Polityczny bilans 2019 r. W Rzeszowie wszystkie partie zaliczyły wpadki

KATEGORIA: POLITYKA / 30 grudnia 2019

Fot. Kancelaria Sejmu RP/Aleksander Zieliński

Analizując ostatni rok w naszej regionalnej polityce mogliśmy zaobserwować wiele ciekawych wydarzeń i spektakularnych zwycięstw. Były jednak także nieoczekiwane porażki i to praktycznie po wszystkich stronach sceny politycznej. Jaki jest zatem bilans tego roku?

Fiasko kilku planów politycznych Tadeusza Ferenca

  Wydawało się, że politycznym tematem nr 1 będzie zmiana na fotelu prezydenta miasta Rzeszowa w związku z planami startu Tadeusza Ferenca w wyborach parlamentarnych z list Koalicji Obywatelskiej. Miał on zająć pierwsze miejsce na liście i przy takim układzie wydawało się, że miejsce w Sejmie będzie miał pewne, co automatycznie spowodowałoby, że akurat teraz, czyli końcem grudnia w Rzeszowie trwałaby kampania wyborcza w związku z wyborami prezydenckimi. Jednak po dwóch tygodniach od zgody na kandydowanie prezydent Ferenc nagle zrezygnował ze startu. Oficjalnie w związku z głosami mieszkańców, którzy chcieli pozostania prezydenta na stanowisku, choć należy przyznać, że za tymi „spontanicznymi głosami mieszkańców” dziwnie można było zauważyć szeroką akcję działaczy lewicowych i otoczenia prezydenta z ratusza niewątpliwie zaniepokojonych ewentualną zmianą pracodawcy.

Podobną porażką zakończyły się plany prezydenta przyłączenia do Rzeszowa gminy Trzebownisko. W połowie grudnia Tadeusz Ferenc jeszcze raz próbował przeforsować przeprowadzenie konsultacji w sprawie poszerzenia granic poprzez połączenie Rzeszowa właśnie z tą gminą. Pomysł upadł z powodu braku zgody radnych, których większość należy przecież do klubu Tadeusza Ferenca. Prawdopodobnie było to związane z niechęcią radnych do prowadzenia kolejnej kampanii wyborczej do Rady Miasta, co byłoby koniecznością po połączeniu gmin.

Analogicznie było w grudniu 2018 roku, kiedy decydowano o możliwości połączenia Rzeszowa tym razem z gminą Krasne. Wtedy większość radnych (także proprezydenckich) wbrew wcześniejszej pozytywnej opinii oraz naciskom prezydenta Ferenca, aby poszerzać miasto za wszelką cenę, również opowiedziała się przeciwko tej inicjatywie i postanowiono odłożyć ten pomysł do 2023 roku czyli kolejnych wyborów samorządowych. W związku z tym można przypuszczać, że późniejsze referendum w gminie Krasne dotyczące połączenia z Rzeszowem właśnie dlatego nie przyniosło pozytywnego wyniku. Przypomnijmy, że jedyną możliwością powiększenia Rzeszowa w 2020 roku będzie sięgnięcie po wioski: Pogwizdów Nowy, Malawę, oraz Racławówkę Doły. Starania o to są w toku ale ich wynik na razie pozostaje niewiadomy.

Pyrrusowe zwycięstwo PiS

Najważniejszymi wydarzeniami roku stały się więc w Rzeszowie dwa zdecydowane zwycięstwa Prawa i Sprawiedliwości. 65 procent głosów w wyborach europejskich na Podkarpaciu i zdobyte dwa z trzech mandatów, a następnie ponad 60 procentowe poparcie w wyborach do Sejmu w obu podkarpackich okręgach wyborczych dające 18 na 26 mandatów jednoznacznie potwierdziły, że Podkarpacie wciąż pozostaje bastionem PiS. Dołóżmy do tego zdobycie wszystkich pięciu mandatów w wyborach do Senatu.

Jednak i w tej partii doszło do nieoczekiwanych przetasowań w mijającym roku. O ile zdobyte mandaty Tomasza Poręby i Bogdana Rzońcy startujących w majowych eurowyborach nie były niespodzianką, to nowa reprezentacja w polskim parlamencie po październikowych wyborach już trochę zaskakuje. Mandaty stracili m.in. Wojciech Buczak (poseł, kandydat PiS w wyborach na prezydenta Rzeszowa, były szef rzeszowskiej Solidarności), Andrzej Szlachta (były prezydent Rzeszowa, wieloletni poseł, przewodniczący sejmowej Komisji Finansów Publicznych), czy budząca różne emocje Krystyna Wróblewska (była radna Rzeszowa). Głosy zabrały im nowe i bardzo aktywne w życiu politycznym postacie. Chodzi tu przede wszystkim o popularną w regionie wojewodę Ewę Leniart oraz wiceministra sprawiedliwości Marcina Warchoła, który niespodziewanie uzyskał poparcie Tadeusza Ferenca.

W nowym rozdaniu PiS stracił jednak wszystkich posłów z Rzeszowa. Obecnie w żadnym z wybieralnych organów władzy ponadregionalnej nie ma polityków PiS ściśle związanych z miastem i może to stwarzać pewne problemy choćby w komunikacji pomiędzy prawicowym rządem a środowiskami stolicy Podkarpacia.

  W PO wciąż podskórna walka

Drugi wynik w obu kampaniach wyborczych osiągnęła Platforma Obywatelska, a właściwie komitety z nią związane. Najpierw w ramach Koalicji Europejskiej (PO, Nowoczesna., SLD, PSL, Zieloni) Elżbiecie Łukacijewskiej udało się obronić jeden mandat do europarlamentu. Później w ramach Koalicji Obywatelskiej (PO, Nowoczesna., Zieloni) również zachowano status quo czyli dwa mandaty w okręgu Rzeszów-Tarnobrzeg (Paweł Poncyljusz, który ostatecznie zastąpił Tadeusza Ferenca na „jedynce” listy, drugi Krystyny Skowrońskiej), a także dwa mandaty w okręgu Krosno-Przemyśl (Joanna Frydrych, Marek Rząsa).

Na szczególną uwagę zasługuje Elżbieta Łukacijewska, która startując na europosła z ostatniego miejsca wykręciła najlepszy wynik na liście i trzeci na Podkarpaciu, co dało jej mandat. A trzeba przypomnieć, że początkowo władze PO chciały umieścić ją na siódmym miejscu listy czyli jeszcze mniej „biorącym”. Tylko wielką determinacją Łukacijewska „wychodziła” sobie u władz krajowych partii ostatnie, dziesiąte miejsce. Wynik Koalicji Europejskiej w wyborach europejskich, szczególnie w skali kraju, w PO przyjęto dosyć chłodno i liczono na więcej. Już po eurowyborach sama Łukacijewska skrytykowała błędy popełnione przez jej komitet podczas kampanii tak w kraju, jak i w regionie. Zaskoczyła propozycją, aby szefowanie PO na Podkarpaciu tuż przed rozpoczęciem kampanii do Sejmu i Senatu powierzyć Krystynie Skowrońskiej kosztem Zdzisława Gawlika. Po październikowych wyborach szefem PO wciąż pozostaje jednak Zdzisław Gawlik, choć on sam nie może mówić o sukcesie, ponieważ mandatu nie udało mu się uzyskać. Nie sprawiło to jednak gwałtownych zmian i rozliczeń we władzach partii w regionie i jak twierdzi sam Zdzisław Gawlik, wybory władz regionalnych odbędą się planowo, czyli dopiero jesienią 2020 roku.

Wstydliwym blamażem podkarpackiej PO na zakończenie tego roku była nieobecność w Sejmie dwójki jej posłów (Pawła Poncyljusza i Joanny Frydrych) na arcyważnym głosowaniu w sprawie zmian w sądownictwie. Opozycja mogła je wygrać, a przegrała poprzez absencję swoich polityków.

  Wygrani, czy tylko trwający na powierzchni?

Po czterech latach niebytu, swoje miejsce w Sejmie ponownie znalazła Lewica w postaci koalicji Sojuszu Lewicy Demokratycznej, Wiosny i Lewicy Razem. W ławach poselskich Lewicy znajduje się jeden reprezentant Podkarpacia, były wiceprzewodniczący Rady Miasta Rzeszowa Wiesław Buż startujący z pierwszego miejsca listy Lewicy w okręgu rzeszowsko-tarnobrzeskim. Był on naturalnym kandydatem na lidera listy wyborczej Lewicy przez to, że od kilku lat jest szefem SLD na Podkarpaciu. Co warte podkreślenia, Wiesław Buż jest obecnie jedynym posłem w Sejmie pochodzącym w Rzeszowa.

  Wejście do Sejmu Lewicy, ale i również Konfederacji Wolność i Niepodległość sprawia, że w opinii wielu ekspertów trwająca kadencja będzie zdecydowanie ciekawsza od poprzedniej. Jednym z liderów oraz najaktywniejszych posłów Konfederacji jest Grzegorz Braun, który był liderem jej rzeszowskiej listy w wyborach do Sejmu. Trzeci wynik spośród wszystkich kandydatów okręgu nr 23 robi wrażenie, tym bardziej, że reżyser i publicysta nie pochodzi z Podkarpacia. Należy podkreślić, że nie była to pierwsza kampania wyborcza Grzegorza Brauna na Podkarpaciu. Startował on również w ramach Konfederacji KORWiN Braun Liroy Narodowcy w majowych eurowyborach uzyskując przyzwoity szósty wynik w skali całego Podkarpacia.

  Wygranym ostatnich wyborów parlamentarnych często określa się także skazywane na porażkę i pożegnanie z Sejmem Polskie Stronnictwo Ludowe oraz ruch Kukiz’15, które poszły do wyborów razem w ramach Koalicji Polskiej. Posłem tej formacji z Rzeszowa został Stanisław Tyszka – prawa ręka Pawła Kukiza i były wicemarszałek Sejmu. W tym przypadku największy żal może odczuwać dotychczasowy poseł Kukiz’15 Maciej Masłowski, który, jak sam przyznał, nawet nie dostał propozycji startu z Rzeszowa z listy Koalicji Polskiej (formalnie PSL). Masłowskiemu zostało zatem kandydowanie do Senatu w okręgu nr 56 Rzeszów-Łańcut w ramach własnego komitetu Rozwój Podkarpacia przy wsparciu wszystkich ugrupowań opozycyjnych przeciw PiS. Oczywiście mandatu nie udało mu się zdobyć przegrywając z byłym eurodeputowanym Stanisławem Ożogiem z PiS. PSL zachowało jedynie mandat poselski Mieczysława Kasprzaka w okręgu krośnieńsko-przemyskim.

Mandaty poselskie zdobyte zarówno przez Lewicę, a także Konfederację i PSL można nazwać cennymi przyczółkami w walce politycznej. Jednak mimo to ugrupowania te w tym momencie nie odgrywają wielkiej roli w naszej polityce, więc trudno tu mówić o jednoznacznych zwycięstwach. Jedynymi, naprawdę przodującymi partiami w Polsce pozostają wciąż: rządzące Prawo i Sprawiedliwość, oraz mocno poobijana ostatnimi porażkami Platforma Obywatelska.

Przed nami rok 2020. Zapewne równie ciekawy i może równie zaskakujący, jak mijający – biorąc pod uwagę sytuację, która wytworzyła się w polityce w 2019 r.

Karol Woliński

  

Redaktor naczelny: Barbara Kędzierska
Wydawca
"Siedem - Barbara Kędzierska"
PORTAL INFORMACJI I OPINII
redakcja@czytajrzeszow.pl
35-026 Rzeszów, ul. Reformacka 4