Do sejmu Ustrobiński czy Ferenc? Opozycja szuka rozpaczliwie wizerunku

KATEGORIA: POLITYKA / 2 czerwca 2019

Fot. Paweł Bialic

Politycy gwałtownie zaczynają przygotowywać się do następnych wyborów. Odbędą się one już za kilka miesięcy w październiku. Ciekawie będzie wyglądała rozgrywka w Rzeszowie.

Zwycięskie Prawo i Sprawiedliwość niewiele będzie musiało zmienić w swojej strategii. Wybory udowodniły, że Polacy traktują tą partię przede wszystkim jako wiarygodną i taką, która realizuje program oraz obietnice wyborcze. Politycy PiS muszą tylko dalej tłumaczyć przed wyborcami swoje cele i kolejność ich realizacji.

Inaczej jest z główną siłą opozycji czyli z Koalicją Europejską (właściwiej byłoby mówić o Platformie Obywatelskiej, gdyż koalicji bez PSL praktycznie już nie ma, a PO wchłania mniejsze środowiska liberalne i lewicowe). Wybory udowodniły poważny kryzys wizerunku tej formacji. Część wyborców zarzuca niedotrzymywanie zobowiązań wyborczych, działanie wbrew interesowi kraju na forum europejskim, wprowadzanie kontrowersyjnych postulatów ideologiczno-obyczajowych itd. To dość, żeby nie być w stanie pozyskiwać poparcia większego, niż sam żelazny elektorat.

Pierwsze ujawnione przymiarki sztabowców Platformy świadczą o tym, że PO chce teraz ocieplić swój wizerunek i planuje wysunąć na czoło swych list do Sejmu i Senatu najbardziej popularnych samorządowców, tych którzy zwłaszcza w miastach zdobyli władzę zeszłego roku w wyborach samorządowych.

W Rzeszowie najlepszym nabytkiem dla Platformy byłby oczywiście Tadeusz Ferenc. Tylko czy się zgodzi?

Prezydent Rzeszowa już parę razy deklarował, że nie wybiera się do parlamentu, ale tajemnicą poliszynela jest jego wielka chęć zamienienia fotela prezydenta na fotel parlamentarzysty. Dwa razy próbował już dostać się do senatu – w 2011 i w 2015 roku. Dwa razy mu się to nie udało, trzeci raz senat byłby dla niego już ślepą uliczka. Czy teraz zechciałby startować z pierwszego miejsca listy PO ale do sejmu? Mandat poselski miałby wtedy pewny, a PO mogłaby liczyć na polepszenie wyniku przynajmniej w Rzeszowie.

Oznaczałoby to jednak przyspieszone wybory na prezydenta Rzeszowa w przyszłym roku. Ferenc w czytelny sposób namaścił już wiceprezydenta Marka Ustrobińskiego na swego następcę. Wiele przemawia też za tym, że ten ostatni tylko po to startował ostatnio do Parlamentu Europejskiego, (bo przecież nie miał najmniejszych szans na wybór), aby przygotować elektorat do szybkiego startu w wyborach na prezydenta miasta.

A jeśli Tadeusz Ferenc nie zdecyduje się na start na jesieni? Ma kilka powodów. Choćby wiek i zdrowie. Poza tym jako kandydat na prezydenta dostał bardzo duże poparcie rzeszowian (51 tys. głosów), czy mieszanie się teraz w politykę PO, która ma słabnącą reputację i wizerunek, jest jemu czy Rzeszowowi do czegoś potrzebne? Wizerunek żelaznego i skutecznego prezydenta od razu by ucierpiał.

Wtedy innym wizerunkowym kandydatem opozycji z Rzeszowa mógłby być zastępca prezydenta Marek Ustrobiński. Nie uzyska on co prawda takiego poparcia jak Ferenc ale i tak będzie znaczącym nazwiskiem na liście. W wyborach do PE dostał 16 tys. głosów (z czego 9 tys. w samym Rzeszowie). Jest to wystarczający wynik, aby myśleć o zdobyciu drugiego mandatu PO z okręgu wyborczego. Jest bowiem bardzo prawdopodobne, że liczba posłów głównych partii z okręgu rzeszowskiego nie zmieni się: PiS – 12 mandatów, PO – 2 mandaty, 1 ostatni mandat – może Kukiz’15, może PSL.

Tylko czy taki scenariusz cokolwiek da prezydentowi Rzeszowa i czy poprze start swojego wiceprezydenta? PiS zapewne pozostanie w Polsce przy władzy w następnej kadencji, a posiadanie „swojego” posła w ławach nieskutecznej i słabej opozycji nic polityce Ferenca nie pomoże. A straci zaufanego współpracownika w kierowaniu miastem. Jedyny niewielki plus dla polityki obecnego prezydenta byłby taki, że w przypadku następnych wyborów na włodarza miasta Ustrobiński mógłby kandydować z premiującym tytułem „posła”. Musiałyby to jednak być wybory przyspieszone po rezygnacji obecnego prezydenta, bo w przypadku planowych wyborów w 2023 r. (kadencja 5-letnia) przed wyborami samorządowymi jeszcze raz dojdzie do wyborów parlamentarnych (kadencja 4-letnia) i pozycja „posła” Ustrobińskiego mocno się skomplikuje.

Zatem polityczne interesy Platformy Obywatelskiej i Tadeusza Ferenca mogą obecnie nie pokrywać się. Tak czy inaczej, PO będzie miała bardzo pod górkę, aby odbudować pociągnięciami personalnymi wizerunek partii wiarygodnej.

Red.

  

Redaktor naczelny: Barbara Kędzierska
Wydawca
"Siedem - Barbara Kędzierska"
PORTAL INFORMACJI I OPINII
redakcja@czytajrzeszow.pl
35-026 Rzeszów, ul. Reformacka 4