz po zaatakowaniu Ukrainy teraz coraz mocniej zabiegają o przyłączenie Białorusi. Czy następne na celowniku będą kraje bałtyckie i Polska? Dlatego przy imperialnych planach Moskwy istnienie państw buforowych między Polską i Rosją (Białorusi i Ukrainy) jest fundamentalnie ważne dla naszego bezpieczeństwa.

W Łańcucie w ostatni piątek odbyła się na ten temat debata ekspertów zatytułowana „Co dalej z Białorusią”. Udział w dyskusji wzięli: Witold Jurasz – były polski dyplomata na Białorusi, pracownik Ośrodka Analiz Strategicznych; Marek Budzisz – publicysta, analityk stosunków międzynarodowych oraz Michał Rzepecki – z Wydziału Studiów Międzynarodowych i Politycznych Uniwersytetu Jagiellońskiego. Organizatorem debaty była Fundacja Jagiellońska.

Czy Polska ma swoją politykę wschodnią?

Uczestnicy debaty nie szczędzili gorzkich słów pod adresem polskich władz za brak przemyślanej polityki wschodniej, zwłaszcza w nowej niebezpiecznej sytuacji międzynarodowej. Oberwało się głównie rządom Platformy Obywatelskiej, które ogłosiły tzw. reset stosunków politycznych z Rosja i kiedy to polityka państwa nie uwidaczniała jakiejkolwiek długofalowej strategii wobec Białorusi i Ukrainy. Jednak uczestnicy mieli zastrzeżenia także do rządów Prawa i Sprawiedliwości. Rządy te co prawda dostrzegły potrzebę aktywnej polityki wschodniej względem naszych najbliższych sąsiadów, jednak jak dotąd nie widać wymiernych efektów tej polityki.

Na zdjęciu WITOLD JURASZ.
Fot. Paweł Bialic

Witold Jurasz zauważył, że istotą każdej dyplomacji międzynarodowej powinno być prowadzenie gry, której celem będzie wzajemna wymiana korzyści – czy to w płaszczyźnie handlowej, czy to w płaszczyźnie politycznej. Polska natomiast ograniczała jak dotąd działania na Białorusi do nacisków w sprawie przestrzegania przez Mińsk wolności obywatelskich, a nie koncentrowała się na zapewnianiu sobie korzyści i bezpieczeństwa. Skutkiem tego efekt dla naszego państwa był żaden, a władze Białorusi jeszcze bardziej były wpychane w ramiona Moskwy.

Dlaczego Moskwa postrzega Polskę jako zagrożenie?

Marek Budzisz zwrócił natomiast uwagę, że mimo tych mankamentów naszej polityki na wschodzie, Polska, być może mimowolnie, ale zbudowała „sieciową strukturę wpływów”, której Rosja bardzo się obawia. Ta struktura zbudowana jest w oparciu o atrakcyjność Polski jako sąsiada Białorusi oraz Ukrainy i wywiera rzeczywisty wpływ na oba te kraje. Co roku setki studentów przyjeżdżają zza naszej wschodniej granicy do Polski. Nasiąkają oni zachodnimi wartościami i budują relacje kulturowe swoich narodów z Polską, które są konkurencyjne do ich relacji z Rosją. Jeszcze bardziej brzemienny w skutki jest napływ pracowników ze wschodu. Przybysze organizują sobie życie w naszym kraju, uczą się nowych warunków, sprowadzają w odwiedziny krewnych, często zakładają tu rodziny. W przypadku Białorusi ludzie ci stają się przez to bezcennymi nośnikami na wschód nowej mentalności i takich sposobów życia, które są spoza rosyjskiego kręgu cywilizacyjnego.

Uczestnicy dyskusji zauważyli, że ten rodzaj polskich wpływów na Białorusi analitycy rosyjscy uważają za bardzo groźny dla siebie i za zdolny w dłuższej perspektywie do oderwania społeczeństwa białoruskiego od związków z Rosją, poprzez odbudowanie w konsekwencji tradycji Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Niewykluczone, że właśnie poczucie tego zagrożenia na Kremlu tak bardzo przyśpieszyło działania Moskwy zmierzające do integracji z Białorusią.

Czy Białoruś rzeczywiście chce być suwerennym państwem?

Dążenia do podmiotowości i suwerenności każdego kraju wynikają głównie z przekonania do tego jego obywateli. W przypadku Białorusi uczestnicy dyskusji mieli jednak co do tego poważne wątpliwości. Witold Jurasz zauważył, że jak na razie poczucie odrębności narodowej Białorusinów jest nieporównywalnie słabsze niż np. u Ukraińców, zwłaszcza na wschodzie tego kraju, gdzie związki z Rosją są bardzo mocne. Jurasz zauważył natomiast inny czynnik, który może skłaniać obywateli Białorusi do zachowania odrębności. Otóż Białorusini bardzo doceniają różnice w jakości życia, która w ich kraju jest wyższa w porównaniu z przyległymi terenami Rosji, a jeszcze w większym stopniu odróżnia się na plus od poziomu życia na wiejskich terenach Ukrainy.

Na zdjęciu MICHAŁ RZEPECKI.
Fot. Paweł Bialic

Michał Rzepecki zwrócił uwagę, że obecnie zdecydowanie najważniejszym źródłem dążeń w zachowaniu odrębności państwowej Białorusi będzie sam prezydent Aleksandr Łukaszenka i cała jego ekipa. Władze białoruskie przyzwyczaiły się już do wszystkich atrybutów osobnego państwa, w tym do swojej instytucjonalnej pozycji w gremiach międzynarodowych. Integracja z Rosją od razu zredukowałaby ich status, wpływy i znaczenie. Nawet, jeśli polityka białoruska jest cały czas mocno związana z polityką rosyjską, to ewentualna integracja stanowiłaby kres pewnych możliwości dla obecnych ludzi władzy na Białorusi.

Witold Jurasz dodał, że także biznes białoruski jest źle nastawiony do integracji z Rosją. Powodem jest wysokość tzw. dodatkowych kosztów prowadzenia działalności gospodarczej, jak eufemistycznie nazwał on opłacanie łapówek urzędnikom. Na Białorusi zjawisko to nie jest aż tak powszechne jak w Rosji. Ocenia się, że na Białorusi koszty te wynoszą do 10 procent wszystkich kosztów prowadzenia działalności, podczas gdy w Rosji są kilka razy większe, a na Ukrainie mogą sięgać nawet 60 proc. wszystkich kosztów biznesu.

Czy Amerykanie złamią surowcowy szantaż Moskwy wobec Mińska?

Na przeciwnej szali wobec czynników wzmacniających odrębność Białorusi znalazło się jednak potworne uzależnienie gospodarki tego państwa od gospodarki rosyjskiej. Witold Jurasz wyszczególnił, że 100 proc. gazu i 100 proc. ropy naftowej zużywanych na Białorusi pochodzi ze wschodu. Co gorsza, Białoruś nie zadbała dotąd o zbudowanie infrastruktury, która mogłaby posłużyć alternatywnym dostawom surowców do siebie z kierunku zachodniego.

Marek Budzisz zwrócił uwagę, że względnie najłatwiej Mińsk mógłby sprowadzać ropę poprzez terytorium Ukrainy rurociągiem Odessa-Brody. Problem jednak w tym, że ponieważ władze białoruskie nie sygnalizowały do tej pory chęci takich dostaw, to strona ukraińska zaniedbała stan techniczny tej infrastruktury i nie wiadomo, czy w prosty sposób będzie ją można teraz uruchomić.

Budzisz zasugerował ponadto, że niedawna decyzja administracji Stanów Zjednoczonych o przyznaniu krajom Międzymorza 1 miliarda dolarów m.in. na rozwój infrastruktury energetycznej może mieć związek także z potrzebą budowy systemu strategicznych dostaw surowców dla Białorusi. Wtedy znaczna cześć z amerykańskich funduszy mogłaby posłużyć na budowę rurociągów z Polski (np. z Gdańska) do granicy z Litwą i Białorusią.

Michał Rzepecki zwrócił tu jednak uwagę, że obecnie nie umiemy sobie odpowiedzieć, na ile Amerykanie będą zdeterminowani i na ile będzie im się to opłacało, aby zaangażować się w zapewnienie alternatywnych dostaw surowców na Białoruś.

Jaką rolę odegra Białoruś w przyszłej wojnie?

Ważną część dyskusji stanowiła analiza przyszłego zagrożenia bezpieczeństwa Polski i rola w tym względzie Białorusi. Marek Budzisz postawił hipotezę, że patrząc na kierunek reform wojskowych Rosji, dochodzi się do wniosku, że władze w Moskwie wcale nie przygotowują się na wielką europejską wojnę z NATO ale na ograniczoną czasowo i limitowaną konwencjonalnie wojnę na swoich najbliższych granicach. Celem takiej wojny byłyby zapewne państwa bałtyckie i Polska.

Budzisz zauważył, że władze na Kremlu mają świadomość, że mobilizacja wojsk sojuszniczych NATO, by przyjść Polsce z pomocą, będzie trwała co najmniej dwa miesiące i okres ten wyznacza granicę czasową, w której ewentualna agresja rosyjska musi osiągnąć swoje cele. Potem Rosjanie będą chcieli doprowadzić do deeskalacji konfliktu i zapewnić sobie wygodny rozejm/pokój za cenę niekontynuowania wojny z głównymi państwami NATO.

Na zdjęciu MAREK BUDZISZ.
Fot. Paweł Bialic

W planach takich terytorium Białorusi ma ogromne znaczenie dla Kremla. Obecnie samodzielna podstawa wyjściowa armii rosyjskiej w planowanej wojnie znajduje się aż w rejonie Smoleńska. Dla opanowania państw bałtyckich, zwłaszcza Litwy, oraz północnych terenów Polski niezbędnych do połączenia się z obwodem kaliningradzkim, to zbyt daleko. Zarówno na szybką operację manewrową jak i na zapewnienie sobie sprawnego zaopatrzenia. Sytuacja zmieniłaby się diametralnie na korzyść Rosjan, gdyby mogli operować nieskrępowanie już spod Brześcia, Grodna i Wilna.

Witold Jurasz dodał, że po wchłonięciu Białorusi sytuacja podobnie byłaby korzystna dla Rosji, a dramatycznie niebezpieczna dla Ukraińców, gdyby Kreml chciał dokonać rozstrzygającego ataku na Ukrainę – w tym wypadku także od północy.

Budzisz w konkluzji postawił wniosek, że to właśnie uświadomienie sobie perspektywy takiej przyszłej wojny przeciw Polsce z terytorium Białorusi powinno być punktem wyjścia polityki państwa polskiego dla zapewnienia sobie bezpieczeństwa. I dlatego utrzymanie nawet tylko względnie niezależnej Białorusi, która taką wojną na pewno nie będzie zainteresowana, oraz zaangażowanie Polski w zachowanie odrębności tego państwa jest tak ważne dla naszej przyszłości.

Pozostali uczestnicy dyskusji zwrócili uwagę, że wizja wojny zarysowana przez Marka Budzisza stanowi tylko pewne prawdopodobieństwo, jednak zmiana otoczenia międzynarodowego i wyraźnie mocarstwowa polityka Kremla każą poważnie brać pod uwagę możliwość zagrożenia taką wojnę w ciągu najbliższych 10 lat.

Red.

  

Redaktor naczelny: Barbara Kędzierska
Wydawca
"Siedem - Barbara Kędzierska"
PORTAL INFORMACJI I OPINII
redakcja@czytajrzeszow.pl
35-026 Rzeszów, ul. Reformacka 4