Malawa: kobieta znosiła do domu krzyże z cmentarza. Co jeszcze kryje ta wioska?

KATEGORIA: MIEJSCA / 31 lipca 2019

Kościółek na wzgórzu Magdalenka.
Fot. Szahin

Mamy kolejny ciepły tydzień lata. Doskonała zatem pogoda na letnie podmiejskie wycieczki. A jeżeli chcemy wyrobić się w kilka godzin, to na początek warto odwiedzić Malawę i jej pewne tajemnice. Zupełni inaczej spojrzymy na to miejsce, gdy dowiemy się kilku intrygujących faktów.

Malawa znana jest z jednego z najwyższych wzgórz w okolicy. Chodzi oczywiście o widoczne z wielu miejsc Rzeszowa wzgórze Magdalenka. Wznosi się ono na wysokość 394 m nad poziom morza, podczas gdy śródmieście Rzeszowa leży około 190 m niżej. Z miasta widać na wzgórzu przede wszystkim maszt przekaźnika radiowego, z bliska okazuje się natomiast, że największą atrakcją wzniesienia jest otoczony wielkimi lipami zabytkowy barokowy kościółek liczący sobie już ponad 300 lat. Kościół nie jest duży, zwany jest nawet kaplicą, ale jego otoczenie jest tak ujmujące, że niektóre młode pary planujące ślub w małym gronie życzą sobie go wziąć właśnie tutaj.

Na wzgórze można dojechać rowerem lub samochodem z kilku kierunków. Gdy byłem tam pierwszy raz ponad 20 lat temu, dojechałem od strony Rzeszowa i Słociny drogą asfaltową, a na ostatnim odcinku polną. Drogi wspinające się z pozostałych kierunków były wtedy zaledwie „bite”, zwane przez tutejszych mieszkańców „gościńcami” lub „drogami polskimi” (od pola). Teraz drogi do Chmielnika i Łańcuta mają już równy asfalt. Wycieczki ze wszystkich kierunków są zatem znacznie dogodniejsze.

Fot. Szahin

Wzgórze Świętej Magdaleny wydaje się być ciche, odległe i gdzieś na obrzeżu intensywnego życia. Nawet zmodernizowane drogi tu dochodzące są niewielkiej rangi, a ruch na nich jest prawie żaden. Tymczasem wiele lat temu wzgórze to było areną emocjonujących sporów znanych w całej okolicy.

Walka dwóch plebanów

Pierwszy drewniany kościół na wzgórzu powstał co najmniej 400 lat temu – jako pomocnicza kaplica parafii w Malawie. Prawdopodobnie był wtedy obwarowany ziemnym wałem i drewnianym parkanem. W każdym razie w czasach króla Zygmunta III Wazy, w 1624 r. pozwolił części mieszkańcom Malawy na czele ze swoim plebanem skutecznie obronić się tu przed najazdem Tatarów.

Rok później doszło do rzeczy zadziwiającej. Kościółek zniknął ze wzgórza. W archiwum Sądu Biskupiego w Przemyślu zachowała się skarga księdza Jana Pokrzywnickiego, plebana z Malawy na księdza Jana Bzowskiego, plebana z Krasnego, że ten niegodziwie kazał rozebrać i przewieźć kościółek do siebie. Sprawa sądowa toczyła się kilka lat ale ostatecznie na wzgórzu trzeba było postawić nową drewnianą kaplicę.

Ten upór w zabudowie wzgórza Magdalenki miał kilka przyczyn. Po pierwsze był to doskonały punkt obserwacyjny ostrzegający mieszkańców Malawy przed niebezpieczeństwem ze wschodu, a obwarowany kościół z wieżą nadawał się do tego bardzo dobrze. Po drugie miejscowa społeczność przyzwyczaiła się, że co roku w święto Marii Magdaleny parafia organizuje tu tłumne uroczystości. Po trzecie wreszcie, jakże można było zaakceptować taką zniewagę straty kaplicy na rzecz sąsiadów z Krasnego.

Magnacka inwestycja

Znaczenie i sława wzgórza ze świątynią były jednak znacznie szersze niż tylko dla samych mieszkańców Malawy. W następnym stuleciu (w 1712 r.) książę Jerzy Ignacy Lubomirski z Rzeszowa sfinansował wybudowanie tu, istniejącego do dziś, kościółka murowanego. I to mimo, iż główny drewniany kościół we wsi Malawa był starszy i znacznie bardziej wymagał doinwestowania.

Barokowa architektura kościółka.
Fot. Szahin

Nowy kościółek na wzgórzu zachował jeszcze pewne cechy obronne – widać to choćby po małych oknach-strzelnicach w dolnej części murów. Zrezygnowano jednak z silnego obronnego parkanu wokół, jego miejsce z czasem zajęło kute niskie ogrodzenie. Budynek zaprojektowano bardzo gustownie, choć skromnie, w stylu barokowym. Szczegóły elewacji i gzymsów zdradzają nawet, że budowniczym nie był jakiś lokalny murator, tylko ktoś na stałe zatrudniony przy dworze Lubomirskich.

Świątynia na wzgórzu Magdaleny była też pierwszym kościołem murowanym w szerokiej okolicy – od Rzeszowa po Łańcut. Dopiero z czasem powstały też i inne murowane świątynie, a kaplica Św. Magdaleny została zapomniana i popadła niemal w ruinę. Korzystały z niej nawet miejscowe szajki złodziejskie. Kościółek odnowiono i ponownie konsekrowano dopiero w czasach zaborów.

Kto zabrał krzyże?

W czasie I wojny światowej, w październiku 1914 r. o wzgórze toczyły się zacięte walki między Rosjanami a Austriakami, którzy szli na odsiecz twierdzy Przemyśl. Wtedy też kościółek mocno ucierpiał. Ostrzał z austriackich dział wyrwał w murach i sklepieniu otwory szerokie na metr, zniszczony został także dach i szyby w oknach. Nie sposób nie przytoczyć tu pewnej historii, która się zaraz potem wydarzyła, a która jest wciąż żywa w miejscowej parafii.

Fot. Szahin

We wspomnianej bitwie zginęło kilku Austriaków. Ciała ich pogrzebano obok kościółka i postawiono na grobach krzyże. Wkrótce krzyże zaczęły znikać. Ktoś wreszcie wyśledził, że to jedna kobieta z Malawy zabierała je do domu na opał. Zwrócono jej uwagę, że jak tak może okradać zmarłych. Ona spokojnie odpowiedziała: „Dajcie mi ludzie spokój, bo ja niczego złego nie zrobiłam, słuchałam tylko księdza, którzy zachęcał w kazaniach: Ludzie, znoście cierpliwie krzyże! Ja też tak cierpliwie te krzyże znosiłam, ażem wszystkie zniosła”. Po jakimś czasie Austriacy wydobyli i wywieźli ciała swoich żołnierzy. Po bitwie pozostała tylko ta historia, czy może anegdota.

Kapliczki z drzewa i blachy

Dzisiaj objeżdżając wzgórze na rowerze na pewno zauważymy cały szereg kapliczek wokół. Niektóre z nich są tradycyjne, po stylu widać, że pochodzą jeszcze z XIX wieku. Niektóre jednak zdradzają całkiem współczesne formy. Jedną z najciekawszych jest drewniana kapliczka z również drewnianą rzeźbą Chrystusa i Marii Magdaleny. Łatwo na nią trafić, gdyż znajduje się przy głównej drodze z Rzeszowa na szczyt.

Fot. Szahin

Są też i inne kapliczki – wybudowane dzięki miejscowej pomysłowości i umiejętnościom. Mnie udało się zwrócić uwagę na kapliczkę z elementów stalowych, powstałą zapewne w którymś z malawskich warsztatów ślusarskim.

Fot. Szahin

Ciekawe jest też budownictwo samej Malawy. W wsi coraz więcej pojawia się typowych domów podmiejskich. Zasobnych i dobrze wykończonych. Gdzieniegdzie przetrwały jednak i starsze pamiątki chłopskiego budownictwa. Za 10-15 lat pewnie już ich nie zobaczymy. Mogłyby stać się ozdobą jakiegoś skansenu ale bardziej prawdopodobne, że zostaną rozebrane i zastąpione szlacheckimi dworkami lub biznesowymi szklanymi domami.

Warto zatem zwiedzić tą najbliższą okolicę Rzeszowa, póki jeszcze w miarę dobrze czuć w niej ducha ciekawej przeszłości.

Szahin

Fot. Szahin

Fot. Szahin

Fot. Szahin

Fot. Szahin

Fot. Szahin

  

Redaktor naczelny: Barbara Kędzierska
Wydawca
"Siedem - Barbara Kędzierska"
PORTAL INFORMACJI I OPINII
redakcja@czytajrzeszow.pl
35-026 Rzeszów, ul. Reformacka 4