Demonstracje LGBT tworzą poważny problem dla głównego nurtu opozycji

KATEGORIA: POLITYKA / 10 sierpnia 2020

Fot. pixabay

Ekspresyjne i głośne protesty działaczy LGBT stały się w Polsce najnowszym tematem debaty publicznej. W tym tygodniu aktywiści zapowiadają nowe protesty.

Zastanawiające jest jednak to, że największy problem wydają się one stwarzać nie rządowi Prawa i Sprawiedliwości, ale wielu politykom opozycji (zwłaszcza z PO). Widać to w ostatnich wypowiedziach m.in. Radosława Sikorskiego, Bronisława Komorowskiego, czy nawet Rafała Trzaskowskiego, którym ten radykalizm nieco burzy polityczne plany. W znacznie bardziej radykalnym duchu wypowiadają się natomiast publicyści z mediów opozycyjnych. Czy to zapowiada rozdźwięk na opozycji?

Przypomnijmy, że kulminacyjny moment demonstracji LGBT został spowodowany aresztowaniem na polecenie sadu człowieka o pseudonimie „Margot”, sprawcy napaści na działacza fundacji pro-life i zniszczenia samochodu tej organizacji. W Rzeszowie w sobotniej demonstracji broniącej „Margot” w spokojnej formie uczestniczyła malutka grupka około 30 osób ale w Warszawie protesty są znacznie bardziej burzliwe.

Łagodzenie kursu PO i PSL

Przebieg kampanii i wynik wyborów prezydenckich (a wcześniej europejskich i parlamentarnych) jasno pokazały opozycji, że dotychczasowa taktyka „totalności” nie zdaje w Polsce egzaminu. Im bardziej opozycja mobilizuje przeciwników PiS-u pod radykalnymi sztandarami, tym bardziej mobilizuje się także tradycyjna większość społeczeństwa nie chcąc dopuścić opozycji do władzy.

Komentarze niektórych polityków opozycji w sprawie radykalnych zachowań grup LGBT, coraz bardziej wskazują, że dyskutowane jest złagodzenie kursu politycznego, aby przyciągnąć także bardziej umiarkowany elektorat. Już w trakcie kampanii prezydenckiej Rafał Trzaskowski, aby zbliżyć swój wynik do 50 proc., musiał chwilowo powstrzymać się z eksponowaniem najbardziej kontrowersyjnych postulatów obyczajowych, które chce wprowadzić ruch „nowej lewicowej rewolucji”.

Wciąganie Platformy w radykalizm

Tymczasem wielu aktywistów rewolucji obyczajowej LGBT żywiło nadzieję, że wybory prezydenckie wszystko zmienią i że ich ruch stanie się awangardą zmian w Polsce. Stało się inaczej. Wybory potwierdziły, że zdecydowana większość wyborców sceptycznie podchodzi do radykalnej zmiany obyczajów w Polsce - także znaczna część tych głosujących na Trzaskowskiego.

Kolejna przegrana wyborcza zrodziła złość i frustrację „rewolucjonistów”. To naturalne. Reakcją w takiej sytuacji rzadko staje się wytonowanie emocji ale wprost przeciwnie – radykalizacja działań: skoro nie możemy zmienić rzeczywistości kartą wyborczą, to spróbujemy zmienić ją siłą na ulicy. Nastawienie takie widać w wypowiedziach wielu liberalnych publicystów, celebrytów i w coraz bardziej rebelianckim tonie zachowań działaczy LGBT.

To najbardziej rewolucyjnie lewicowe skrzydło opozycji nawet nie chce słyszeć o tym, że obóz anty-PiS mógłby złagodzić swój program polityczny. Platforma Obywatelska staje się więc swoistym zakładnikiem tego skrzydła. Komorowski, czy Sikorski wprost wykazują błąd w takim skrajnym kursie opozycji, ale już Trzaskowski i Budka jako liderzy mają mniejsze pole manewru. Panicznie boją się okrzyknięcia „zdrajcami liberalnych wartości”. Platforma jest więc wpychana w lewicowy ekstremizm.

Prawo i Sprawiedliwość na szańcu obrony cywilizacji

Podminowana atmosfera kształtowana przez rewolucyjny ruch LGBT jest za to bardzo wygodna dla rządzącego obozu prawicy. Prawo i Sprawiedliwość może w tym momencie z dumą eksponować jedną z podstawowych cech swojej tożsamości, jaką jest obrona mocno zakorzenionych w Polsce wartości etycznych, kulturowych i cywilizacyjnych.

Złudzeniem jest myśleć, że taki kurs Zjednoczonej Prawicy nie znajdzie poparcia w młodym pokoleniu i że PiS będzie skazany w ten sposób na bycie partią starszego elektoratu. Wielu zapomina o Konfederacji, która ma jeszcze bardziej tradycjonalistyczny program ideowy niż PiS, a partia ta właśnie mocno dominuje w młodym pokoleniu.

LGBT w pułapce rewolucji

Jeśli ruch LGBT chciałby przekonać do siebie szersze rzesze społeczeństwa, musiałby działać z większą rozwagą i stawiać raczej na ewolucję, niż na rewolucję w obyczajach. Ale to byłoby sprzeczne z rewolucyjnym duchem tego ruchu, więc „wielopłciowa rewolucja” skazana jest na radykalizację działań i wywoływanie tym samym równie mocnego oporu innych grup społecznych, a w przypadku łamania przepisów prawa, także wywoływanie zdecydowanego przeciwdziałania państwa.

Można zauważyć także jeszcze jedno, bardzo zaskakujące zjawisko. Coraz częściej można spotkać się z opiniami osób homoseksualnych o szkodliwości dla nich ulicznego radykalizmu ruchu LGBT. Dopóki orientacja seksualna tych osób pozostawała prywatną sferą ich sypialni, dopóty mało kto się nimi interesował. Wywlekanie intymnych sfer życia na światło dzienne i ostentacyjne stawianie tego sposobu życia w opozycji do przeważającej części społeczeństwa rodzi przykre napięcia i czyni z życia prywatnego sferę społecznego konfliktowania się. Wielu osobom homoseksualnym wcale to nie odpowiada.

Szahin

  

Redaktor naczelny: Barbara Kędzierska
Wydawca
"Siedem - Barbara Kędzierska"
PORTAL INFORMACJI I OPINII
redakcja@czytajrzeszow.pl
35-026 Rzeszów, ul. Reformacka 4