Po tych wyborach nie ma powrotu do starej metody poszerzania Rzeszowa

KATEGORIA: POLITYKA / 31 maja 2019

Wyniki wyborów, będące dla niektórych osób na pewno zaskoczeniem, otwierają w zupełnie nowy sposób dotychczasową dyskusję o dalszym rozszerzeniu Rzeszowa. To nowe otwarcie może w istotny sposób wzmocnić podrzeszowskie gminy w budowaniu silnej aglomeracji wokół stolicy województwa.

Już kwietniowa decyzja wojewody Ewy Leniart o negatywnym zaopiniowaniu przyłączenia do Rzeszowa kolejnych kilku wiosek pokazywała, że mimo już dwóch pozytywnych opinii wojewody w latach poprzednich, tym razem nie zamierza być ona bezkrytyczna względem pomysłów Tadeusza Ferenca. W kwietniu chyba mało kto zauważył merytoryczny wydźwięk stanowiska wojewody. Niektórzy potraktowali je wręcz jedynie jako wynik przepychanki – wyrwie Ferenc coś od gmin, czy nie wyrwie.

Tymczasem wojewoda postawiła ważny problem. Zwróciła uwagę na to, że okrawane gminy bez zapewnienia im przez miasto odpowiedniej rekompensaty finansowej, choćby za wykonane inwestycje na tych terenach, skazane zostają na regres i problemy, które finalnie odbijają się na życiu zwykłych mieszkańców tych gmin. Wojewoda zasugerowała prezydentowi Rzeszowa, by planując poszerzenie granic szukał raczej porozumienia z gminami, aby ewentualnie połączyć się z którąś z nich w całości.

Tuż przed wyborami wielu polityków PiS zastanawiało się, czy taka chłodno-realistyczna opinia w sprawie poszerzenia nie osłabi pozycji PiS w wyborach europejskich. W kuluarowych dyskusjach w tej partii widać było silny dylemat – czy podjąć decyzję wygodną w odbiorze przez mieszkańców dużego miasta i bez zagłębiania się w szczegóły powiedzieć: tak, kolejny raz jesteśmy za rozszerzeniem Rzeszowa; czy zająć stanowisko wynikające z konkretnej analizy i uzmysłowić: gdzieś musi być kres przyłączania wiosek i że tą granicę trzeba racjonalnie wyznaczyć.

Wojewoda zaryzykowała stanowisko merytoryczne. I co się okazało, czy nastąpiła jakaś burza? Czy środowisko polityczne wojewody straciło na tym w opinii publicznej?

Absolutnie nie. PiS w wyborach z ostatniej niedzieli zdobył w Rzeszowie znacznie większe poparcie niż w ubiegłorocznych wyborach samorządowych, a wojewoda Ewa Leniart wbrew obawom wypracowała bardzo dobry, trzeci wynik na liście Prawa i Sprawiedliwości. Okazuje się, że mieszkańcy Rzeszowa w znacznie mniejszym stopniu żyją emocjonalnie sprawą rozszerzenia Rzeszowa niż chciałby to widzieć rzeszowski ratusz. Owszem, tym tematem mocno żyją, ale podrzeszowskie wioski. Tam, gdzie przedstawicie prezydenta Rzeszowa rozbudzą nadzieje wizją remontów i inwestycji – tam mieszkańcy aż palą się, aby znaleźć się w granicach miasta. Tam, gdzie mieszkańcy nie chcą ponoszenia większych opłat komunalnych, albo mają świadomość osłabiania funkcjonowania gmin poprzez odłączanie wiosek – tam zażarcie bronią obecnych granic. Przy okazji zresztą tworzą się międzyludzkie wrogości i co gorsza, rozkład wspólnoty sąsiedzkiej.

Teraz wśród gminnych samorządowców, ale także w Rzeszowie, słychać coraz więcej opinii, że wynik wyborów jest najlepszym dowodem na to, że w obliczu zantagonizowanej atmosfery dyskusji w sołectwach o przyłączeniu do Rzeszowa, decyzja wojewody była słuszna. Pozwoli ona trochę ochłonąć i zauważyć także realne problemy związane ze zmianą granic.

To chyba oznacza ostateczne zamknięcie pewnego rozdziału. Koniec z chaotycznym przyłączaniem pojedynczych wiosek do miasta i tworzeniem ciągłego konfliktu z gminami. Pozostaje ewentualność przyłączenia którejś z gmin w całości. Wniosek o to władze Rzeszowa zapewne złożą już niedługo, ale decyzja będzie leżała przede wszystkim po stronie gmin. Czy któraś z nich zdecyduje się na włączenie do miasta?

Głogów Małopolski właśnie jest na etapie powiększania własnych granic miasta, więc takiej zgody raczej nie należy oczekiwać.

Krasne już parę razy wypowiadało się w tej sprawie negatywnie i dziś trudno znaleźć przesłanki, aby to się zmieniło.

Trzebownisko i Boguchwała oraz ich mieszkańcy, jak wykazały dotychczasowe konsultacje, są chyba najbardziej zdeterminowani w chęci zachowania swojej odrębności.

Tyczyn jest co prawda miastem małym, choć z historycznymi tradycjami, ale żadne z dotychczasowych analiz nie wskazywały potrzeby rozszerzania Rzeszowa o całość tej gminy aż tak daleko na południe.

Pozostałe gminy jak Lubenia i Świlcza to tereny najbardziej rolnicze z całego obszaru aglomeracyjnego, przyłączenie którejkolwiek z nich do miasta nie wydaje się w ogóle celowe.

Odpowiedzi poszczególnych gmin tak czy inaczej poznamy. Czy jednak nie został na razie wyczerpany zakres terenów możliwych do przyłączenia do Rzeszowa? Proces ten trwał z sukcesem kilkanaście lat i miasto już dwukrotnie powiększyło swoją powierzchnię. Może właśnie przychodzi czas na znalezienie nowych pomysłów i nowych modeli wzrostu dla Rzeszowa i całej aglomeracji?

Wojciech Młocki

  

Redaktor naczelny: Barbara Kędzierska
Wydawca
"Siedem - Barbara Kędzierska"
PORTAL INFORMACJI I OPINII
redakcja@czytajrzeszow.pl
35-026 Rzeszów, ul. Reformacka 4