Marszałek Ortyl naciska. Chce odwołania z zarządu ludzi Gowina i Ziobry?

KATEGORIA: POLITYKA / 21 września 2020

Marszałek Władysław Ortyl
Fot. Michał Mielniczuk/Urząd Marszałkowski Województwa Podkarpackiego

Napięcie w polskiej koalicji rządowej (Prawo i Sprawiedliwość, Solidarna Polska oraz Porozumienie) właśnie dotarło na Podkarpacie. Marszałek Województwa Podkarpackiego Władysław Ortyl złożył sejmikowi formalny wniosek o odwołanie dwóch członków zarządu województwa: Anny Huk z Solidarnej Polski i Stanisława Kruczka z Porozumienia.

Takie odwołanie oznaczałoby koniec koalicji PiS-SP-Porozumienie w Sejmiku Województwa Podkarpackiego. Nie oznacza to jednak upadku rządów prawicy w województwie. Bez głosów koalicjantów Prawo i Sprawiedliwość nadal będzie miało większość, dysponując 20 głosami na ogólna liczbę 33 radnych. Dwaj pozostali koalicjanci dysponują 5 głosami, a opozycja 8 głosami.

Głosowanie nad odwołaniem przedstawicieli Solidarnej Polski i Porozumienia z Zarządu Województwa Podkarpackiego miałoby się odbyć na najbliższej sesji sejmiku zaplanowanej na przyszły poniedziałek, 28 września. Pozostaje zatem całe 7 dni, w ciągu których na pewno wiele się jeszcze w polskiej polityce wydarzy i dopiero wtedy dowiemy się, czy do głosowania w ogóle dojdzie. Tydzień ten zadecyduje zatem nie tylko o kształcie rządów w regionie, ale przede wszystkim o kształcie rządów w państwie.

PiS przypiera koalicjantów do muru

Ostre zgrzyty w koalicji rządowej w Warszawie pojawiły się po głosowaniu nad ustawą o ochronie zwierząt, kiedy to posłowie Solidarnej Polski i Porozumienia nie poparli projektu przedstawionego przez PiS, a partia Jarosława Kaczyńskiego uchwaliła nowe przepisy dzięki głosom opozycji. Dziś, w poniedziałek, zbierają się władze Prawa i Sprawiedliwości w celu podjęcia decyzji, co dalej z tak zachwianą koalicją rządową.

Z doniesień polityków PiS wynika, że rozpatrywane mają być nawet najbardziej twarde posunięcia, czyli rząd mniejszościowy, a nawet przyśpieszone wybory parlamentarne. Jednak szczególnie ten ostatni scenariusz jest skrajnie mało prawdopodobny.

Wydaje się natomiast, że eskalacja napięcia w koalicji rządowej po głosowaniu nad ustawą o ochronie zwierząt to raczej taktyka Prawa i Sprawiedliwości w celu przyparcia do muru ugrupowań Jarosława Gowina i Zbigniewa Ziobry, aby doprowadzić wreszcie do zakończenia negocjacji w sprawie nowej umowy koalicyjnej i zmniejszenia liczby ministerstw w rządzie. I w kontekście tego nacisku trzeba również widzieć wniosek marszałka Władysława Ortyla o odwołanie koalicjantów z Zarządu Województwa Podkarpackiego.

W Rzeszowie osłabia to Marcina Warchoła

Już od pół roku zanosiło się na przesilenie pomiędzy koalicjantami w obozie prawicy. Politycy Prawa i Sprawiedliwości od dłuższego czasu coraz bardziej niechętnie patrzyli na różne emancypacyjne poczynania oraz niekonsultowane działania polityków skupionych wokół Jarosława Gowina i Zbigniewa Ziobry. Dotyczy to nie tylko coraz mocniejszego rozpychania się tych dwóch małych partii w nominacjach personalnych w administracji rządowej, ale także coraz częstszego kwestionowania linii politycznej Prawa i Sprawiedliwości jako trzonu obozu prawicy.

W obliczu takich obserwowanych działań na pewno wielu może zadawać pytanie, czy obóz zbudowany wokół Prawa i Sprawiedliwości nadal ma i czy będzie miał zdolność do dalszej politycznej integracji.

Obecny konflikt pomiędzy koalicjantami zapewne zostanie zażegnany, ale na pewno nie zapomniany. To może oznaczać stopniowe osłabianie mniejszych partnerów i koncentrowanie decyzji w kierownictwie PiS. Politycy związani ze Zbigniewem Ziobrą, tacy jak choćby poseł i wiceminister Marcin Warchoł, mimo formalnych stanowisk mogą mieć wtedy w Warszawie znacznie mniejsze wpływy polityczne, a co za tym idzie znacznie mniejsze możliwości lobbowania w konkretnych sprawach, niż mieli je do tej pory.

Red.

  

Redaktor naczelny: Barbara Kędzierska
Wydawca
"Siedem - Barbara Kędzierska"
PORTAL INFORMACJI I OPINII
redakcja@czytajrzeszow.pl
35-026 Rzeszów, ul. Reformacka 4